Friday 20 June 2014

Na Arenę wkracza Iran

W Iraku grozi chaos. Teroryści islamscy z ugrupowania sunnickiego przekroczyli granicę z Syrią gdzie trwa długoletnia wojna domowa i pod hasłem zjednoczenia wszystkich sunnitów w odrestaurowanym kalifacie ruszyli na podbój północnego Iraku. W ciągu pare tygodni w porozumieniu z resztkami oficerów Saddama Husseina, zdobyli miasta Mosul, Tikrit, Tel Afar i największą rafinerię iracką w Baiji. Grupa ta, pod nazwą ISIS, czyli “Islamskie Państwo w Iraku I Syrii” jest odłamkiem Al Kaidy, które zasłynęło ze swojej surowości I okrucieństwa dopuszczając do masowych egzekucji I nawet ukrzyżowań w Syrii i Iraku afiszując własne zbrodnie w filmach i opublikowanych statystykach. Chwalili się na przykład że w roku 2013 wykonali w Iraku 1083 udanych zamachów na życie oponentów i podsadzili 4465 bomb w samochodach w publicznych miejscach. Skutecznie sieją strtach. Mimo że posiadają zaledwie pare tysięcy wojaków doprowadzili do ucieczki przeszło 20,000 zpanikowanych oficerów I żołnierzy regularnego wojska irackiego I zmuszając pół miliona mieszkańców zdobytych miast do ucieczki. Po drodze rabują banki I zdobywają porzuconą broń i czołgi armii irackiej. Ich obecny cel to zdobycie Bagdadu, historycznej stolicy starego kalifatu.Ich przywódca Al Baghdadi już przyjął tradycyjny tytuł Emira Wiernych który używali Kalifowie tysiąc lat temu. Ich postęp, prypominający raptowność, spustoszenie i okrucieństwo średniowiecznych Tatarów, wtrząsnęło nie tylko opinię publiczną w świecie ale również geografię polityczną całego Bliskiego Wschodu. Zwycięstwo w Pólnocnym Iraku grozi podziałem Iraku na szereg niezależnych części, i pozbawiłoby resztę wiarygodności Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. W końcu USA I jej alianci ukształtowali dzisiejszy Irak. Zaś powstanie niezależnego Kurdystanu w połnocno-wschodnim Iraku mogłoby doprowadzić do zbrojnej interwencji Turcji.. Dalszym celem dżihadzistów z ISISu byłaby konsolidacja ich sił w Syrii i obalenie obecnych rządów w Jordanii, Egipcie, Libii i na całym półwyspie arabskim, tym samym rozpraszając swoich zagranicznych wojowników do podboju i aktów teroru na całym świece, a szczególnie w swoich krajach pochodzenia w Afryce i na Zachodzie. W obronie mizernego rządu premiera Maliki w Bagdadzie wystąpili z wielką niechęcią Amerykanie i Brytyjczycy. Największy sukces osobisty prezydentury Obamy było usunięcie wojsk amerykańskich z Iraku. Wprowadzenie ich ponownie byłoby dla niego osobiście klęską. Wysłal co prawda 275 żołnierzy aby chronić amerykańskie ośrodki dyplomatyczne i zastanawia się nad wyekwipowaniu w najnowszą broń irackie siły zbrojne i nawet syryjską opozycję, jak i ostrzeliwania dżihadzistów z powietrza ale najpierw chce upewnić się że Maliki rozszerzy znowu swój dotychczas szyicki rząd aby włączył umiarkowanych sunnitów, Kurdów i inne mniejszości w szerokiej koalicji przeciw ISISowi. Brytyjczycy orzekli że interwencji wojskowej z ich strony nie będzie choć ofiarują Irakowi broń i szkolenie wojskowe. Do obrony Bagdadau entuzjastycznie formują się ochotnicy z ugrupowania szyickiego ale wojsko pozostaje chwiejne I traci swoich sunnickich oficerów. Z entuzjazmem wkroczyli na pomoc Irakowi niemal wyłącznie Irańczycy, a przedewszystkiem Rewolucyjna Gwardia, która mimo swoich ortodoksyjnych poglądów jest śmiertelnym wrogiem sunnickiej ekspansji. Przy swoim zdemoralizowanym wojsku, Maliki zmuszony jest liczyć przedewszystkiem na zbrojne wsparcie około 500 irańskich gwardzistów aby powstrzymać dalsze postępy ISISu i ich aliantów. Czy oznacza to zbliżenie Stanów Zjednoczonych z Iranem? Iran był od wielu lat uważany jako wróg numer jeden rządówy amerykańskich, właściwie od czasu upadku Szacha i rewolucji irańskiej w roku 1979. Rewolucjoniści irańscy widzieli w Ameryce “Wielkiego Szatana” który chce przywrócić rządy Szacha. Grupa studenckich bojówkarzy wkroczyła do ambasady USA i uwięziła 52 dyplomatów amerykańskich jako zakładników przez 444 dni. Ten długotrwały wyczyn był tak upokorzający dla Amerykanów że spowodował równie długotrwałą wrogość wobec Iranu i jej rewolucji aż do dnia dzisiejszego. Stosunki dyplomatyczne zostały zerwane amerykanie zamrozili irańskie