Monday 28 April 2014

Jak nowa polonia będzie głosować?

Powoli, powoli rusza polonijna wyborcza machina profrekwencyjna. Pierwsze początki na jesieni przypominały podskoki samochodu nastawionego w niewłaściwym biegu. Już były mapy, już były statystyki, już były hasła i zrębek organizacji z nazwiskami. Ale po szumnym otwarciu inicjatywa spaliła na panewce, bo nie było funduszy i poszczególni członkowie zaczęli działać każdy na swoją rękę. Jedna szkoła myślenia stawiała na apolityczną kampanię która ma zachęcić Polaków w UK do rejestrowania się na wybory lokalne, a w drugiej fazie na wybory europejskie, lecz bez podania preferencji na kogo głosować; a druga szkoła uważała że w okresie groźby referendum na temat przyszłości członkostwa Brytyjczyków w Unii, celem całej tej inicjatywy powinno być namawianiem Polaków aby głosowali za kandydatami pro-europejskimi i przeciw UKIPowi. Febra przedwyborcza zaczęła już obejmować starsze organizacje post-emigracyjne które wyczekiwały nowe inicjatywy od młodszych śmiałków w nowszych organizacjach. I z nowym rokiem ruszyły już dwie nowe fale ztopione razem celem lecz podążając nieco innym nurtem, mając jednak za sobą większy zapał uczestników i poważniejsze zaplecze finansowe. Z jednej strony Polish Professionals, a z drugiej akcja JUSZ (“Jesteś u Siebie – Zagłosuj”) zainicjowana przez ich konkurentów w Polish City Club. Przygotowano już wspólne ulotki do rozdania w sklepach, przed kościołami i szkołami, pojawiają się ogłoszenia o rejestracji i potrzebie głosowania w polskich czasopismach i portalach, ożywia się polski Facebook i polski Twitter. Równolegle z tym kierunkiem działają akcje zwolenników poszczególnych partii, szczególnie przy Partii Pracy i UKIP, gdzie szereg Polaków czuje się zupełnie swobodnie mimo jej anty-polskiego nastawienia. Dużą parą ciągnie też akcja w Północnej Irlandii. Polish Professionals zorganizowała już debatę w Portcullis House (przy Parlamencie w Londynie) z uczestnictwem dwuch posłów i kandydatów polskiego pochodzenia z trzech głównych partii. Tytuł “United Kingdom, European Union and the Polish Question” brzmiał nieco po staroświecku jak słynny kiedyś żart Paderewskiego o słoniu i sprawie polskiej. Sala była pełna bo już nawet tylko za zaproszeniami. Były ciekawe mowy wstępne od organizatorów i posłów, ale debata między kandydatami nie za bardzo się kleiła z salą mimo że każdy z kandydatów miał efektywne wprowadzenie. Ożywiło się dopiero przy pytaniach do kandydatów z Labour i Konserwatystów o wypowiedziach swoich liderów na temat “błędu” otwarcia rynku pracy na Wyspach dla obywateli państw A8 dziesięć lat temu. Okazało się że zarówno konserwatystka Joanna Dąbrowska i Ella Vine z Partii Pracy uzyskały odpowiedzi od sztabów swoich liderów ale czas nie pozwolił na odczytanie tych odpowiedzi na zebraniu. Szkoda. Uważam że Dziennik Polski powinien te wypowiedzi wygłosić. Rozumiem że podobne inicjatywy publicznych spotkań z kandydatami przygotowywane są przez akcję JUSZ na Ealingu i w Kensingtonie i że szykują się pytania dla kandydatów europejskich. Jeżeli wydają się być w tej sprawie nieco spóźnieni to wynika częściowo z ekscentrycznego wymogu wstępnego od nich przez Fundację Batorego aby najpierw rzeprowadzić sondaż wśród Polaków w sprawie ich preferencji wyborczych. Osobiście uważałem że tego rodzaju sondaże powinny były być przeprowadzone jeszcze w zeszłym roku a w tej chwili wszelkie fundusze i energię wolontariuszy w kampanii przedwyborczej powinni się koncentrować na informowaniu polskiego elektoratu