Wednesday 20 March 2013

Pomnik Powstańców w Portsmouth

W sobotę wybieram się do Portsmouth ze sztandarem koła SPK nr. 11. Liczę na dobra pogodę. Jadę na zaproszenie Ottona Hulackiego, czcigodnego prezesa Komitetu Odbudowy Pomnika Powstańców Listopadowych aby uczestniczyċ w poświęceniu tego pomnika. Otton jest również prezesem Towarzystwa Przyjaciół ORP “Błyskawica” na wyspie Isle of Wight i jednym z najaktywniejszych nestorów polonii brytyjskiej. Mimo swoich kuli i 93 przeszło lat ten wiecznie uśmiechnięty weteran Drugiego Korpusu jest pełen energii i zapału myślący praktycznie i działający skutecznie w wspieraniu swoich specyficznych projektów. Pozostaje też jedynym członkiem Zarządu SPK Wielka Brytania który nie uległ pokusie współudziału w likwidacji SPK. Ten niemal jedyny autentyczny kombatant w Zarządzie nie został mianowany jednym z powiernikiem fundacji PCA ze swoim samowybieralnym zarządem. Trudno oceniċ które było większym poczuciem do dumy, czy powstanie i odnowienie pomnika na brytyjskim cmentarzu w porcie brytyjskiej marynarki wojennej, czy przetrwanie pamięci o tych 212 bohaterów Powstania Listopadowego którzy zawitali okrętem w Portsmouth w styczniu 1834. Okrętów z polskimi żołnierzami było originalnie trzy. “Elisabeth”, “Union” I “Marianne”, wynajętych przez pruskie wojsko aby wysłaċ upartych podoficerów I żołnierzy jak najdalej od Europy. Zołnierze przetrwali nie tylko upadek Powstania ale również trzy ciężkie lata w twierdzach pruskich w Elblągu i Grudziądzu. Pruskie wojsko robiło wszystko aby tych powstańców nakłoniċ do powrotu do podbitego Królestwa Polskiego gdzie czekał dla nich pobór 15-letni do carskich pułków karnych. Bito ich w pruskich więzieniach, głodzono, torturowano przez przetrzymanie w tzw. “łatach”, czyli celach gdzie nie mogli ani staċ, ani siedzieċ ani kłaśċ się. Dopiero pod naciskiem rządów Anglii I Francji wypuszczono ich pod warunkiem że nie zostaną w Europie. Celem trzech okrętów miały byċ Stany Zjednoczone. Tymczasem okręty rozdzieliła burza. “Elisabeth” dopłynął do Le Havre we Francji. Po interwencji generała Dwernickiego w Paryżu pozwolono 158 żołnierzom z tego statku osiąśċ we Francji. Drugi okręt “Union” zawitał do Harwich, w wschodniej Anglii, skąd przewieziono 219 żołnierzy do Algierii i wcielono do Ligi Cudzoziemskiej. Okręt “Marianne” dobrnął do Portsmouth. 212 polskich żołnierzy, wśród nich już tylko 2 oficerów, ale za to 13 bohaterów odznaczonych orderem Virtuti Militari, domagało się przewiezienia do Francji. Załoga była zdeterminowana popłynąċ po remoncie statku do Ameryki ale żołnierze nie dopuszaczli do odpłynięcia I konfrontacja trwała 5 tygodni. Anglicy I ks Czartoryski proponowali aby również odpłynęli do Algieru ale na to nie zgadzali się polscy żołnierze. Nie chcieli służyċ w obcym wojsku narzucającym niewole ludom Afryki. Mieszkańcy Portsmouth przejęli się tym dramatem i interweniowali u premiera. W końcu władze brytyjskie zezwoliły na tymczasowy pobyt w Anglii. Z czasem pobyt okazał sie jednak stały. Żołnierze pochodzili z różnych dyscyplin wojskowych. Byli kawalerzystami (krakusi i poznaniacy) , grenadierami, piechurami, artylerzystami, saperami. Najwięcej było “czwartaków”, pochodzili z legendarnego czwartego pułku piechoty. Ich bohaterstwo w czasie bitew z Moskalami, wytrwałośċ wobec pruskich szykan i głęboki patriotyzm nie podlegały kwestii ale byli to przeważnie podoficerowie i szeregowcy. Mieli dużo pretensji do swoich oficerów i “paniczów” którzy