Monday 18 December 2017

Prawa obywatelskie – dwie rzeczywistości

+
Czy Home Office rzeczywiście darzył Polakόw w Wielkiej Brytanii “dobrą nowiną” na Święta?
8 grudnia na dramatycznej porannej wizycie pani premier Theresy May do Brukseli rząd brytyjski podpisał wspόlną umowę z Unią w sprawie praw obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii i obywateli brytyjskich zamieszkałych w krajach UE, jak rόwnież w sprawie rozliczeń budżetowych I przyszłości granicy pόłnocno-irlandzkiej. W tydzień pόźniej Rada Ministrόw pod przewodnictwem Donalda Tuska zatwierdziła tą umowę.
Home Office już 11 grudnia wysłało streszczenie wspόlnie uzgodnionego systemu rejestracji obywateli unijnych na okres po wyjściu z Unii Europejskiej.
Według tego tekstu obywatele unijni ktόrzy tu przybędą przed 29 marca 2019 będą mogli tu pozostać. Ci ktόrzy tu już żyli i pracowali legalnie przeszło 5 lat mogą uzyskać “settled status” (“status osiedlenia”) i będą mogli tu zamieszkać, pracować czy studiować na stałe, mając dostęp do tych samych usług w slużbie zdrowia, opieki społecznej czy emerytury co normalny obywatel brytyjski. Będą też mogli po roku od otrzymania statusu składać podanie o obywatelstwo brytyjskie. Jeżeli nie dopracowali tu 5 lat, to będą mogli złożyć podanie na “temporaty status” (tymczasowy status), a potem ponownie starać się o pełny “settled status” po upływie 5 lat. Najbliższa rodzina kandydata też będzie miała prawo złozyć podanie o “settled status” czy “temporary status”, albo indywidualanie albo jako rodzina. Dotyczy to rόwnież członkόw najbliższej rodziny ktόrzy jeszcze tu nie przybyli ale będą członkami tej rodziny w marcu 2019. Podanie ma składać się już tylko z małej ilości pytań (od 5 do 8 pytań według ministra imigracji Brandon Lewis) wyłącznie dotyczących tożsamości narodowej, miejsca zamieszkania i braku dowodόw przestępczości. Nie będzie już pytań dotyczących dochodόw, stanu majątkowego czy posiadania ubezpieczenia na zdrowie, ktόre do niedawna były wymagane przez władze brytyjskie przy składaniu podania na stałą rezydenturę. Osoby już posiadające stałą rezydenturę czy prawo pobytu na czas nieokreślony (“indefinite leave to remain” ktόry obowiązywał przed wejściem Polski do Unii) będą mogli otrzymać nowy status za darmo, a koszt administracyjny dla innych kandydatόw będzie wynosił tyle co paszport brytyjski (obecnie £72). Prawa osόb przybywających po marcu 2019 będą podlegać dalszym negocjacjom między UE i UK.
Rejestracja może już być rozpoczęta w drugiej połowie roku 2018, a więc jeszcze przed Brexitem i będzie można ją załatwić w ciągu dwuch lat okresu przejściowego ktόre prawdopodobnie będzie trwało do marca 2021. Składający powinni uzyskać decyzję w ciągu dwuch tygodni. Jedynymi potrzebnymi dokumentami winny być dowόd osobisty lub paszport, najnowsze zdjęcie, potwierdzenie adresu zamieszkania, adres emailowy i deklaracja o braku przestępczości. Podanie należy złożyć na internecie ale w wypadku trudności czy błędόw w aplikacji, urzędnik Home Office osobiście zwrόci się o poprawienie podania bez automatycznego odrzucenia go. Wszyscy składający podanie mogą czekać na terenie Wielkiej Brytanii dopόki ich podanie nie jest zatwierdzone. Apelacje przeciw odmowie będzie można składać do sądu brytyjskiego ktόre będzie interpretowało prawo według umόwy wynikającej z ostatecznego Porozumienia Wystąpienia (“Withdrawal Agreement”), raczej niż brytyjskich regulacji imigracyjnych.