o ich prawach i obowiązkach i uświadomieniu kandydatów wszystkich partii o wzmocnionej intencji głosowania wśród polskiego elektoratu. Pojawiły się już nawet wzmianki o tych akcjach w brytyjskiej praise, choc dotychczas potencjał polskich głosów mało ich interesował, a główne partie wprowadzał w kłopot, bo w tej chwili zarówno Labour i Torysi boją się reklamować jako przyjaciele imigrantów. Klątwa UKIPu wciąż ma swój ujemny efekt na te partie. Pomimo tego sondaż miał miejsce. Badania przeprowadzono w marcu a wyniki ogłoszono na początku kwietnia. Rzeczywiście wszystko zostało przeprowadzone bardzo profesjonalnie ale cały czas czułem że czas ucieka. Kiedy zwrócą się wreszcie do polskiego społeczeństwa? Wynik sondażu był nieco dziwolągiem ale mimo wszytko bogaty w informacji i dający pewien obraz o polskim społeczeństwie na Wyspach. Było 552 respondentów w tym 59% kobiet a 54% respondentów było w wieku 30 do 44 lat, a więc nie przeważająco najmłodsi. 56% posiadało wyższe wykształcenie a dalsze 40% wykształcenie maturalne. 63% żyło z partnerem (zarówno ślubnym jaki I nieślubnym) a 48% miało już dzieci. 72% posiadało już status permanentnego rezydenta, 74% mieszkało już tu dłużej niż cztery lata. Tylko 9% posiada już obywatelstwo brytyjskie ale dalsze 41% zamierza to zrobić w przyszłości. Choć badania przeprowadzone były we wszystkich częściach Wielkiej Brytanii to jednak 40% respondentów było Londyńczykami. 73% uważało że ich poziom znajomości języka angielskiego był dobry czy nawet bardzo dobry a 80% respondentów miało stałą pracę. Z tego widać że sondaż dotarł przedewszystkiem do osób ustabilizowanych mającym już szanse wyrobienia sobie opinii o swoim brytyjskim środowisku, zarówno obyczajowym, kulturalnym I politycznym. Dalsze pytania wzmacniają konkluzję że głównie respondenci tworzyli jakby pewną śmietankę intelektualną która nie jest charakterystyczna dla większości społeczeństwa polskiego. Okazuje się na przykład że aż 78% interesuje się polityką, 69% wiadomościami o kulturze a tylko 43% interesuje się sportem polskim (a 31% sportem brytyjskim). Okazuje się też że najczęściej czytane przez nich gazety to Guardian i Gazeta Wyborcza, co raczej nie odzwierciedla prawdziwe oblicze obecnej nowej polonii. Z drugiej strony mniej niż połowa respondentów czerpie informacje o świecie z gazet. Aż 93% korzysta z polskich portali internetowych aby uzyskać informacje lub z portalu BBC. W tym wypadku ich konkluzje na temat preferencji wyborczych wydają się nieco podejrzane. 59% twierdzi że jest zarejestrowanych do udziału w wyborach lokalnych, a 61% w wyborach europejskich (w tym aż 49% w głosowaniu na brytyjkich euro-posłów). W wypadku wyborów lokalnych ta suma wydaje się być nieco konserwatywna, bo w końcu cyfry zarejestrowanych do głosowania Polaków w Londynie przekraczają już 100 tysięcy w tym roku, a oficjalne statystyki ONS podają ilość Polaków w Londynie w czasie spisu ludności trzy lata temu jako tylko 125 tysięcy. Czyli, tak czy tak, procent Polaków zarejestrowanych do głosowania lokalnie jest dość wysoki i duża część z nich nawet nie jest tego świadoma że jest zarejestrowana. Natomiast cyfry z sondażu o rejestracji polskich wyborców w wyborach europejskich są nierealnie zawyżone. Z najnowszych źródeł londyńskich z tego miesiąca wynika że tylko 8% Polaków zarejestrowanych w Camden podpisało zobowiązanie do udziału w wyborach europejskich. Gdzie indziej te cyfry są nieco wyższe: w Bromley 16%, Hillingdon 14%, w Havering (czyli Romford) 10%, w Greenwich 24%, Islington 