sprzeniewierzyli hasła Powstania swoją uległością wobec Caratu a na koniec opuścili swoich podwładnych w niewoli pruskiej uchodząc od razu na Zachód. Wobec tego żołnierze z “Marianne” zradykalizowali swoje poglądy polityczne tworząc grupę pod nazwą “Lud Polski – Grudziąż” który prowadził ostre polemiki z Towarzystwem Demokratycznym i potępiał paryski Hotel Lambert. Ich radykalizm społeczny posunął się tak daleko że sprzeciwiali się nie tylko do pańszczyzny ale w ogóle do pojęcia własności prywatnej. “Kiedy uznajemy prawo do życia równe dla wszystkich ludzi, obalamy już przez to samo potworne prawo własności indywidualnej. Jak prawo do życia jest wspólne, tak i własnośċ jest wspólną.” “Bólem polskiego ludu jest głód, zimno, choroby, chłosta, wzbronienie umysłowego wzrostu. Nędzę sprowadzają posiadacze, cierpią nieposiadacze. “ *Ojczyzna nasza to jest Lud Polski, zawsze była odłączoną od ojczyzny szlachty; i jeżeli było jakie zetknięcie pomiędzy krajem szlachty a krajem Ludu Polskiego , miało one niezaprzeczone podobieństwo styczności, jaka zachodzi pomiędzy zabójcą a ofiarą.” Gorzkie słowa. Był to jeden z pierwszych zwiastunów polskiego socjalizmu romantycznego poprzedzający późniejszy socjalizm naukowy Karola Marksa. Zresztą późniejszy marksistowski cytat “byt określa świadomośċ” pasuje do tych zradykalizowanych zgorzkniałych żołnierzy jak ulał. W Polsce byli często chłopami pochodzenia pańszczyznaniego. Warunki ich życia w Portsmouth były z początku dośċ podłe. Magistrat miasta Portsmouth ulokował ich w dawnym szpitalu cholerycznym, który był właściwie tylko drewnianym barakiem znajdującym się pod murem fortecy morskiej Portsea. Angielski autor współczesny opisywał ich byt jak następuje: “ Był to wąski budynek , wzniesiony z drzewa pokrytego słomą, z oknami po obu stronach, tak że można go było przejrzeċ na wylot. …Wewnątrz zamieszkiwało ponad stu Polaków.” W tym baraku wszystkie rzeczy były własnością wspólną. Dzielili chłód i głód i wspólne mienie. Przedstawiciele Towarzystwa Demokratycznego organizowali dla nich nauki czytania, pisania, arytmetyki I historii Polski. Uczyli się też języka angielskiego i francuskiego. Żołd faktycznie wypłacał rząd brytyjski po 5 szylingów i 3 pensy tygodniowo, zaś 10 szylingów dla oficerów. Zołnierzom-chłopom takie podziały nie odpowiadały. Istniały mocne zatargi z oficerami które czasem nagłaśniały gazety lokalne. Ale anty-rosyjskie nastroje mieszkańców miasta powoli ocieplały warunki życia. Z czasem powstańcy zapoznali się bliżej ze środowiskiem brytyjskim, pobrali się z lokalnymi Angielkami, nawiązali kontakt z angielskimi czartystami, znależli zatrudnienie w mieście i też często na farmach, szczególnie w czasie żniw. Wielu wyjechało do Londynu, a nawet dalej do Ameryki i Francji. Kilku wróciło do Polski i brało udział w Wiośnie Ludów a potem w Powstaniu Węgierskim. Jeszcze w roku 1846 mieszkało w Portsmouth 78 Polaków. Od jednego z tych emigrantów, Józefa Sosnowskiego, pochodzi Len Goodman, sędzia w popularnym serialu telewizyjnym “Strictly Come Dancing”. To pochodzenie wyszło na jaw w zeszłym roku w czasie programu badającego jego drzewo genealogiczne. “Wszyscy mieszkańcy mający z nimi stycznośċ chwalą ich postępowanie I pracowitośċ,” pisał o nich londyński “Times” w roku 1834. Skąd my to znamy. Ta sama praca upokarzająca przy zmywakach i na farmach oczekiwała póżniej wykształconych Polaków-żołnierzy po Drugiej Wojnie Światowej. To samo oczekiwali młodzi Polacy