Friday 9 May 2014

Podzielona Pokuta Wojenna

Szumi las, piękny, brzozowy, na tle błękitnego nieba. Z lasu skarpa pokryta białą koniczyną spada łagodnie w kierunku wąskiej kolei jednotorowej. Śliczny krajobraz nie pozostaje jednak tylko domeną przyrody. Wśród roślin ujawnia się nagle błysk z lufy karabina, migocze rogatywka z orzełkiem. Partyzanci z białoczerwonymi opaskami AK podkradają sie powoli w kierunku szyn. Przycupnęli. Czekają. Brudni, nieogoleni, głodni, mówią o jedzeniu. Ślinka im leci na myśl o bigosie, gularzu. Nagle słychać turkot i sapanie parowozu. Nadjeżdza długi pociąg ciągniący około 10 zamkniętych wagonów bydlęcych. Na dwuch wagonach widać gniazdka w której siedzi po dwuch niemieckich żołnierzy z karabinami maszynowymi. Na widok czerwonego znaku maszynista zatrzymuje lokomotywę. Wyskakuje aby sprawdzić powód tej przeszkody. W tym momencie “AKowcy” dają ognia. Celują w maszynistę i strażników. Nie od razu wszystkich unieszkodliwili. Już wyskakują zza krzaków koniczyny i atakują frontowym atakiem przez otwarte pole. Nagle jakiś Niemiec strzela do nich. Zabija dwuch. Znowu przycupnęli. Dają znów ognia. Cisza. Lecą już bez dalszych przeszkód do wagonów. Dowódca podbiega do pierwszego lepszego wagonu, odrygluje i otwiera z wielkim łomotem. I znowu cisza. Wagon przepełniony więzniami w pasiakach. Dowódca przygląda im się przez chwilę z niesmakiem...…poczem zamyka znowu drzwi i rygluje. Biegnie do pierwszego wozu tuż za lokomotywą, otwiera, dobija sztrzałem rannego niemieckiego strażnika i odkrywa broń i mundury Wehrmachtu. Cały zespół rzuca się do tego wagonu ignorując wagony z więzniami “bo,” jak tłumaczy jeden, “to prawdopodobnie głownie Żydzi. To taka sama zakała jak komuniści. Niech zginął marnie.” Po zaopatrzeniu się w niemiecką broń i hełmy, partyzanci odchodzą z łupem w kierunku lasu zostawiając Żydow w zamkniętych wagonach. Dopiero w ostatniej chwili jden z “AKowców”, faktycznie zakamuflowany niemiecki Żyd, podbiega do wagonów i zaczyna Żydów wypuszczać. Pozostali przyglądają się z dala w groźnym milczeniu. Poczem wyrzucają śmiałka z oddziału; paru było gotowaych nawet jego rozstrzelać. Czy to co opisuje jako scenę z serialu niemieckiego “Nasze Matki, Nasi Ojcowie” byłoby w ogóle możliwe? Czy wśród szeregów AK były takie jednostki które były gotowe skazać więżniów żydowskich na glódującą śmierć w wagonach, lub powrót do obozu zagłady? Pierwsza reakcja mówi od razu: Nie, to niemożliwe. AK była jedyną nie żydowską organizacją podziemną pod okupacją niemiecką w Europie która założyła oddział do ratowania Żydów i pomagała Żydom uciekać z getta i przeczekać okupację w klasztorach, sierocińcach i prywatnych domach. Organizacja Żegota, składająca się z niemal 100 oddziałów, uratowała od zagłady około 14 tysięcy Żydów. Władysław Bartoszewski ocenia że “przynajmniej parest tysięcy Polaków partycypowało w różnych sposobach i formach w akcji ratowania Żydów” a około 50,000 Polaków zginęło za ochronę Żydów. Wiemy że w muzeum Yad Vashem 6454 drzew honorujących osoby które ratowały Żydów są dedykowane Polakom i polskim rodzinom, którzy również najwięcej ryzykowali. Za przechowanie Zydów, Niemcy rozstrzewali nie tylko polskiego gospodarza domu, ale całą jego rodzinę. Wiemy też że w zawieruszy wojennej, wobec atmosfery teroru i bezustannej anty-semickiej nienawistnej propagandzie niemieckich okupantów, przedwojenne nastroje anty-semickie w pewnych środowiskach zaowocowały w formie udziału w polowaniu na Żydów, szaczególnie w lasach, zdala od wielkich miast. Również zakusy posiadania mienia żydowskiego deprawowały poczucie przyzwoitości niejednemu Polakowi. Była to era Żegoty, ale była to również era szmalcowników. Podziemne władze starały się panować nad przesądami bogobojnych chłopów polskich którzy wierzyli że to Żydzi zamordowali Chrystusa, czy polskich narodowców dla których obecność Żydów w Polsce była zagrożeniem dla monoetnicznej państwowości Polski . Zresztą wielu Polaków wyrzuconych ze swoich mieszkań przez Niemców nie miało tu wyboru gdy zakwaterowano ich w mieszkaniach pożydowskich. Władze sprawiedliwości AK skazywały na śmierć osoby które denucjowały Żydów władzom niemieckim lub ich szantażowały. Z takim koktailem