fundusze w Stanach i wprowadzili szerokie restrykcje na handel z Iranem. W czasie długotrwałej wojny Iranu z Irakiem Stany poparły finansowo I poliltycznie Saddama Husseina. Pod koniec wojny irako-irańskiej Amerykanie zniszczyli irańskie szyby naftowe w Zatoce Perskiej I nawet zestrzelili irański samolot cywilny, z kolei oskarżając Iran o odpowiedzialność za akty teroru przeciw Amerykanom w Libanie. Po zamachu przez Al-Kajdę na Pentagon i Nowy Jork w roku 2001 Iran, wraz z Irakiem zostali wspólnie oskarżeni o przygotowanie i natchnienie zamachowców a w styczniu 2002 prezydent Bush w głośnym publicznym oświadczeniu określił Iran, Irak I Północną Koreę jako “Oś Zła” i zagrożeniem dla całego świata. Powszechne oburzenie w Iranie na to oskarżenie było ogromne I próby poprawy stosunków ze Stanami spełzły na niczym. Po inwazji Iraku i upadku Saddama Husseina, rządy amerykańskie panicznie bały się ingerencji paramilitarnych grup irańskich w bulgocącym się wciąż kotle jakim był Irak, szczególnie na południu koło Basry gdzie większość ludności było wyznania szyickiego. Iran uważał się historycznie jako główny opiekun szyitów, tak jak jej potężny rywal – Arabia Saudyjska – była widziana jako główny opiekun sunnitów. Bliskie związki Arabii Saudyjskiej ze Stanami Zjednoczonymi też stały się naturalnym powodem do dalszego konfliktu Iranu z Amerykanami i coraz cieplejszych stosunków Iranu z Rosją. Animozje amerykańsko-irańskie jeszcze bardziej się pogłębiła gdy nowo wybrany prezydent Iranu w roku 2005, Ahmadinejad, przyspieszył program wzbogacenia uranu do użycia jako paliwo w reaktorach jądrowych dla przemysłu energetycznego, choć Stany przewidywały że ostateczny użytek tego wzbogaconego uranu był militarny. Ahmedinejad to jakby potwierdził gdy zapowiedział unicestwienie państwa Izraela i stwierdził że holocaust był mitem. Od tego momentu zaistniała dodatkowa groźba pierwotnego odwetu izraleskiego na reaktory nuklearne w Iranie co jeszcze bardziej podnieciło atmosferę niepokoju na Bliskim Wschodzie. Iran wspierał akcje teroru organizacji jak libański Hezbollah i iracką armię powstańczą Mahdiego.a Stany wspierały zamachy kurdyjskiej grupy Pejak na irańskie służby bezpieczeństwa. Pozatem amerykanie finansowali inne islamskie grupy partyzanckie w terenach przygranicznych we wschodnim Iranie z myślą destabilizowania rządów klerykalnych w tym państwie. W roku 2007 żołnierze amerykańscy dokonali rajd z helikopterów na konsulat irański w Erbilu w Kurdystanie który traktowali jako siedlisko teroryzmu, i zaaresztowali 5 dyplomatów. Dwuch wypuścili po 305 dniach, innych trzymali bezterminowo. Stany określiły irańską Gwardię Rewolucyjną jako grupę terorystyczną, a Iran w podobny sposób określił agencję CIA i armię amerykańską. Stany i Iran popierały również odwrotne strony w konflikcie w Syrii. Jeszcze za czasów rządów Obamy nastąpiły incydenty z amerykańskimi samolotami szpiegowskimi nad terenem Iranu i groźby ostrzejszej konfrontacji w powietrzu z powodu floty amerykańskiej w Zatoce Perskiej i Cieśninie Ormuz a jeszcze w styczniu 2013 sankcje gospodarcze zaostrzono. W roku 2011 grupa Irańczyków szturmowała ambasadę brytyjską w Teheranie. Mimo tych konfrontacji dyplomaci irańscy i amerykańscy utrzymywali tajny kontakt negocjując wciąż możliwe rozwiązania konfliktów w sprawie przemysłu nuklearnego. Te rozmowy zaowocowały po wyborach prezydenckich w Iranie w ubiegłym roku i wizycie prezydenta Rouhani do Nowego Jorku w czasie którego obydwoje prezydenci rozmawiali razem przez telefon, po raz pierwszy od 34 lat. Amerykanie zawiesili tymczasowo sankcje gospodarcze licząc na dalsze rozstrzygnięcie innych źródeł konfliktu Iranu z Zachodem, a szczególnie w zakresie energetyki. Obecny kryzys w Iraku zmusił oba państwa do bliższej współpracy w obliczu wspólnego wroga. Przypomina to nieco przybliżenie Rosji Sowieckiej do rządu brytyjskiego i amerykańskiego po inwazji Rosji przez Hitlera. Groźny wówczas wspólny wróg otworzył drzwi pojednania i współpracy który zamykał w bocznej komórce konflikty I okarżenia poprzednich dekad (łącznie z potępieniem inwazji Polski w roku 1939 co zaowocowało najpierw w pakcie Sikorski-Majski, ale później w zdradzie Polski w konferencji