24%, Ealing 26%, Wandsworth też 26%, Southwark aż 30%, lecz natomiast w Waltham Forest zaledwie 1%. Nasz potencjalny elektorat europejski nie jest tak atrakcyjny dla partii politycznych jak nasz elektorat samorządowy. Zachęcanie do podpisania formularzu udziału w wyborach europejskich było naważniejszym zadaniem na kwiecień bo termin rejestracji kończy się 6 maja. Zobaczymy jak skuteczna była ta akcja. Okazuje się że z sondażu że 50% respondentów nie wie jeszcze na kogo będzie głosowało w wyborach europejskich; 43% również nie ma jeszcze zdania w wyborach lokalnych. Wśród zdecydowanych najpopularniejsi w wyborach europejskich byliby liberalni demokraci a Labour na drugim miejscu, zaś w wyborach lokalnych na odwrót pierwsi byliby labourzyści. Marka konserwatystów jest niska (12% w lokalnych wyborach; 6% europejskich). Mimo pewnych niedoskonałości w powyższym sondażu nie przekreślałbym te konkluzje. Chodząc po domach często jeszcze nie bardzo uświadomionych politycznie Polaków na terenie Greenford, stwierdzam że zainteresowanie wyborami stanowczo rośnie, a niechęć do konserwatyst ów wśród tej samej grupy jest też realna, bo jednak duża część Polaków, słusznie czy nie słusznie, czuła się urażona komentarzami premiera Camerona o Polakach korzystających z zasiłków brytyjskich. Lecz wyniki sondażu pozostają cenne. Dają bardzo bogaty obraz zainteresowań społecznych, ambicji i osiągnięć elit polskich z nowej fali przybyłych. Wiemy że wielu z nich czuje się zintegrowanych w sprawach społecznych i zawodowych w tym kraju ale wciąż mają trudności w zrozumieniu polityki brytyjskiej; wciąż w większości czują najmocniejsze przywiązanie do Polski mimo że wolą już pozostać w Wielkiej Brytanii na stałe. A głos elit też jest ważny, nie tylko w polityce. To oni będą nadawać ton i oblicze przyszłym pokoleniom polskim w tym kraju i dzięki temu sondażowi mogliśmy się z nimi bliżej zapoznać. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 25 kwiecien 2014

Wednesday 9 April 2014

Jak bronić Ukrainę

W sprawach miedzynarodowych sa dwa zelazne prawa. Pierwszse prawo polega na tym że nie może w świece narodów być coś takiego jak próżnia polityczna. W fizyce wiadomo że każda próżnia materialna musi być czymś wypełniona. Tak samo w polityce. Jeżeli w jakimś kraju czy części kontynentu panuje niepokój czy bezprawie, rządy są niestabilne czy nie panują nad sytuacją, drąźą przeciągłe kryzysy gospodarcze czy zaburzenia społeczne, wtedy inne państwa będą zmuszone interweniować żeby dopomóc w stabilizacji, albo przeszkodzić innym rywalizującym państwom w dokonaniu tej stabilizacji. Przypomnijmy sobie bolesny przykład przedrozbiorowej Polski który już od połowy XVI wieku dawała znaki anarchii I rozkładu społeczengo który wciągnął mocniejszych sąsiadów do co raz agresywniejszych interwencji aby zabezpieczyć swoje własne przedpola władzy. Rosja w szczególności widziała słabość Polski jako element destabilizujący I sciągający na nią zagrożenie ze strony przeciwników najpierw ze Szwecji (Karol XIII) , a potem Prus i Austrii. W ostateczności jedynym rozwiązaniem dla tych mocarstw były kolejne rozbiory Polski które zabezpieczały ich tymczasowo przed ekspansją silniejszych przeciwników. Ostateczny rozbiór nastąpił gdy Polska w końcu ocknęła się i weszła na drogę reform społecznych i wojskowych. To jeszcze bardziej preraziło zaborców którzy ostatecznie Polskę uśmiercili w imieniu ochrony przed efektami grożącej im wszystkim rewolucji francuskiej. Dziś w erze bezpieczeństwa zbiorowego w ramach wielkich tworów