Te szczegόły podało obwieszczenie Home Office, ale we wspόlnym dokumencie podpisanym jeszcze 8 grudnia przez głόwnych negocjatorόw unijnych i brytyjskich były jeszcze dodatkowe szczegόły ominięte przez Home Office. Po pierwsze, przez pierwsze 8 lat po zakończeniu dwuletniego okresu przejściowego (czyli od 2021 do 2028) sąd brytyjski będzie mόgł odwoływać sie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie interpretacji apelacji przeciw odrzuceniu wnioskόw o “settled status”, ale same sądy brytyjskie muszą posługiwać się prawem unijnym w Interpretacji praw obywateli unijnych. Wszelkie niejasności w interpretacji informacji w podaniu powinny być decydowane na korzyść aplikanta, a nie urzędu. Osoby ktόre tymczasowo opuściły Wielką Brytanię na okres nie przekraczający 5 lat też będą mieli prawo złożyć podanie o “settled status”, o ile wypracowały odpowiednią ilość lat przed wyjazdem. Nie będzie można dyskryminować obywateli unijnych odnośnie pracy czy świadczeń społecznych. Wszystkie prawa obywatelskie wyliczone w powyższej umowie mają być zatwierdzone w nowej Ustawie o Porozumieniu i Implementacji dotyczącej wyjścia z Unii, choć inne aspekty tych praw mają jeszcze być uzgodnione na dalszym etapie negocjacji w roku 2018.
Tak wygląda podarunek świąteczny od Home Office w dodatkowym opakowaniu negocjatorόw unijnych. Dobre wychowanie nakazuje aby darowanemu koniu nie zaglądać w zęby. Co prawda dentystą nie jestem, ale jednak z myślą o czytelniku, do tej szczęki zajrzę.

Po pierwsze, czy w ogόle możemy mieć zaufanie do takiego dokumentu wydanego przez Home Office, kiedy jesteśmy świadomi jakie są teraz realia? Przeszło 5 tysięcy obywateli unijnych już wysiedlono, najczęściej bez apelacji, po długim internowaniu w ośrodkach odosobnienia, niezależnie od tego czy posiadają tu rodzinę czy nie. Głόwnym motywem były popełnienia drobnych przestępstw czy braku oficjalnego adresu zamieszkania, co nie jest upoważnieniem do deportacji według prawa unijnego, a przeciez do marca 2019 ma jeszcze obowiązywać tu prawo unijne. Innym odmawiano prawo do stałej rezydentury z błahych powodόw lub z administracyjnego niedbalstwa, a odmowie często towarzyszył list naglący do natychmiastowego wyjazdu, też zupełnie niezgodnie z prawem unijnym. Wiemy że już służba zdrowia zaczyna domagać się zapłaty za zabiegi szpitalne, gospodarze domόw odmawiają wynajmu mieszkań a banki odmawiają pożyczki długoterminowej w atmosferze ogόlnego niepokoju I zastraszenia. Jest to tzw. “hostile environment” ogłoszony oficjalnie przez Theresę May jeszcze w roku 2010 jako metoda pozbywania się nielegalnych imigrantόw. Teraz obejmuje rόwnież obywateli unijnych przebywających tu zupełnie legalnie. W tej atmosferze zagrożenia jaką wiarę w nowy system rejestracji może mieć obywatel polski? Realia w ktόrym wydano powyższe oświadczenie wydają się być oparte o świat wirtualny, zdala od rzeczywistości ktόrą znają na co dzień zaszczuci obywatele unijni.
Po drugie, jeżeli sędziowie unijni będą mogli interpretować tu prawo unijne tylko przez pierwsze 8 lat, i to tylko w przypadku kiedy dobrowolnie zwrόcą się do nich sędziowie brytyjscy, to kto będzie monitorował w sposόb w ktόrym brytyjskie władze decydują o dostępie do “settled status”? Na razie to monitorowanie ma dokonywać ciało brytyjskie, ale w jakim składzie, z jakimi uprawnienami i z niejasnym mostem komunikowania swoich uwag do instytucji unijnych? Nie wiadomo jeszcze.
Po trzecie, “settled status” już nabiera dwuznaczności bo jest odpowiednikiem prawa stałego pobytu dla obywateli pozaunijnych, a wobec obywateli unijnych ma już bardziej rozszerzone znaczenie. Ta rozbieżność będzie powodem do wielu nieporozumień prawnych i adminstracyjnych. Ciekawe że we wspόlnej deklaracji negocjatorόw mowa jest tylko o “special status”, a nie “settled status”, czyli to drugie jest nomenklaturą czysto brytyjską. Zdecydowanie trzeba będzie tę nazwę zmienić.
Po czwarte, jest ciągle rόżnica zdań między Wielką Brytanią a Unią dotyczącą samej zasady rejestracji. Czy ma być tylko zatwierdzeniem istniejącego prawa pobytu, czy podaniem o nowy status? Jeżeli to pierwsze to dlaczego takie wymagania o doszukiwaniu potencjalnej przestępczości.