teherańskiej i ewentualnie jałtańskiej). Z początku Sekretarz Stanu Kerry nie wykluczył nawet współpracy militarnej z Iranem na terenie Iraku, choć potem dyplomaci w Waszyngtonie podkreślili że współpraca będzie raczej informalna a dyplomatyczne rozmowy będą wyłącznie na marginesie negocjacji nuklearnych we Wiedniu. Zresztą ta odwilż dotyczyła również inne państwa zachodnie. Na przykład rząd brytyjski zapowiedział otwarcie swojej ambasady ponownie w Teheranie Opozycja w Ameryce zastanawia się czy współpraca z Iranem nie idzie jednak za daleko. Argumentują że Stany powinny opierać się na własnych i irackich siłach w zwalczaniu ISIS używając naloty powietrzne wspierające siły zbrojne Iraku. Uważają że ideologicznie Iran się nie zmienił i że szerszy udział wojska irańskiego w obecnym Iraku może doprowadzić do rozbicia Iraku na oddzielne prowincje i do większego uzależnienia Iraku od szyickiej teokracji w Iranie, co sprzeciwiało by się z amerykańskimi celami wojennymi. Możliwości bliższej współpracy Iranu ze Stanami alarmuje już izrael i Arabię Saudyjską. Królestwo Saudyjskie okupuje stabilność swoich skorumpowanych rządów eksportem swoich własnych ekstremistów sunnickich, tzw, Wahhabi, do innych terenów konfliktu religijnego i wspieranie ich chojnymi subsydiami. W ten sposób wspierają też pośrednio grupę terorystyczną ISIS zarówno w Syrii i Iraku. Rząd amerykański przymykał na to dotychczas oko ze względu na swoje uzależnienie od ropy saudyjskiej ale obecna zmiana frontu może pogorszyć stosunki amerykańsko-saudyjskie. A co Rosja? Wydawałoby się w tym wypadku nic nie leżałyby bardziej w interesie Rosji niż współpraca ze Stanami. Rosja to sojusznik Iranu, również sojusznik rządu syryjskiego zwalczanego przez ISIS i innych fanatyków przez szereg lat, no i sojusznik rządu Malikiego w Bagdadzie któremu sprzedała ostatnio $4 miliardy broni militarnej ku niezadowoleniu Amerykanów. W ISISie walczą trż Czeczeńcy gotowi pózniej przenieść wojnę święta na teren Rosji. Więc gdzie jest Rosja w tej trudnej chwili. W Iraku? Nie. Wykorzystuje ten moment odwrócenia uwagi świata aby wysłać nowe uzbrojenie, łącznie z czołgami i pociskami, na pomóc rebeliantom we wschodniej Ukrainie i zakręcić ostatecznie kurek w dostawie nafty do Ukrainy. Bo niestety Rosja, w odróżnieniu od Ameryki, zawsze wie gdzie leży jej interes. Wiktor Moszczyński 20-06-2014 Dziennik Polski

Saturday 14 June 2014

Kto wypuścił psy

Mimo ostrzegawczych uwag Kasi Bzowskiej w poniedziałkowym Dzienniku Polskim o zarozumielstwie politycznych elit europejskich nie byłem gotowy na klęskę aż takiego rozmiaru dla tradycyjnych głosów “rozsądku” i integracji. W poprzednich latach wybory europejskie były normalnie polem dla wyrafinowanch politycznie klas średnich i rządzących elit które tworzyły około jedną trzecią elektoratu w głównych państwach europejskich. Można zawsze było liczyć na odpowiednie poparcie dla tolerancyjnego chrześcijańskiego i liberalnego zeitgeistu który stał się przewodnią ideologią głównych ugrupowań w parlamencie europejskim, czyli chadecji, socjał-demokracji, liberałów i zielonych. Te nurty odzwierciedlały szerzej pryjętą opinię publiczną w zachodniej Europie zaś w centralnej Europie były to niemal wyłącznie głosy pro-europejskich elit. Lecz był to okres względnego dobrobytu. Gdy istniał optymizm oparty o wiarę w lepsze warunki materialne na przyszłość, można było być tolerancyjnym wobec innych, nawet dla nie pracujących a pobierających zasiłki, ba, nawet dla cudzoziemców z innych krajów unijnych. Natomiast na uboczu pozostały głosy osób zaniepokojonych z nawałą przyjazdów imigrantów z innych krajów, z brakiem suwerenności własnego państwa szczególnie w zakresie rozpowszechnienia nowej waluty euro i z rosnącym poczuciem wyobcowania z własnego środowiska i własnego rynku pracy. W okresie zaciskania pasa budżet Unii Europejskiej rozszerzał się a z cynizmem patrzono na nieograniczone wydatki prywatne euro-parlamentarzystów. Ci wyborcy rzadko głosowali bo nie czuli aby jacyś kandydaci z istniejących partii reprezentowali ich problemy i ich światopogład. Lecz dobrobyt się skończył; optymizm prysł. Nastąpił kryzys gospodarczy i dramatyczne cięcia w budżetach państw, szczególnie