międzypaństwowych jak Unia Europejska, czy NATO, czy Organizacja Państw Amerykańskich, wewnątrz tych struktur panuje względna stabilizacja I spokój. Ich interesy są przewidywalne. Z Unii emanują prądy energii w formie wpływów i nacisków gospodarczych i następnie politycznych które przyciągają sąsiednie mniejsze biedniejsze państwa na europejskich kresach. Polska była zalewdwie jedna z pierwszych, może nieco bardziej rozwiniętch i bogatszych, krajów wciągniętych w obręb Unii Europejskiej. Mimo kryzysów ostatnich sześciu lat, Unia wciąż działa jak magnes przyciągający mniejsze i większe kraje otrząsające się od zbankrutowanego systemu gospodarczego i politycznego jakim był komunizm, ofiarując im konkretne kierunki reform prowadzących do jakby wyższej stopy cywilizacyjnej pod każdym względem. Wiadomo że na razie Unia jest zbyt słaba aby zaofiarować tym państwom pełne członkostwo, ale przez inwestycje i wsparcie finansowe ze strony państw i instytucji unijnych przygotowują ich do koniecznych reform. Ta pomoc unijna jest teraz przyspieszona nowymi umowami, nie tylko z Ukrainą ale też Mołdawią. Nadrabiają poprzednią opieszałość w tej dziedzinie. Bo działa tu znowu zasada niedopełnionej poprzednio próżni politycznej spowodowanej tymczasowym osłabieniem Unii a większym dynamizmem ze strony rywala rosyjskiego. Opanowanie Krymu, przygotowania na podobną aneksję Naddniestrza i obecne rozruchy we wschodnich miastach Ukrainy obudziły przywódców unijnych I zachęciły ich do bardziej stanowczej interwencji po stronie nowego rządu w Kijowie. Drugą kluczową zasadą działań międzynarodowych jest destabilizacyjny efekt słabych rządów wśród tzw. mocarstw nadrabiających swoje niedociągnięcia napuszoną agresją. Najwięcej aktów agresji w polityce światowej nastaje na skutek poczucia zakompleksionego rządu że jest zagrożone przez przeciwnika która może być w przyszłości mocniejszy. Popatrzmy na sposób w którym wybuchła pierwsza wojna światowa właśnie sto lat temu. Najpierw mamy prawo próżni politcznej. Słabe państwa bałkańskie stają się polem walki wpłwów wielkich mocarstw które same przechodziły kryzysy gospodarcze i społeczne. Drugim miejscem próżni było małe królestwo belgijskie leżące pod protekcją gwarancji bezpieczeństwa ze strony rządu brytyjskiego które też z kolei czuło zagrożenie ze strony co raz silniejszego pa ństwa niemieckiego i jego floty. Resztę dokonała panika rządów pałacowych w Berlinie, Wiedniu i Petersburga która wciągnęła każdego z tych krajów na drogę mobilizacji wojsk które same w sobie stały się kolejnym krokiem w prowokowaniu eskalacji wojennej i ostatecznego wybuchu. Do jakiego stopnia mamy podobną sytuację eskalacji kryzysu w okół słabego chwiejącego się państwa ukraińskiego i wahań demokratycznych państw zachodnich w reagowaniu na rosyjską agresję? Skoncentrowany układ władzy Putina ułatwia mu działanie oparte na kalkulacji że ostatecznie rządy amerykańskie i unijne ulegną presji swoich instytucji finansowych i nie wprowadzą zaostrzonych sankcji a demokratyczne naciski oddolne i opozycje wewnętrze udaremnią amerykańskie i brytyjskie inicjatywy miltarne. Najbardziej niebezpieczny element chwiejnych rządów jest ich nieprzywidywalność w krytycznym momencie. Lecz Rosja też ma tu gliniane nogi. Społeczeństwo rosyjskie wierzy we własną propagande o swoim osaczeniu przez państwa zachodnie. Wydaje się że Putin też w to wierzy, jak dał do zrozumienia w rozmowie z Angelą Merkel. Ale to wynika ze skutecznej i cynicznej próby Putina utrzymania się przy władzy przez agresywną politykę