Saturday 15 August 2015

Rok 1920 – Czyja agresja?

Nadchodzi 15 sierpień. Tradycyjnie dla nas starej polonii jest Dniem Żołnierza. Jako harcerze i uczniowie szkół sobotnich uczestniczyliśmy w obchodach w obecności i przy współudziale autentycznych uczestników wojny polsko-sowieckiej. Nazwa tego święta powstała jeszcze w roku 1923 z rozkazu generała Szeptyckiego, ministra spraw wojskowych, w trzecią rocznicę kontruderzenia wojska polskiego przeciw Armii Czerwonej na przedpolach Warszawy który zakończył się klęską i odwrotem bolszewików. Byliśmy świadomi że mogliśmy święcić ten dzień kiedy w Polsce był wówczas zakazany. Obecnie, po odzyskaniu niepodległości, dzień ten ponownie został świętem narodowym ale przemianowano go na Święto Wojska Polskiego. Każdy Polak w tym kraju mógł być dumny z tego zwycięstwa, biorąc pod uwagę że była to jedyna wojna którą Armia Czerwona przegrała (przed Afganistanem). A jednak brytyjscy historycy i akademicy nie zawsze dzielili nasze poczucie euforii. Przesiąknięci dominującymi co raz bardziej ciągotami do lewicowych haseł określali tę wojnę jako następną z kolei wojną zaczepną Zachodu z młodym państwem rewolucyjnym, cytując tu ofensywę kijowską jako próbę ekspansji Polski na Wschód. Te argumenty powtarzane były mocniej na uczelniach PRLu, choć praktycznie w ogóle nic na temat tej wojny nie mówiło się. Gdy w roku 1966 jako naiwny nieco student po raz pierwszy znalazłem się na terenie Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, wprowadziłem mojego kuzyna oprowadzającego mnie w duże zakłopotanie kiedy zapytałem na cały głos “A gdzie jest sala poświęcona Wojnie Polsko-Sowieckiej?” Nie było oczywiście takiej sali a zdziwione i zaskoczone wyrazy twarzy innych zwiedzających dawały do zrozumienia że lepiej było o takie rzeczy nie pytać. Jednak można było słyszeć także krytykę z drugiej strony, np. w powieści Józefa Mackiewicza “Lewa Wolna” gdzie argumentowano że wojnę zaczepną przeciw Bolszewikom winno było się wykonać jeszcze w poprzednim roku, 1919, kiedy Moskwie wciąż zagrażała kontrrewolucyjna Biała Armia. Tego wręcz wymagał ówczesny brytyjski minister wojny Winston Churchill. Dla Churchilla rewolucyjna Rosja to było to samo co dziś dla Zachodu jest nowy Kalifat, czyli zagrożeniem dla cywilizacji zachodniej. Ale Piłsudski wiedział że w wypadku zwycięstwa przywódców Białych jak Denikin czy Wrangel nowonabyta niepodległośc Polski nie zostałaby przez nich uszanowana. Nie chciał powrotu caratu i liczył na to że zwycięstwo Czerwonych osłabiłoby na wiele lat Rosję i dałoby szansę rozwoju przyszłej Polski bez zagrożenia ze Wschodu, szczególnie biorąc pod uwagę że Czerwoni potępili rozbiory Polski i uznali prawo Polski do suwerenności. A więc jako to było z tą wojną zaczepną? Rok 1920 zapowiadał się katastrofalnie. Tak jak większość centralnej Europy, nowo powstała Polska wiła się w bólach porodowych. Pożoga śmierci, zniszczenia miast, fabryk i środków komunikacj, a szczególnie mostów i kolei, wynikające z zawieruchy Wielkiej Wojny, masowe migracje ludności i obezwładniające epidemie śmiercionośniej grypy, dały się we znaki zubożałemu społeczeństwu polskiemu walczącemu zarazem z upadkiem dyscypliny społecznej i ferworem rewolucyjnym ze Wschodu. Pierwotne zachłyśnięcie się pierwszym rokiem niepodległości powoli mijało. Nie było już zaborców, ale w próżni po nich powstawały nowe przeszkody, nowe problemy i nowi wrogowie. Nadal Polsce zagrażały siły zewnętrzne walczące o każdy kęs ziemi polskiej, nadal ostro zwalczały się orientacje polityczne między narodowcami a piłsudczykami, między ziemiaństwem a biedotą wiejską, właścicielami fabryk a robotnikami, a przedewszystkiem między systemami prawnymi i adminstracyjnymi trzech zaborców. Nie było nawet wspólnej waluty. Rynki zbytu zaboru rosyjskiego przestały istnieć po upadku caratu, a nowe bariery taryfowe zagradzały