Wednesday 11 July 2012

Verdun na Froncie Wschodnim

Za dwa lata państwa zachodniej Europy będą obchodzić setną rocznicę wybuchu Pierwszej Wojny Światowej. W kolektywnej pamięci uczestniczących narodόw wojna ta była kataklizmem politycznym, moralnym a ostatecznie i biologicznym. Pamiętamy ponure oblicza okopόw i drutόw kolczastych w ktόrych żołnierze żyli w opłakanych warunkach wśrόd huku armat i śpiewu cekaemόw. W ciągu jednego dnia ginęło setki tysiące żołnierzy walczących o mały skrawek błotnistej ziemi pokrytej kraterami i wysłanej ciałami kolegόw i wrogόw. Te monstrualne wizje piekła i bezustannego cierpienia odtwarzano w όwczesnych obrazach(Sargent, Nevinson), powieściach (Remarque, Mann) i poezji (Sassoon, Owen). Z samego imperium brytyjskiego zginęło 950,000 żołnierzy a niemal 2 miliony zostało rannych. Francuzi stracili 1.4 miliony, Niemcy 2 miliony, Rosjanie 1.7 miliony, Austro-Węgry 1.2, Włosi 460 tys., Rumuni 330tys., Turcy 300tys., Serbowie 127tys. Najbardziej oszczędni w życiu ludzkim byli jeszcze Amerykanie ktόrzy stracili „tylko” 115 tys. Są to straty militarne o tak gigantycznych rozmiarach że zaważyły ciężko na psychice przyszłego pokolenia poszczegόlnych państw. Pierwsza wojna światowa miała być tą „Wielką Wojną”, tą wojną ostateczną ktόra miała zakończyć wszelkie wojny. Mimo ostatecznego zwycięstwa Francuzi i Brytyjczycy szczegόlnie liczyli się z tym że już więcej takich poświęceń od swoich żołnierzy nie mogą wymagać i to doprowadziło 20 lat pόźniej do chęci unikania wojny z Hitlerem za wszelką cenę, szczegόlnie przez Francję, ktόra straciła 5% swojej ludności w Pierwszej Wojnie. Przed pierwszą wojną pomniki i cmentarze wojenne koncentrowały się na erekcji łukόw tryumfalnych i pomnikόw indywidualnych przywόdcόw gloryfikujących wojnę i nakłaniających przyszłe pokolenia do poniesienia podobnych ofiar dla swojego narodu. O masie ofiar zwykłych szeregowych zapominano. Natomiast ciężke straty wojenne w latach 1914-18 na zachodnim froncie przyniosły nowy element - poczucie ofiarności poszczegόlnych żołnierzy a zarazem beznadziejności wszelkich wojen. Zaczynano budowę wspaniałych pomnikόw i specjalnych cmentarzy do ktόrych poszczegόlne państwa angażowały najwybitnieszych architektόw i inżynierόw. Najwspanialsze budynki przypominały nowe katedry poświęcone wyłącznie pamięci tych żołnierzy ktόrzy zginęli na polu bitwy. Największe brytyjskie pomniki powstały w Ypres, Arras i Thiepval, francuskie w Verdun i Abian St Nazaire, kanadyjski w Vimy, niemiecki w Neuville-saint-Vaast. Na samej tylko francuskiej Flandrii i Artois jest 340 pomnikόw i cmentarzy wojennych. Te zwłoki ktόre można było zidentyfikować uhonorowane zostały imiennie i pochowane w okolicy w ktόrej zginęli. Nie odsyłano ich do kraju pochodzenia ale w każdym miasteczku i każdej wiosce we Francji i Anglii stawiano lokalne pomniczki i obeliski na ktόrych były wyryte poszczegόlne nazwiska i rangę wojskową zmarłych synόw danej miejscowości. Podobne pomniki można znaleść w Australii, Kanadzie, w Indiach. Co roku w listopadzie ci ktόrzy preżyli, wraz z rodzinami zmarłych