zewnętrzną kryjącą opłakany stan gospodarki i marność codziennego życia przeważającej części ludności rosyjskiej gdzie przeciętny wiek śmierci jest zaledwie 69 lat (w UK 82 lata). Dla wielu Rosjanów implozja Związku Sowieckiego, z początku popularna, wprowadziła okres gwałtownej destabilizacji społeczej, rozbojów gangsterskich oligarchów, szalejącej korupcji i rekinowatego kapitalizmu który doprowadził wielu Rosjan do rozpaczy I upokorzenia. Był to jakby okres nowej “smuty” która tak poniszczyła Rosję za czasów fałszywych Dymitrów na początku XVI wieku. Przez wojnę z Czeczenią i agresywną politykę zagraniczną, szczególnie na Bliskim Wschodzie i wokół bliższych sąsiadów wprowadzonych do Unii Celnej, Putin skutecznie zapewnia sobie władzę opartą na odzyskaniu poczucia dumy przez zmaltretowanego rosyjskiego obywatela. Sukcesy Olimpiadii w Soczi i nowe inicjatywy w kosmosie też są częścią tego psychicznego odrodzenia. Na Ukrainie i w Mołdawii Putin używa te metody które Rosja zawsze używała w okresie agresji od czasów Katarzyny Wielkiej. Manewry wojskowe, groźby gospodarcze, okłamana propaganda o osaczeniu Rosji przez agresję amerykańską i widmo faszyzmów ukraińskich i rumuńskich tępiących rosyjskich mieszkańców tych terenów, stają się podkładem do powokacyjnych zamachów jak ten który doprowadził do zajęcia Krymu a ostatnio do ogłoszenia niezależnej republiki w Doniecku na terenie okupowanego urzędu gubernialnego. Pamiętajmy jak Rosja wkraczała do Polski w 1792 jako obrońca prawosławia i złotej wolności szlacheckiej, a w roku 1939 jako obrońca ludu białoruskiego i ukraińskiego. Dziś robi to samo na Ukrainie jako obrońca Rosjan. Wyraźnie Putinowi zależy na wprowadzeniu chaosu na Ukrainie, ztorpedowaniu wyborów majowych i przejęcia wpływów bezpośrednich nad jak największą połacią Ukrainy, jeżeli nie całości. Skuteczność tej polityki bedzie uzależnione od determinacji Zachodu w nadchodzącej konfrontacji. W tej chwili groźba szerokiego konfliktu jest poważna bo rząd rosyjski jest jeszcze bardziej nieprzewidywalny niż zachodni. Uważam że Krym jest już “de facto” stracony ale resztę Ukrainy trzeba obronić. Przewlekłe ustne groźby sankcji nie są wierzytelne i nie budzą respektu, a raczej prowokują Rosję do dalszej agresji. Bardziej skuteczne byłyby decyzje o natury militarnej jak relokacja służb wojskowych do centralnej Europy i Morza Czarnego, przekaz nowej broni i doradców wojskowych do Kijowa, wywłaszczenie brudnych pieniędzy rosyjskiej mafii w bankach zachodnich, zakaz eksportu technologii komputerowej i wydalenie dyplomatów z ambasad zachodnich byłoby skuteczniejszym posunięciem. Sankcje nie będą bezbolesne dla Zachodu. Polska powinna jak najgoręcej pchać inne państwa UE w tym kierunku. Coprawda, najbardziej z takiej konfrontacji z Rosją skorzystają Chiny. Trudno. Lecz najwięcej straci gospodarczo Rosja, nie Europa. Pozatem czas już na nową wspólną europejską strategię energetyczną nie uzależnioną już od Gazpromu. Lepiej mało krzyku, a więcej akcji. Tak to robił w swoim czasie Ronald Reagan ze swoim wyścigiem zbrojeń i wierzono w skuteczność jego nastawienia do Rosji Sowieckiej jako “imperium zła”. Jego polityka była stanowcza ale dlatego przewidywalna i skuteczna. Prezydent Obama i jego europejscy sprzymierzeńcy powinni być równie stanowczy i skuteczni aby doprowadzić do ewentualnej stabilizacji na Ukrainie. Jak mówił kiedyś bardzo skuteczny prezydent Theodore Roosevelt, “Speak softly and carry a big stick”. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 11/04/2014