śródziemnomorskich, gdzie rozmiar cięć, a nawet wybór rządu i premiera, zostały uzależnione od obcych rządów i biurokratów z Brukseli. Wyniki wyborów 25go Maja dały o sobie znać. Po raz pierwszy głos sfrustrowanego protestu i zranionego nacjonalizmu, znalazł dla siebie stronnictwa godne, w ich oczach, poparcia. Poprzez niemal wszystkie kraje unijne przelał się tsunami uprzedzeń który zachwiał stare fundamenty starych prounijnych elit i zmienił dramatycznie polityczny krajobraz całego kontynentu. We Francji 25% głosów padło na any-unijni rasistowski Front Narodowy prowadzący otwartą wojnę z Islamem i Romami. W Wielkiej Brytanii 27% głosujących wybrało europosłów z partii UKIP której głównym celem jest wyprowadzenie Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej w ślepej wierze że w ten sposób odzyskają dla Wysp Brytyjskich chimerę pełnej suwerenności. Proeuropejscy Liberalni-Demokraci stracili wszystkie mandaty z jednym tylko wyjątkiem. W Danii pierwsze miejsce zdobyła anty-imigracyjna Duńska Partia Ludowa. We Włoszech 5 mandatów zdobył anarchistyzny tzw. Ruch Pięcio-Gwiazdkowy a dalsze dwa zdobyła szowinistyczna Liga Północna. Równie dobre wyniki miała anty-imigracyjna Partia Wolności w Niderlandach, a w Grecji lewicowa anty-europejska Syriza wyszła na pierwszym miejscu, a na trzecim faszyzująca Partia Złotego Wschodu, której logo oparta jest na swastyce a która, mimo tego, zdobyła 9% głosów elektoratu greckiego. Na Węgrzech prawicowa rządząca euro-sceptyczna partia Fidesz wygrała wybory, ale większą zgrozę wywołała anty-semicka i anty-cygańska partia Jobbik.Tak samo przy eurosceptycznym PiSie, ujawnił się o wiele skrajnieszy Kongres Nowej Prawicy który ma zamiar przemienić parlament europejski w brukselski burdel. Jej przywódca Janusz Korwin-Mikke, robiący od wielu lat wrażenie klowna ze swoją muszką i prowokującymi uwagami o zgwałconych kobietach i skorumpowanych zgniłych liberałach. Ostatnio kwestionował czy Hitler w ogóle coś wiedział o zagładzie Żydów a mimo to zdobył przeszło 7% głosów polskiego elektoratu, i to najczęściej od namłodzych wyborców. W Niemczech po raz pierwszy od założenia parlamentu Europejski mandat poselski wygrał kandydat Narodowej Partii Demokratycznej. Frekwencja wyborcza pozostała bardzo niska, np. w Slowacji zaledwie 13% elektoratu głosowało. Wyciszone głosy elit pro-europejskich zostały zagłuszone liczniejszym szczekaniem i skomleniem niedosyconych mas.
Były to urozmaicone głosy pretensji, protestu, gniewu, fustracji, oparte niekiedy na najniższych pobudkach moralnych. Zwrócone były przeciw Wielkiej Idei o utrwaleniu pokoju, demokracji i dobrobytu przez zjednoczenie wszystkich państw europejskich w jeden blok z wolnym wewnętrznym prawem poruszania bezcłowego towaru, kapitału, usług i siły roboczej. Najbadziej chodziło o to ostatnie, czyli imigrację. Wielkie ideały pan-europejskie które przyświecały założycielom Wspólnego Rynku aby zapobiec nowej pożodze wojennej zostały już w dużym stopniu osiągnięte w pierwszej dekadzie XXI wieku. Europa była już wolna, demokratyczna, bez podziałów ideologicznych, bezpieczna od zamachów i inwazji, ciesząca się dobrobytem i licząca na stały wzrost gospodarczy. Raziły co prawda wysokie pensje brukselskich urzędników i posłów z zapewnioną odprawą emerytalną i z brakiem kontroli nad wydatkami urzędowymi, ale w ogólnej atmosferze dobrobytu narzekania wyborców pozostały bez echa. Raziły też masowe przyjazdy cudzoziemców z innych biedniejszych państw unijnych i z poza Europy lecz jak długo była praca dla wszystkich zwiększona migracja była to w większości tolerowana. Oficjalne hasło Unii “Co raz bardziej zwięzły związek” było stałym sygnałem dla tych dobrze zarabiających komisarzy i urzędników aby wprowadzać co raz to nowsze przepisy w imieniu bliższej harmonizacji handlu wewnątrz Unii. Czasem te przepisy narzucały ciężkie nowa koszta dla przedsiębiorstw europejskich i zachwaszczały programy ustaw parlamentów krajów członkowskich gdzie przeszło 70% nowych ustaw pochodziło bezpośrednio od wskazówek czy wręcz nakazów z Brukseli. Społeczeństwa przyjmowowały ten stan rzeczy jako cenę za względny wzrost w ich pozomie życia i komfort podróżowania po Europie bez paszportu