którzy tu przybyli masowo niemal 10 lat temu już jako obywatele unijni. Ta sama harówka, ale również ta sama pochwała polskiej etyki pracy. Stulecia i nowe pokolenia nie zmieniły naszej natury na brytyjskiej glebie. Póżniej już zaczęliśmy się dorabiaċ, zakładaċ rodziny, obrastaċ nieco w piórka. Ci powstańcy w Portsmouth to nasi protoplaści. A więc i za to powinnyśmy czciċ ich pamięc i pochyliċ sztandar. Okazały pomnik ku czci powstańców na cmentarzu Kingston powstał w roku 1970, projektowany przez Halinę Rawicz-Rawę. Powstał z inicjatywy Koła 4 Pułku Piechoty Legionowej w Londynie. Członkowie pułku uważali siebie jako spadkobierców Czwartaków z Powstania. Ale po roku 1971 funduszy zabrakło. Dalszą konstrukcję pomnika zawieszono a tablice pamiątkowe zostały złożone w biurze architekturalnym magistratu w Portsmouth. Sprawa odżyła w roku 1998 i powstał Komitet Odbudowy Pomnika z inicjatywy naszego niezastąpionego Ottona Hulackiego i pod honorowym patronatem prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.W roku 2004 odbyła się uroczystośċ odsłonięcia I poświęcenia nowego pomnika w obecności burmistrza Portsmouth, polskiego ambasadora, Stanisława Komorowskiego, polskich sztandarów kombatanckich i młodzieży polskiej przebranej w powstańcze mundury. Architektem tym razem był Stefan Jakóbek, syn powstańca warszawskiego I główny architekt magistratu. Pomnik Powstańców Listopadowych, Pomnik Katyński, Pomnik Sił Zbrojnych, Pomnik Lotników jak I inne większe czy mniejsze nasze pomniki porozsiane po Wyspach Brytyjskich pozostają wspaniałym świadectwem naszych osiągnięċ I naszą kartą wizytową wobec tubylców ale zostawiamy po sobie pomnik jeszcze cenniejszy – przyszłe pokolenia polskich rodzin które będą świadczyċ o naszych osiągnięciach nie tylko jako bohaterowie wojen ale również w świecie nauki, kultury I życia gospodarczego tego kraju. Wiktor Moszczyński “Dziennik Polski” 22 marzec 2013

Tuesday 5 March 2013

“Aspire”

Do czego aspirujemy jako nowa wielka złożona diaspora w Wielkiej Brytanii? Stara polonia ( a przed nią stara emigracja) miała swoje cele, w większości już spełnione. Polska jest już wolnym niepodległym państwem ze swoimi wadami ale też wielkimi zaletami, znajduje się w Unii Europejskiej, przyłączona jest do NATO, Polacy starzy i młodzi mogą kursowaċ bez problemu między Polską a Wielką Brytanią i posiadać podwójne paszporty. Istnieje wciąż POSK z największą biblioteką polską poza Polską, Instytut Sikorskiego, polskie ośrodki kombatanckie i parafialne, liczne szkoły sobotnie, osiedla dla starców, świetlica w Fenton i szereg nowszych klubów jak “Orzeł Biały” na Balham. Stawiono gdzieniegdzie pomniki jak katyński na Gunnersbury, generała Sikorskiego na Portland Place i PSZ w Arboretum. A reszta to sprawa indywidualnego dorabiana się nowszych z angliczałych już nieco pokoleń. Dorobek jest wyraźny. A więc misja skończona. Ale jakie cele mogą mieċ nowoprzybyli? Co oni mogą tworzyċ? Jakie będa ich osiągnięcia na terenie Wielkej Brytanii? Jaki dorobek i jakie pomniki? Większośċ odpowiedziałaby na to że to za wcześniej. Na razie muszą się dorobiċ. Muszą rozwinąċ swoje kariery i założyċ swoje rodziny lub sprowadziċ je z Polski. Do nie dawna tylko 20% było pewne że zostanie na Wyspach na czas dłuższy a co dopiero na stałe. Dopiero ostatnio ten procent znacznie się podniósł, najczęściej na tle sukcesów zawodowych lub potrzeb dzieci chodzących już do angielskich szkół. Pozatem pozostaje huczne życie towarzyskie