i zaginionych składali więńce. I powszechnie mόwiono – „Będziemy ich wiecznie pamiętać”. Oczywiście nowa wojna nastąpiła. Znowu ginęli, i to już nie tylko żołnierze, ale i ludność cywilna, bombardowana, niszczona, ginąca w obozach i miejscach kaźni. Ale już wojska były bardziej oszczędzane. Po wojnie dopisywano na brytyjskich pomnikach nazwiska nowych ofiar wojny. Ale na pomnikach lokalnych gdzie każde miasteczko wykuwało setki nazwisk z pierwszej wojny, musieli tylko dopisywać paredziesiąt nazwisk z Drugiej Wojny. We Francji jeszcze lepiej. Pamiętam jak trafiłem na taki pomnik w miasteczku w południowej Francji. Pod latami 1914-1918 widniało przeszło 50 nazwisk a w latch 1939-1940 (tak! tu wojna kończyła się 1940 roku!) zaledwie 4 nazwiska. Ale nie było już tych niekończących się nazwisk ktόre zużyto jako mięso armatnie w poprzednim konflikcie. W ostatnich latach, im bliżej setnej rocznicy wybuchu wojny, co raz częściej mόwi się o pojednaniu, o wspόlnych pominkach ofiar europejskiej wojny donowej. Już w Verdun od lat istnieje pomnik wspόlny poświęcony żołnierzom francuskim i niemieckim.Podobne projekty snują się o wspόlnym pomniku na terenie Pas de Calais. Przez przedwczesną śmierć tych młodych żołnierzy buduje się fundamenty międzynarodowej przyjaźni i poczucia wspόlnie przeżytych tradycji ofiarności i potępienia wojny. Tak jak na zgliszczach amerykańskiej wojny domowej powstaje wspόlna mogiła i wspόlna pamięć narodowa Stanόw Zjednoczonych Ameryki, tak samo na zgliszczach i grobach skoszonej przez wspόlną śmierć młodzieży europejskiej wzrasta obecnie Zjednoczona Europa. Za dwa lata przy tych zachodnich pomnikach śmierci nastąpi wielki najzad medialny. Pełno będzie historycznych wspomnień, pojawią się całe szeregi VIPόw i masy odwiedzających delegacji wojskowych, harcerskich i szkolnych z Europy, Australii i Ameryki Pόłnocnej. Tłumy zapełnią centra dla odwiedzających cmentarzy aby przeżyć raz jeszcze beznadziejność konfliktόw i rzezi dawnych lat. Będą smętne pożegnania, hejnały i emocjonalne przemόwienia. I znowu powtόrzą „nigdy więcej” i znowu powiedzą „pokόj i braterstwo.” A więc tak jest na Zachodzie. A na Wschodzie co mamy? Gdzie wschodnioeuropejski pomnik w Thiepval? Gdzie wschodnio-europejska Brama Menińska podobna do tej wyrytej w Ypres? Gdzie mogiły po walkach w Przemyślu czy na pojezierzu mazurskim? Kto w Polsce czy na Ukrainie wspomina walki i ofiary tamtej wojny. Wschodnia Europa przeżywa swoje Golgoty i Holocausty Drugiej Wojny i zapomina o ofiarach Pierwszej Wojny. Tu gdzie ścierały się, głόwnie na terenie obecnej Polski, armie cesarstw niemieckich, rosyjskich i austro-węgierskich. Gdzie walczyli ze sobą i ginęli nie tylko Rosjanie, Niemcy i Austriacy, ale rόwnież należący do ich armii, Polacy, Ukraińcy, Czesi, Bałtowie, Chorwaci... Gdzie w samych tylko walkach na Mazurach w pierwszych dwuch latach wojny, opisanych w epickiej powieści Sołżenicyna „Sierpień 1914”, zginęło pόł miliona żołnierzy. Gdzie w trzech latach wojny armia carska straciła 1.7 milion swoich sołdatόw. Właściwie odpowiedz jest prosta. Na Zachodnim Froncie