w poszukiwaniu pracy i przygód. W tym okresie pozwolono sobie jeszcze na projekt europejskiej wspólnej waluty jako dalszy etap tej “co raz większej zwięzłości” ale bez odpowiedniego zabezpieczenia waluty jednym wspólnym suwerennym bankiem. Przywódcy unijni już tak byli przekonani co do swojej nieomyślności że nie dopilnowali odpowiednie mechanizmy stałej zharmonizowanej polityki gospodarczej istniejących państw członkowskich. Jak długo był dobrobyt nikt znaczący tym się nie przejmował gdy państwa członkowskie przekraczały próg uzgodnionego procentu długu publicznego bezkarnie, szczególnie gdy w pewnym okresie głównymi winowajcami były Niemcy i Francja. Na tej skali długi małego kraju jak Grecja były prawie niezuaważalne. Ktokolwiek przestrzegał czy oponował przeciw fałszywym założeniom waluty euro traktowany był jako osoba z marginesu świata polityki i ekonomii. Decyzje wówczas Wielkiej Brytanii i Szwecji by zachować własną walutę traktowano jako nieco ekscentryczne przez inne państwa. Niestety po roku 2008 nastąpił, jak wiemy, kryzys finansowy. Wzrosło dramatycznie bezrobocie, bankrutowały banki, napęczniałe budżety państwowe trzeba było obkrajać. Wszyscy musieli zaciskać pasy, szczególnie w państwach śródziemnomorskich, ale również w Irlandii i Belgii, pozbawionych możliwości zdewaluowania swojej suwerennej waluty, gdy ich długi publiczne i bankowe musiały ratować zamożniejsze gospodarki północnej Europy. Tylko Bruksela nie musiała zaciskać pasa i wciąż domagała się znów wzrostu w wydatkach, co dla zmagających się z długami i widmem bankructwa I głodu zwykłych mieszkańców było szczególnie prowokacyjne. Cały projekt eurolandu był pod stałym naciskiem groźby dewaluacji i rozkładu, szczególnie gdy krajom jak Grecja, Hiszpania czy Włochy narzucono z zewnątrz surowe cięcia budżetowe przekraczające 20% procent dochodu, i zmuszano ich rządy do przyjmowania tych drastycznych zobowiązań. Było to zaprzeczeniem wszelkich zasad demokracji I nagle prysła legenda o nieomyślności projektu europejskiego który dotychczas zdawał egzamin i zapewniał spokój I dobrobyt. Prysła również wiara politykom którzy identyfikowali się z tym projektem. Część znaczna społeczeństwa obróciła się przeciw pozostaniu w Eurolandzie, a w wypadku krajów jak Wielka Brytania, w ogóle wobec pozostania wewnątrz Unii. Obecność cudzoziemców poszukujących pracy I w oparciu o to praw dla zasiłków, dotychczas tolerowana, nagle zaczęła razić. Stąd wzrosła popularność w ostatnich latach wśród partii domagających się dramatycznych reform, zwrotu do większej suwerenności, a nawet powrotu do autarchii poszczególnych państw w formie rosnących nacjonalizmów. Wyniki ostatnich wyborów dały wyraz tym nowym odruchom, ale dalej te głosy protestu pozostają głosami mniejszości, znacznej ale wciąż mniejszości. W Niemczech, Szwecji, Włoszech, Holandii wciąż dominowały głosy pro-europejskie, i dalej będą dominować w parlamencie europejskim. Same partie ekstremalne nie zawsze będą chciały współpracować i prawdopodonbie zamiast tworzyć jednego dużego bloku anty-europejskiego powstaną trzy, czy nawet cztery, mniejsze bloki zwalczające się nawzajem. Pozostaje groźba że ta pro-europejska większość może wykorzystać swoją parlamentarną przewagę aby odrzucić postulaty ekstremy i prowadzić politykę europejską na zasadzie “business as usual”. Gdyby tak zrobili to na pewno Wielka Brytania, ale też i inne państwa, zerwałyby z Unią Europejską na stałe. Aby zapobiec takiej katastrofie decydenci europejscy muszą podjąć specyficzne kroki aby ratować project europejski. Po pierwsze, trzeba będzie ograniczać koszty cyrku w Brukseli, zaprzestać stałe doroczne przeniesienie się parlamentu do Strasburga, zamrozić wszelkie podwyżki płac, zmiejszyć wydatki biurowe, ograniczyć astronomiczne koszty tłumaczeń do najwyżej czterech języków (sorry, Włochy; sorry Polska). Niech elektoraty europejskie doświadczą ten nowy ascetyzm w samym centrum Europy. Na drugim miejscu, tzw. “susydiarność”. Trzeba będzie zwiększyć inicijatywę parlamentów narodowych w przyjmowaniu lub odrzuceniu więcej zaleceń z Komisji Europejskiej i parlamentu w Brukseli, a mniej nakazów, szczególnie w prowadzeniu norm w towarach i usługach. Parlament europejski