teroru, chciwości, zubożenia, upokorzenia narodowego, władze podziemne starając utrzymać poczucie moralności i godności narodowej, miały bardzo trudne zadanie. Ale jestem przkonany że nawet odizolowany gdzieś w głuchej puszczy polskiej oddział Armii Krajowej nie zachowałby się w sposób pokazany w filmie “Nasze matki, nasi ojcowie”. Może tak zareagowałyby niektóre jednostki z Narodowych SDił Zbrojnych, ale i tu trudno uwierzyć w taki incydent. Zresztą fikcyjny oddział “AKowców” który ukazał się w filmie niemieckim był przesiąknięty atmosferą nienawiści do Żydów od pierwszego ich wystąpienia kiedy żołnierze zapewniali lokalnych wieśniaków do których zwrócili się o zaopatrzenie że wśród ich szeregów nie ma żadnych Żydów bo Żydów “potopiliby jak kotki”. O stosunkach polsko-żydowskich w czasie wojny będziemy jeszcze długo dyskutować z historykami polskimi I żydowskimi starając doceniać te tematy obiektywnie. Możemy tylko śmiało powiedzieć że jako naród, mimo wielu indywidualnych i lokalnych przestępstw wobec Żydów, nie ponosimy odpowiedzialności za inicjowanie czy wykonywanie Holocaustu w naszym kraju, i gdyby nie inwazja niemiecka i lata okupacji, wszyscy Żydzi polscy byliby żywi. Natomiast zupełnie nie widzę powodów dlaczego musimy licytować się o nasze grzechy wobec widzów niemieckich. Ten naród dalej ponosi odpowiedzialność za wywołanie demonów nienawiści I umożliwienia im w wykonaniu zbrodni o unikalnym rozmiarze na narodzie żydowskim I na innych narodach. Dlatego mimo atrakcyjnej szaty miniserialu niemieckiego “Nasze Matki” potępiam ukazanie tego filmu na ekranach brytyjskich, ameryka ńskich i innych. Film ten oparty jest na fabule o pięciu “dobrych” kulturalnych Niemcach, którzy nawet mieli żydowskiego przyjaciela, ale którzy zostali w większym czy mniejszym stopniu zdeprawowani przez zbrodnie wojenne swojego narodu. To nie jest indywidualna wizja pochodząca z wyobraźni jednego tylko reżysera niemieckiego. To jest twór zbiorowy państwowej telewizji niemieckiej ZDF, kosztujący 15 milionów euro, oglądanej przez 7 milionów niemieckich widzów. W nim tworzona jest nowa wizja realiów zbrodni narodu niemieckiego doprawiona dla nowego pokolenia wnuków i prawnuków uczestników wojny. W takim atrakcyjnym opakowaniu sprzedawana jest całemu światu jako rachunek sumienia młodego narodu niemieckiego za przestępstwa dziadków. I rzeczywiście “bohaterzy” popełniają zbrodnie. Nawet pokojowo nastawiony artystyczny Friedhelm zabija i dobija niewinnych cywilów bez pardonu a sympatyczna pielęgniarka Charly zdradza żydowską pielęgniarkę gestapowcom. Lecz są to zbrodnie wywoływane przez brutalność wojenną. To tak jakby nasza piątkę możnaby też zaliczyć do ofiar wojny. A więc to całe pokolenie zakażonych “dobrych” Niemców też są ofiarami. To już nie nowa “wizja realiów”, ale nowa kłamliwa legenda o splamionych lecz w gruncie dobrych Niemcach. A gdzie tu jest systematyczna zagłada Holocaustu? Gdzie ta fanatyczna nienawiść podsycana od samo początku powstania hitleryzmu, jeszcze przedwojennego? Film rozpoczyna się w roku 1941 kiedy brutalna wojna trwała już dwa lata, już po masakrach w Palmirach i po otwarciu obozu w Oświęcimiu. Ale Niemcy zachowywują się jakby to jeszcze był rok 1933. A żeby bardziej osłodzić młodym niemieckim widzom pigułkę pokuty narodowej, utożsamia się zbrodnie Niemców z zachowaniem innych narodów. A więc Rosjanie też gwałcą kobiety i zabijają więzniów, Polacy są jeszcze bardziej anty-semitami niż Niemcy, Ukraińcy mordują dzieci żydowskie na oczach zaszokowanych niemieckich żołnierzy, Amerykanie świadomie przyjmują hitlerowskich zbrodniarzy do współpracy w administrowaniu powojennych Niemiec. A więc wszyscy są winni, według tej legendy, nie tylko Niemcy. I tu leży parszywość tego technicznie i artystycznie atrakcyjnego nawet serialu. Tu Niemcy mogą wreszcie oczyścić się z winy praojców dzieląc tą wine z innymi narodami. Z tym że po ukazaniu się filmu w telewizji polskiej wszelkie próby zatrzymania filmu tutaj było skazane na niepowodzenie. Zostaje nam tylko debata o północy której już prawie nikt nie słucha. Czas abyśmy zrobili nasz film o wojnie i pokazali światu nasze realia. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 9 maj 2014