pomniki stawiały rządy państwowe, władze municypalne, poszczegόlne branże oficjalnych sił zbrojnych. Na Wschodnim Froncie tych nie było. Wszystkie trzy cesarstwa rozpadły się a głόwny teatr wojny miał miejsce w kraju ktόry nie czuł się spadkobiercą czynu zbrojnego państw zaborcόw. Jeszcze na Mazurach Niemcy stawiali pomniki ktόre zostały zrόwnane z ziemią w czasie Drugiej Wojny. Polska nie odrestaurowała ich. Rewolucja bolszewicka rόwnież niszczyła pomniki carskie. Stalin zniszczył na przykład cmentarz wojenny w Moskwie ktόry został odrestaurowany dopiero za Jelcyna. To tak jakby tej wojny w ogόle nie było. Pamiętamy wiersz Słońskiego z roku 1914 – „Las płacze, ziemia płacze, świat cały w ogniu drży...W dwuch wrogich sobie szańcach stoimy ja i ty.” Polacy znaleźli się w szeregach wrogich armii, stając ramię w ramię ze swoim zaborcą i ginąc z nim razem w tych samych walkach gdy po drugiej stronie strzelali do nich inni Polacy ramię w ramię z innym zaborcą. Oblicza się że 3.4 miliony polskich żołnierzy służyło w wojskach trzech okupantόw. Według badań w roku 2004 polskiego demografa Andrzeja Gawryszewskiego ofiarami Pierwszej Wojny Światowej padło 1,130,000 osόb narodowości polskiej, wojskowych i cywilόw. Upamiętniano tych Polakόw ktόrzy zginęli śmiercią żołnierską w Legionach Piłsudskiego czy Armii Błękitnej we Francji, ale nigdzie nie upamiętniono tej globalnej cyfry ofiar. I nie upamiętnionio tych co zginęli na wschodnim froncie o innej narodowości. Bo czyja to ma być odpowiedzialność? Mόj dobry znajomy dr Edmund Gimżewski uważa że upamiętnienie tych strat jest odpowiedzialnością nas wszystkich, a szczegόlnie rządu polskiego bo jest obecnym gospodarzem terenόw najgorętszych walk. Ta krew lała się w Karpatach, pod Kaliszem, koło Łodzi, nad Wisłą, na Mazurach. Jeżeli mamy czcić tych co zginęli na Zachodnim Froncie, to w czym byli gorsi czy mniej godni pamięci żołnierze i cywile na Wschodnim Froncie? Dr Gimżewski przygotowuje memoriał do polskiego rządu aby wziął inicjatywę i postawił podobny pomnik-katedrę dla tych wszystkich żołnierzy – Polakόw, Rosjanόw, Niemcόw, Austriakόw, Węgrόw, Ukraińcόw, Czechόw, Slowakόw ktόrzy padli na naszym terenie. Proponuje erekcję takiego pomnika, na przykład w Olsztynie, gdyż w tym wojewόdztwie trwały najkrwawsze walki. Pomnik ten mόgłby zostać symbolem wszystkich narodowości bez względu na kolor munduru czy przynależności religijnej czy narodowej. W setną rocznicę wybuchu Pierwszej Wojny Polska mogłaby zaprosić wszystkie państwa uczestniczące w tym konflikcie, europejskie i pozaeuropejskie, na wspόlny akt hołdu dla tych wszystkich co zginęli. Polska nie byłaby wtedy tylko krajem gospodarzem międzynarodowych pielgrzymek Holocaustu z Drugiej Wojny Światowej, ale i ofiar Pierwszej Wojny też. Polska znόw stawiałaby siebie w samym sercu Europy jako orędownika pokoju i międzynarodowej zgody. Czasu jest mało. Mam nadzieję że Prezydent Komorowski i obecny rząd Polski szybko podchwycą szlachetną inicjatywę dr Gimżewskiego. Wiktor Moszczyński Londyn „Dziennik Polski” 13 lipiec 2012

No comments:

Post a Comment