nie powinien narzucać czy sklepy w danym państwie winne być otwarte w niedzielę lub czy ogórki są proste lub krzywe. Po trzecie, trzeba beędzie jednak rozlużnić zobowiązania do udziału nowych państw jak Polska w walucie euro i zezwolić takim krajom zadłużonym jak Grecja aby tą walutę opuścić i ochronić swoją gospodarkę przez dewaluację. Nowa proponowana unia bankowa służyłaby wtedy tylko tym państwom które chcą podlegać żelaznej dyscyplinie budżetowej potrzebnej do prowadzenia wspólnej waluty. Po czwarte, zastanowić się nad dłuższym ograniczeniem wolności poruszania się pracownikom nowszych państw kandydujących do członkostwa Unii, a wprowadzić już ograniczenie na dłuższą skalę w wypadku krajów jak Turcja czy Ukraina dla których pełne członkostwo Unii byłoby na dłuższy okres niemożliwe. Trzeba również zezwolić poszczególnym krajom większą rozwagę w sprawie udostępnienia świadczeń i usług społecznym migrantom unijnym. Na piątym miejscu, trzeba jak najszybciej dojść do porozumienia o wspólną strefę bezcłową z Ameryką Północną i na dalszą metę z Mercosurem (w Południowej Ameryce) aby zachęcić elektoratom którzy chcą obecnie porzucić Europę że nie leży w ich interesie być poza największym blokiem ekonomicznym na świecie zapewniającym wszystkim państwom członkowskim najbardziej dogodne warunki handlowe I inwestycyjne na całym świecie, a szczególnie z tygrysami azjatyckimi. No i wreszcie czas zakończyć już z hasłem “co raz bardziej zwięzły związek” który tak prowokował społeczeństwo brytyjskie a dawał tylko zielone światło biurokratom brukselkim w wprowadzeniu nowych często nie pożądanych przepisów handlowych w imieniu nadgorliwej harmonizacji reguł handlu wewnątrz europejskiego. Czy przywódcy parlamentu europejskiego i pro-europejskich rządów narodowych, a szczególnie pani kanclerz Angela Merkel, zrozumieją nowe zasady gry o przyszłość Europy? Zobaczymy kiedy uzgodnią we wrześniu kto ma być nowyn przewodniczącym Komisji Europejskiej. Powinna to być osoba poza obecnym kluczem zarozumiałych europejskich biurokratów nastawiona na program reform strukturalnych, cięć w administracji, większej elastyczności w sprawie euro i polityki wzrostu gospodarczego. Bez poprawy w gospodarce i zasadniczych reform szczekanie ekstremy może zdemontować wreszcie karawanę europejską. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 6 czerwiec 2014

Co o nas myślą brytyjscy kandydaci

Czytelnicy na pewno dziwią się że tyle czasu poświęcam wyborom europejskim w tym kraju które odbyły się w czwartek, ale dla mnie obudzenie się powinności obywatelskiej wśród licznej nowej polonii w tym kraju jest sprawą fascynującą. Obserwuję to jako przebudzenie śpiącego olbrzyma Gullivera pociętego strzałami panikujących polityków małego kalibru tchórzliwie reagujących na anty-imigracyjne hasła UKIPu I populistycznych mediów. Zaś media i organizacje polonijne już od roku starają się dobudzić kolosa, posiadającego 400,000 głosów, lecz dopiero teraz ocknął się nieco. Poza licznymi zebraniami organizowanymi przez akcje JUSZ, Vote i Polish Professionals, między innymi w Edynburgu, w Liverpoolu, w Londynie, nowym fenomenem było rozsyłanie listów do wszystkich kandydatów przez lokalne polonijne komitety wyborcze z dwoma pytaniami. Pierwsze pytanie brzmiało: “Czy uważacie że obecność rezydentów polskiego pochodzenia w Zjednoczonym Królestwie jest elementem pozytywnym czy negatywnym w brytyjskiej gospodarce i tkance społecznej?” A drugie pytanie:” Ogólnie czy jesteś za, czy przeciw, członkostwu Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej i wynikających z tego “4 wolności” (wolne poruszenie towarów, kapitału, usług i ludzi)?” Pytania były proste, obiektywne, a jednak podchwytliwe. Głównym organizatorem tej akcji był Maciej Bator ze swojej trwałej siedziby w Belfascie. Na 12 euro-okregów wyborczych w Zjednoczonym Królestwie uzyskaliśmy odpowiedzi w 10 okręgach, czyli nadeszły z Północnej Irlandii, Szkocji, North West, North East, East of England, East Midlands, Yorkshire and Humberside, Londyn, South West i South East. Nie uzyskano tylko odpowiedzi od kandydatów w Walii i West Midlands (czyli okolice Birmingham). To znaczy że udało się polskiemu zespołowi wyborczemu