Po piąte, jaki jest poziom przestępczości ma być podstawą do odmowy, a więc i do deportacji. Home Office zapowiada ostrzejszy reżym w tej dziedzinie niż dotychczasowe prawo unijne, ale nie jest jasne do jakiego stopnia. Co prawda Home Office twierdzi że nie ma to dotyczyć drobniejszych przestępstw za kόre odbyte już karę, ale obecna praktyka jest inna. To musi jeszcze być wyjaśnione.
Po szόste, obecne prawodawstwo daje prawo obywatelom brytyjskim do zbadania informacji o sobie ktόre posiada Home Office. Ale obywatele unijni są wykluczeni z korzystania z tego prawa dostępu a to może znacznie utrudnić im składanie podania na pobut ktόry dla wielu co raz bardziej prypomina akt samooskarżenia.
Na koniec pozostaje wciąż zagadnienie jak szybko Home Office jest w stanie przeprowadzic 3 miliony podań o prawo pobytu w ciągu dwuch lat (czyli 4000 podań do załatwienia dziennie). Home Office zapowiada że rekrutuje tysięce nowych pracownikόw, zmienia swoją “kulturę działania”, konsultuje rόżne grupy narodowe (a przedewszystkiem Polakόw) i zamierza oprzec się też częściowo na danych uzyskanych od biura podatkowego i od ministerstwa zatrudnienia i usług społecznych (DWP). Uważam że bez udziału samorządόw, ktόre najwięcej o nas wiedzą, Home Office nie ma szansy dokonania tej rejestracji, bez ktόrej żaden obywatel unijny nie będzie miał prawa pozostania w Wielkiej Brytanii. Jak mają z tym dotrzec do 3 milionόw obywateli, wielu nie piśmiennych, czy nie znających języka angielskiego, czy bez dostępu do internetu, a w większości nieufnym wobec władz brytyjskich, szczegόlnie po ostatnich doświadczeniach? Na ostatniej konferencji o Brexicie w POSKu, organizowanym przez PUNO, przedstawicielka biura porad zapowiadała że pareset obywatli polskich po prostu będzie się ukrywało i żadnego dokumentu nie złożą. Jeżeli tak, to będzie to tragedia dla nas wszystkcih.
Takiego konia poklepać nie moźna. Przypomina konia trojańskiego.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski - 22 grudzień 2017

Tuesday 5 December 2017

Brytyjski Guantanamo

Czwartego września, w podlondyńskim ośrodku zatrzymania dla nielegalnych imigrantόw w Harmondsworth, zwanym potocznie “brytyjskim Guantanamo”, Marcin Gwoździński powiesił się
Normalnie wesoły pogodny 27-letni pracownik budowlany, po 11 miesięcznym pobycie za kratami zaczynał popadać w głęboką depresję i okazywał znaki wyraźnej choroby psychicznej. Świadkowie mόwili że przed śmiercią płakał i błagał o ambulans bo czuł że jego umysł poddawał się halucynacjom. Poprosił nawet o kopię Koranu, choć byl praktykującym katolikiem. Zignorowano jego prośby o pomoc. Po paru godzinach inni internowani odkryli jego jeszcze na w pόł żywe ciało zawieszone u belki stropowej. Polski kolega starał się go odratować ale nieskutecznie. Przewieziono go do szpitala gdzie, nie odzyskawczy przytomności, po paru dniach zmarł.
Był to trzeci przypadek samobόjstwa w ośrodku deportacyjnym w ciągu jednego miesiąca, a dziesiąty przypadek w tym roku. Harmondsworth jest jednym z szeregu takich ośrodkόw, często znajdujących się się na peryferiach lotnisk czy portόw, gdzie przetrzymuje się imigrantόw na czas nieokreślony przed ostateczną deportacją. Ośrodki są przeważnie w rękach firm prywatnych a więc nie podlegają potrzebie ujawnienia ich praktyk w wypowiedziach ministerialnych czy w odpowiedziach na pytania mediόw. Więźniowie nie są oskarżani o żadne przestępstwa ale podlegają restrykcjom w wyniku niejaśności ich prawa pobytu w Wielkiej Brytanii.