w postaci koncertów z Polski i polskich pubów, a pozatem kościół I szkoła sobotnia dla swoich pociech i mniej pociesznych nastolatków którzy na ogół wolą już towarzystwo z ulicy i szkoły brytyjskiej niż z polskich organizacji. Tymczasem media i politycy brytyjscy dojrzewają wreszcie do pogodzenia się z permanentnym pobytem polskich mas w Wielkiej Brytanii. Wobec tego potrzebują obraz w którym mogą nas przedstawiċ swoim czytelnikom i wyborcom. Liczą też że w jakiś sposób nawiążą z tą nową polonią kontakt bo będą chcieli liczyċ na polskich czytelników, na polskie reklamy i na polskich wyborców. Oczekują wobec tego od nas jakiegoś profilu własnego wyrobu. Jeżeli tego nie dostarczymy to nadadzą nam odgórnie swój własny. Nie koniecznie będzie to dla nas wizerunek pochlebny. Mamy wystarczająco osób nie przychylnych nam czy obawiających się naszej konkurecyjności na kurczącym się rynku pracy a również polityków i redaktorów schlebiającym nurtom anty-imigracyjnym by się obawiaċ że możemy zakónczyċ na równym kobiercu razem z bogu ducha winnymi Bułgarami i Rumunami. Czy chcemy aby nas widziano tak jak przez wiele lat widziano nas w Stanach Zjednoczonych gdzie każdy pijany psychicznie i intelektualnie ograniczony Kowalski czy Izbecki w sztuce teatralnej czy serialu telewizyjnym reprezentuje kiczowaty obraz “Polacks” widziany przez ogół Amerykanów? Z tym profilem amerykańska polonia bezskutecznie walczy. Dochodzą do tego Hollywoodzkie scenografy z Polakami żydożercami. W najlepszym przypadku występuje przemianowana wersja naszej kuchni. Mam tu na myśli popularną restaurację afrykańską w Cleveland, Ohio, w której ulubioną, bo najtłuższą potrawą czarnoskórych klientów jest oparty częściowo na polskiej kiełbasie tzw. “Polish Boy”. Jesteśmy tam też ofiarami słynnych “Polish jokes” które działają na Polaków jak czerwona płachta na byka i przez to są tym popularniejsze im mniej są politycznie poprawne. Tego dotychczas w Anglii uniknęliśmy bo widziano nas raczej jako osoby wykształcone, pracowite, nieco “middle class”, tyle że posiadające trudne nazwiska. Te nazwiska stały się stałą rubryką humoru brytyjskiego i z tym można było żyċ. Poza tym byliśmy niewidzialni. I całe szczęście. Ale jest nowa rzeczywistośċ.Jesteśmy wszędzie i jak nas widzą (a rzeczywiście nas widzą) tak nasz będą pisaċ. Po odkryciu że język polski jest drugim najczęszciej używanym językiem Wielkiej Brytanii Polacy są już pod stałą obserwacją. Wiedzą o naszej pracowitości, naszym pociągu do alkoholu, naszym podkradaniu złowionych ryb i naszej wiary katolickiej. Wszędzie też widaċ polskie sklepy do których tubylcy co raz częściej zaglądają a hindusi i Tesco konkurują w sprzedaży polskiej żywności jeszcze taniej niż polskie sklepy. Poza tymi szczegȯłami jesteśmy jeszcze medialnym białym płótnem którego możemy zamalowaċ w naszych barwach lub zostawiċ to innym. Ton tego wizerunku musi już byċ tworzony przez elity nowego narybku, jak Polish City Club, Polish Professionals, Polish Psychologists, Polish Student Societies, Poland Street i liczne polskie organizacje w terenie. Nie tworzą to przez jakieś deklaracje ale przez swoją działalnośċ zawodową, obywatelską i rodzinną. Kupują mieszkania, zakładają biznesy i wysyłają dzieci do brytyjskich szkół. Z tym że powinna to byċ działalnośċ świadoma i skoordynowana. Poważnie nad tym zastanawia się grupa “Aspire” składająca się z działaczy Polish City Club pod przewodnictwem Doroty Zimnoch i paru działaczy ze starszej