zadziałać z pewnym sukcesem uzyskując ograniczony lecz równomierny odzew z całego niemal kraju. Sukces byłby prawdopodobnie większy gdyby rozpoczęto akcję o tydzień wcześniej ale mimo wszystko te początkujace kroki będzie można powtórzyc skuteczniej innym razem, przy następnych wyborach. Wzorem tej akcji była udana kampania informacyjna w czasie wyborów parlamentarnych z roku 1992 w sprawie zniesienia wiz dla Polaków przyjeżdzających do Wielkiej Brytanii. . Na 60 potencjalnych list partyjnych w tych 10 okręgach nasze komitety uzyskaly odpowiedzi,od 22 list czyli od niemal 36%, z tym że w paru wypadkach mieliśmy indywidualne odpowiedzi od więcej niż jednego kandydata z tej samej listy wyborczej - np, w wypadku Labour Party w Londynie az 6-iu kandydatów odpowiadało na polskie pytania. Gdzieindziej 3 kandydatów Labour odpowiedziało indywidualnie z listy wyborczej w North-West i 5 Zielonych z okregu Yorkshire and Humberside. Najwięcej odpowiedzi przyszlo przez Twitter i email. W akcji z roku 1992 wszystko załatwiano jeszcze drogą pocztową. W sumie uzyskano odpowiedzi od 41 indywidualnych kandydatów z tym ze każdy niemal kandydat respondujący był nastawiony pozytywnie do pobytu Polaków w tym kraju, i do członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Widocznie nikt nastawiony negatywnie do nas nie chciał się narazić na wypowiedzenie opinii która mogłyby kosztować mu głosy. Była tylko jedna lista wyborcza która śmiała być wyjątkiem. Chodzi tu o kandydatów Stephen Morris, Steve Uncles i Julia Gasper z anty-unijnej partii English Democrats w okręgach North West i Yorkshire. Morris wyraził się dość obojętnie o Polakach, pisząc że jak wszystkie społeczeństwa ma dobrych i złych ale stanowczo występuje przeciw członkostwu w Unii. Natomiast wspomniał pozytywnie rolę Polaków jako aliantów z czasu Wojny. Steve Uncles przypomina że Polacy będą mile widziani jak długo gotowi są dopasować do brytyjsich standartów, ale nie jako “Polish people”. “Anglia NIE jest Polską” przypomina. Dostaliśmy odpowiedzi od Labourzystów w 5 okręgach, od Liberalnych Demokratów też w 5 okręgach, od Zielonych w 4 okregach, od Narodowców Szkockich w 1 okręgu (czyli w Szkocji oczywiście), ale nigdzie nie dostalismy odpowiedzi od kandydatow UKIP, a od konserwatystów tylko w 2 okregach. Natomiast w Pólnocnej Irlandii, poza konserwatystami, uzyskalismy odpowiedzi od kandydatow z lokalnych partii SDLP, Alliance i N12. Na temat pobytu Polaków w Wielkiej Brytanii większość pozytywnych opinii o nas oparte były na naszym pozytywnym wkladzie w tutejsze życie kulturalne i gospodarcze, nasze pomyślne zdolności fachowe i naszą pozytywną etyke pracy. Czasem kandydaci dali przykłady z własnego życia i kontaktów osobistych gdzie mieli styczność z Polakami. Warto jednal zwrócić uwagę na tych kandydatów którzy podali następujące dodatkowe komentarze o nas: Lucy Anderson (Labour, Londyn) Uważa ze pobyt młodych Polaków na brytyjskim rynku pracy odmładza siłę roboczą całego kraju. Jest "extremely supportive” naszego pobytu. Andrea Biondi (Labour, Londyn) Uczyła angielskiego w Polsce przez 10 lat i docenia naszą "serdeczność, obowiązkowość i uczciwość" Alyn Smith (Scottish National Party, Szkocja) Brał udział w akcji zachęcania Polaków do głosowania w wyborach europejskich i w szkockim referendum. Uważa że polityka anty-imigracyjna Westminsteru jest błędna i szkodliwa dla gospodarki. Gdyby Szkocja odzyskała niepodległość jego partia chciałaby powiększyć (a nie zmniejszyć) ilość nowoprzybyłych pracowników z zagranicy. Axel Attwood, (Social Democrat Labour, Płn. Irlandia) Informuje ze polska kandydatka Anna Ochal-Molenda występuje w wyborach lokalnych w Lugan z ramienia ich partii Anna Lo (Alliance, Płn. Irlandia) Przypomina że sama jest cudzoziemką (Chinką) i dlatego wspiera inne mniejszości narodowe w Płn. Irlandii. Tina McKenzie (N12 1, Northern Ireland) Przypomina ze imigranci unijny płacą o połowę więcej do skarbu państwa niż uzyskują ze świadczeń. Julie Ward (Labour, North West) Odwiedzała parokrotnie Polskę i brała udział w inicjatywach kulturalnych z polskimi partnerami. Uważa ze polscy pracownicy uratowali turystykę w Połnocnej Anglii przez swoją obecność i rzetelną pracę. Peter