W tych ośrodkach zatrzymania “detention centres” (a jest ich 12) więźniowe często są trzymani za dnia w swoich celach w przez 10 godzin, rzadko mają dostęp do adwokatόw czy konsuli ze swoich krajόw, i nie mają prywatności nawet przy załatwieniu czynności fizjologicznych. Mają słabą znajomość swoich praw, tymbardziej że mają rόwnie słabą znajomość języka angielskiego. Czasem taki więzień może być zatrzymany aż 4 lata, bez adwokata, czy tłumacza, czy należytej opieki lekarskiej, nim się go ostatecznie wydali z kraju. Władze tych ośrodkόw zatrzymania nie mają żadnego obowiązku informować jak długo więzięń będzie zatrzymany, a najczęściej nawet Home Office nie ma odpowiedzi na takie pytanie. Decyzja wysłania tam więżnia wydana jest przez urzędnika Home Office, ktόry często nie musi przed nikim usprawiedliwić swojej decyzji i może nawet “zapomnieć” o swoim więzniu, jeżeli nic nowego w jego sprawie nie następuje. To trochę jak zapomniany więzień Edmond Dantes osadzony w Chateau d’If.
Inspekcja poselska w roku 2015 stwierdziła że warunki dla internowanych przypominają więzienia dla szczegόlnie niebezpiecznych kryminalistόw, mimo że większość internowanych nie jest winna żadnego przstępstwa, a inni tam się znajdują po drobnych przewinieniach jak pijaństwo czy kradzież ze sklepu. Internowani tłumaczyli posłom jak dużo było prόb samobόjstwa (przeszło 350 w roku 2014, a 395 w roku 2015), jak kobiety były seksualnie molestowane przez dozorcόw, i że w czasie wizyt szpitalnych nie zdejmowano więźniom kajdanek. Jeden więzień opisywał jak znalazł się w obozie po przebyciu tortur jako niewolnik w drodze do Anglii, zjawił się bez paszportu, i czeka przeszło 3 lata w ośrodku na decyzję, dlatego że pochodzi z nieokreślonego terenu na pograniczu Nigerii i Kamerun. Ze względu na niepewność co do swojej przyszłoścu już parokrotnie starał się udusić prześcieradłem. Posłowie uważali że όwczesny system był zarazem upokarzający dla internowanych, ale rόwnież nie skuteczny. Okazało się że na końcu roku 2014 trzymano w tych ośrodkach 3462 więźniόw, z ktόrych 397 trzymano już przeszło 6 miesięcy, 108 dłużej niż jeden rok, a 18 dłużej niż dwa lata. Przeszło 30,000 przewaliło się w sumie przez te ośrodka w jednym tylko roku. Komisja poselska zaproponowała aby trzymano internowanych bez decyzji nie dłużej niż 28 dni, aby nie trzymać w nich kobiety w ciązy ani dzieci i apelowali o bardziej staranne dopilnowywanie zdrowia pszychicznego zatrzymanych. Rząd nie zwrόcił na te rekomendacje żadnej uwagi, za wyjątkiem w sprawie trzymania tam dzieci. Obecnie dzieci internowanych rodzicόw zostają teraz oddzieleni od rodzicόw i przekazani rodzinom zastępczym.
W tym roku Home Office podaje że około 210 osόb przebywa w tych obozach dłużej niż jeden rok. A więc system jeszcze bardziej się zaostrzył.
Oryginalnie ośrodki były przeznaczone dla cudzoziemcόw, ktόrych podania na pozostanie w Wielkiej Brytanii zostały albo odrzucone, albo były jeszcze rozpatrywane. Są wśrόd nich azylanci i ludzie ktόrych kraj pochodzenia, jak np, Iran czy Algeria, nie przyjmie ich spowrotem. Są tacy ktόrzy mieszkali już w Wielkiej Brytanii wiele lat ale ich narodowoć jest nie jasna. Ostatnio gazety pisały o kobiecie ktόra przyjechała tu jako dziewczynka z Jamaiki przeszło 50 lat temu, jeszcze przed wprowadzeniem ostrej Ustawy Imigracyjnej z roku 1971, ale teraz nagle podpadła jakiemuś urzędnikowi bo nie posiada pisemnego uzasadnienia przyjazdu, mimo że ma tu liczną rodzinę z wnukami, a Jamajkę nigdy nawet nie odwiedziła.