polonii. Przygotowują program aktywizacji obywatelskiej Polaków w Wielkiej Brytanii oparty na promocji nowoczesnego polskiego wizerunku z którym Polacy będą się czuċ dobrze i który chcieliby promowaċ wobec mediów brytyjskich i Westminsteru. Podkreślają przedewszystkiem wielki potencjał Polaków jako przyszłych uczestników w życiu obywatelskim Wielkiej Brytanii, czyli jako przyszłych członków organizacji profesjonalnych, izb handlowych, związków zawodowych, organizacji mieszkańców swojego osiedla, rad szkolnych, grup nacisku i jako wyborców i potencjalnych kandydatów w wyborach. Pamiętajmy że w zeszłym roku w samym tylko Londynie było przeszło 92 tys. wyborców z polskim obywatelstwem, a więc półtora razy tyle wyborców ile znajduje się w jednym przeciętnym brytyjskim okręgu parlamentarnym. Jako obywatele unijni będą mogli braċ udział w wyborach samorządowych w kwietniu i europejskich w maju. Będą również mieli możnośċ równocześnie udziału (tu piszę szeptem) w oddzielnych wyborach dla polskich eurodeputowanych. Ale z jakimi wystąpią dezyderatami wobec kandydatów którzy ich podejdą? Czy będziemy mieli poglądy oparte tylko na naszych warunkach gospodarczych czy wierzeń religijnych? Czy mamy jakiś wspólny cel w wyborach samorządowych czy europejskich? Przynajmiej powinnyśmy głosowaċ za partiami i kandydatami którzy nie chcą zerwaċ stosunków między Wielką Brytanią a Unią Europejską I którzy nie będą wprowadzaċ negatywne oceny pobytu Polaków w Wielkiej Brytanii. W tym weekendzie na uniwersytecie w Warwick odbywa się Szósty Kongres Polskich Stowarzyszeń Studenckich na uniwersytetach brytyjskich. Grupa “Aspire” chce przedstawiċ swoje postulaty na spotkaniu z tymi studentami. Liczą na to że będzie można zanalizowaċ jakie są bariery które powstrzymują Polaków przed wykorzystaniem swojego pełnego potencjału na Wyspach Brytyjskich. Do jakiego stopnia działa tu pewien strach przed zwróceniem na siebie niepotrzebnej uwagi ? Może też dlatego że sami boją się własnego wizerunku w tym kraju? A może ciąży tu obawa czy w ogóle chcą pozostaċ w tym kraju. Głównymi tematami tego Kongresu mają byċ dyskusje nad miejscem nauki polskiej na szerszej arenie europejskiej i możliwości powroty studentów do Polski po studiach. “Aspire” wolałaby aby jednak duża częśċ tych studentów widziała swoją przyszłośċ w tym kraju. Ale studenci są studentami i mogą się wachaċ nad swoją przyszłością. Świat stoi przed nimi otworem. Natomiast demografia robi swoje. “Aspire” przypomina że polskie matki rodzą przeszło 20,000 dzieci rocznie na tych Wyspach. Mieszka tu przeszło 220,000 potencjalnych polskich matek w wieku 20 do 34 lat. Dzieci tu urodzone są nowym magnesem króry przyciąga polskie rodziny do pozostania na terenie Wielkiej Brytanii. Czy chcemy czy nie chcemy młodych Polaków będzie tu co raz więcej. Będzie co raz więcej polskich przedsiębiorców i naukowców; ale również będzie co raz więcej przestępców I społecznych niedobitków. Który aspekt będzie bardziej widoczny? Nie możemy pozostaċ w takiej liczbie w tym kraju bez wyrazu, bez oblicza. Grupa “Aspire” ma rację. Nowa diaspora polska musi tworzyċ to oblicze sama swoją postawą rodzinną, swoją etyką pracy i swoim zachowaniem obywatelskim. W ten sposób zjedna sobie szacunek mediów I polityków. Jeżeli tego nie zrobią nasz wizerunek stworzą inni z alternatywnym porządkiem dziennym i będziemy nieporadnym pośmiewiskiem jak nasi rodacy po drugiej stronie Atlantyku . Wiktor Moszczyński “Dziennik Polski” 8 March 2012