Cranie ( Green, North West) Pochwala wkład Polaków do życia społecznego w tym kraju przez cały wiek XX, a nie tylko przez ostatnią dekadę Gina Dowding (Green, North-West) Sprzecza się z powszechnym poglądem że to imigracja tworzy biedę i bezrobocie. Uważa że głównym powodem pauperyzacji społeczeństwa są ograniczenia wydatków na służbę zdrowia i na budowę mieszkań Judy Maciejewska (Green, South West) Chce celebrować fakt że tyle Polaków tu przyjechało,bo trzeba zastąpić tych Brytyjczyków którzy na stałe powyjechali. Owen Temple (Lib Dem, North East) Przypomina wkład liczebny Polaków do pobożności koscioła katolickiego w tym kraju i wyraża żal ze tak mało imigrantów ze Wschodniej Europy głosuje Richard Corbett (Labour, Yorkshire & Humber) Często poruszał pozytywny aspekt imigracji polskiej w swoim blogu, w ktorym jest dział wylącznie dla Polaków w języku polskim Edward McMillan-Scott ( Lib-Dem, Yorkshire & Humber) Przypomina ze dochód dla gospodarki brytyjskiej od imigrantów z UE wynosi £22.1 miliardy a Polacy przez swoja liczebność mają znaczący wkład do tej sumy. Pamięta o Polakach walczących przy boku Brytyjczykow w czasie Drugiej Wojny. Keith Taylor (Green Party, Yorkshire and Humberside) Polacy są tu mile widziani ale niestety są często za bardzo eksploatowani. Annelise Dodds (Labour, South-East) Pozytywnie ocenia Polaków ale uważa że przepisy prawne dla zatrudnionych pozwalają na przesadną eksploatację, Co do członkostwa Unii, wszyscy powyżsi kandydaci podeszli do tego pozytywnie, a często nawet entuzjastycznie, za wyjątkiem wyżej wymienionych kadydatów z English Democrats. Obydwoje konserwatyści (Ian Duncan ze Szkocji i Mark Brotherston z Płn Irlandii) wyrażali pewne zastrzeżenia co do biurokracji i ale oni tez zgadzali sie z prawem do wolnego poruszania sie pracowników wewnątrz UE. Paru labourzystów wyrażało obawy że poziom życia może być zagrożony przez wolny rynek pracowniczy wewnątrz UE ale nie podaja innego rozwiązania problemu. Jeden z Labourzystow (Richard Corbett) mocno potępia "podwójny szantaż" premiera Camerona wobec innych rządów unijnych, a na następnym etapie wobec spoleczeństwa brytyjskiego, w swoich manewrach wokół negocjacji europejskich reform i referendum. Pozytywny ton tych wypowiedzi dyktowany był częściowo podchwytliwą wzmianką w naszym pytaniu o “czterech wolnościach”, co zmuszało naszych sympatyzujących kandydatów do konkretnego poparcia tej zasady. Pewni kandydaci Zielonych popieraja ofertę ponownego referendum w sprawie czlonkostwa Unii i podkreślają ze ich partie poprą pozostanie w Unii. Inne partie pro-europejskie nie popierają zwołania referendum bo uważają że to jest za bardzo ryzykowne. Wszyscy kandydaci z Płn Irlandii podkreslaja zbawczą role UE na rozwoj gospodarki, a szczególnie rolnictwa, w Północnej Irlandii. Ciekawe że w międzyczasie współpracująca ze Zjednoczeniem Polskim organizacja lobbyingowa “New Europeans” ogłosiła nazwiska 25 kandydatów do parlamentu europejskiego którzy uroczyście zobowiązali się współpracować z europejskimi obywatelami na Wyspach jeżeli zostaną wybrani. Pięciu z tej grupy pojawiają się też na naszej liście. Za pare dni sprawdzimy ilu z nich zostało wybranych. Ciekawe że są wśród nich Labourzyści, Liberałowie i Zieloni, ale nie ma żadnych Konserwatystów. Oczywiście ten przegląd odpowiedzi na nasz polski memorandum nie jest prawdziwym odzwierciedleniem poglądów wszystkich kandydatów brytyjskich. Odpowiedzi przyszły głównie od tych którzy już byli do nas przekonani. Wymowne w tej sytuacji jak bardzo nasz status w tym kraju zgodny jest z poglądami kandydatów Labour, Lib-Demów i Zielonych, ale nie Konserwatystów ktorzy na razie siedzą na dwuch stołkach w kwestii polityki europejskiej. Wiadomo też że nie zawsze entuzjastyczne poglądy kandydatów Partii Pracy odzwierciedlają obecną tzhórzliwą postawę władz tej partii wobec nas. Możemy jednak uważać tą akcję za sukces, i to z dwuch powodów. Pierwsze, pomogliśmy pewnym kandydatom skupić i wypowiedzieć się na temat Polonii w Wielkiej Brytanii w sposób wiążący ich na przyszłość. Drugie, wyniki dają nam szereg cennych kontaktów na przyszłość gdy potrzeby polskiego lobby będą tego wymagać. Wiktor Moszczyński DziennikPolski 23/05/2014