Srogość systemu oparta była na ostrym zaczepnym reżymie wprowadzonym w roku 2010 przez panią Theresa May, ale jeszcze pełniącej wόwczas funkcję ministra spraw wewnętrznych. Reżym ten nazwała “hostile environment” (czyli “wrogie środowisko”) i był przenaczony dla potencjanych nielegalnych imigrantόw. Użyła to określenie, przedstawiając swόj projekt w parlamencie, i jej urzędnicy chętnie dostosowali się do wprowadzenia odpowiedniej atmosfery strachu dla wszystkich imigrantόw pozaunijnych. Społeczeństwo brytyjskie, w rosnącej obawie przed słabo kontrolowanymi falami nowych imigrantόw, przyjęło pojęcie “wrogiego środowiska” z aprobatą.
Ten ostry reżym nie był zwrόcony przeciw obywatelom unijnym, ktόrzy w końcu mieli tu prawo pobytu, chyba że popełniali poważne przestępstwa albo byli wyławiani przez europejskie listy gończe, z ktόrych korzystały przedewszystkiem władze polskie wysyłając masowo owe listy za rόwnie drobne i ciężkie przestępstwa.
Referendum w sprawie Brexitu zmieniło wszystko. Jeszcze Wielka Brytania nie wyszła z Unii a już urzędnicy z Home Office dobrali się do obywateli unijnych, a szczegόlnie Polakόw ktόrych było liczbowo najwięcej, polując na nich jak lwy na pojedyncze zabląkane ofiary ze stada, do ktόrych można by się przyczepić. Ostatnio w raporcie do komisji Parlamentu Europejskiego dawałem wiele przykładόw. Na przykład 25-letni Polak z miasteczka Thameside, żyjący z partnerką i 7-letnim synem, na stale zatrudnionym i zamieszkałym tu 8 lat. Aresztowany za pijaństwo podpisał dokument nieświadomie ktόry okazał się być zgodą na deportację. Apelował jeszcze z ośrodka ale deportowano go dzień przed trybunałem apelacyjnym. Teraz od 9 miesięcy kontaktuje się z synkiem przy pomocy Skype’a. Podobnie 25 letni Polak z Cardiff, żonaty z jednym synem, znalazł się w ośrodku za pijaństwo i po czasie został deportowany. 32 letnia Polka, kosmetyczka z Bishop Stortford, w UK od 2012, aresztowana za rzekomą kradzież płynu do paznokci, przekazana do ośrodka deprtacyjnego dla kobiet w YarlWood, też podpisała dokument ktόrego treści nie rozumiała i została w rezultacie deportowana. Inny znowu był kierowcą TIRu ktόrego złapano na sfałszowaniu swojego tachografu. To co łączy te sprawy to popełnienie drobnegp przstępstwa, słaba znajomość języka, brak dostępu tłumacza czy obrońcy i wrogie, wręcz aroganckie, podejście urzędnikόw brytyjskich. Według danych Home Office, 5321 obywateli unijnych deportowano na siłę w pierwszych 9 miesiącach tego roku, wbrew przepisom unijnym.
Historia Gwoździńskiego była podobna. W październiku ubiegłego roku miał awanturę z dealerem cannabisu, został aresztowany i przewieziony do Harmondsworth. Nie miał innych poprzednich przestępstw i zarabiał na budowie, więc przy pomocy rodziny starał się o apelację przeciw deportacji. Zapowiedziano mu że niebawem będzie uwolniony. Potem cofnięto tą informację. Nie wytrzymał z powodu braku informacji dotyczącej długości okresu swojego pobytu w ośrodku. W wyniku zaburzeń psychicznych, i użycia powszechnie udostępnionego w więzieniu narkotyku “spice”, odebrał sobie życie. Oburzeni jego koledzy w ośrodku, głόwnie też Polacy, zatrymani tak jak on za drobne przestępstwa, podpisali protest przeciw nieprawemu traktowania go przez władze więzienne. Dokument ten z blędami ortograficznymi przedrukował niedzielny “Observer”. Niebawem większość tych protestujących świadkόw szybko deportowano, lub przeniesiono do innych ośrodkόw.
Mam nadzieję że władze polskie zareagują na to stałe i systematyczne poniżanie i deptanie zasadniczych praw polskich obywateli w tym kraju, z tą samą energią z jaką zareagowali po zabόjstwie Polaka, Arkadiusza Jόźwika, w Harlow rok temu. Powinni też stanowczo przypomnieć negocjatorom unijnym że obecne traktowanie polskich i innych unijnych obywateli gdy Wielka Brytania jest jeszcze członkiem Unii, jest ostrzeżeniem jak mogą być traktowani obywatele unijni po Brexicie, jeżeli nie będą pod ochroną Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 8 grudzień 2017