tradycjne dostawy przemysłowych towarów Wielkopolski i Śląska do Niemiec. Polska potrzebowała pokoju i szans na odbudowanie państwa w bezpiecznych granicach. Mimo swoich uprzedzeń do Denikina, Piłsudski zrozumiał że teraz największym zagrożeniem tego roku był brak stabilnych granic na Wschodzie z rewolucyjną Rosją. W odróżnieniu od trwających jeszcze konfliktów o granice z Litwą, Czechami i Niemcami konflikt wschodni zagrażał nie tylko granicom Polski ale istnieniu Polski jako niepodległemu państwu. Już w styczniu 1920 roku Lenin i Trocki, po pokonaniu Białych Armii, podjęli decyzje stworzenia Armii Zachodu mającej na celu odepchnięcie Polski od byłych terenów Caratu i rozpoczęcie ofensywy rewolucyjnej na Zachód, a szczególnie do uprzemysłowionych Niemiec które też były pochłonięte anarchią społeczną i upokorzeniającymi warunkami nałożonymi im przez traktat wersalski. Piłsudski przewidywał że mimo przeciągających się negocjacji polsko-sowieckich na temat ustalenia nowych granic Sowieci planowali inwazję Polski na cały front najpóżniej w lipcu. Wywiad Polski obserwował poruszenia i koncentrowania się wojsk, szczególnie oddziałów zajętych dotychczas wojną domową. Piłsudski podjął decyzję aby temu zapobiec przez podjęcie zaczepnej walki na południowym froncie. Krok ten był mocno krytykowany, za równo w Polsce, jak i za granicą. Zresztą celem strategicznym sowieckiego ministra spraw zagranicznych, Cziczerina, było właśnie sprowokowanie Polaków do pierwszego ataku. Po klęsce Białych dyplomacja sowiecka podkreślała ważność tymczasowego współżycia z pańtwami zachodnimi, a na fali tych obietnic państwa zachodnie które jeszcze w połowie roku 1919 robiły wszystko aby doprowadzić do obalenia “czerwonego caratu”, teraz kierowały się chęcią dojścia do jakiegoś “modus vivendi” z Rosją sowiecką. Ale Lenin dalej uważał że “jest rzeczą niepojętą aby republika sowiecka mogła trwać na dłuższy okres ramie w ramię z państwami imperialistycznymi” a w międzyczasie “szereg ostrych konfliktów między republiką sowiecką a państwami burżuazyjnymi jest nieunikniony”. Zachodnie państwa zaczynały już uzgadniać umowy handlowe z nowym państwem radzieckim, a słaby lewicowy rząd niemiecki tylko marzył o tym aby Polska została pochłonięta przez najazd ze wschodu aby znów odzyskać Pomorze i Wielkopolskę. Jedynie prezydent Francji, Millerand, wyrażał poparcie dla inicjatywy Piłsudskiego i słał pomoc materialną a szczególnie sprzęt wojskowy. Największe oburzenie nastąpiło w zachodnich związkach zawodowych w W. Brytanii i Niemiec gdzie starano się wprowadzić blokadę w dostawach do Polski. Lecz nie o wiele mniejsze było oburzenie wśród narodowej opozycji w Polsce, która nazwała to “szaleństwem”, i również w przychylnych normalnie dla Piłsudskiego szeregach socjalistycznych. Wymagano rezygnacji Piłsudskiego. Dopiero po wkroczeniu wojska polskiego do Kijowa w maju tego roku zamilkły słowa krytyki i polskie społeczeństwo przyjęło tą wieść z euforią. Dlaczego Piłsudski podjął ten krok? Miał dwa cele – jeden militarny; drugi polityczny. Po pierwsze, miał pierwszorzędny wywiad i był świadomy rosnącej koncentracji tzw. Armii Zachodu na froncie białoruskim pod wodzą Mihaiła Tuchaczewskiego ale również na południowym froncie gdzie Kijów ponownie wpadł w ręce sowieckie. Naczelnik obawiał się inwazji z Rosji łączącej obydwa fronty czemu niezorganizowane i nieujednolicone jeszcze wojsko polskie mogłoby nie podołać. Dlatego zależało mu aby obezwładnić wczesniej południowy odcinek frontu mocną ofensywą w stronę Kijowa i w ten sposób uniemożiliwić Sowietom zaplanowaną ofensywę obydwu frontów jednocześnie. Drugim powodem była próba założenia przychylnego nam państwa ukraińskiego który mógłby stanowić w przyszłości bufor między Polską a Rosją. Na tej podstawie zawarł jeszcze w kwietniu umowę polsko-ukraińską uznając administrację atamana Petlury jako prawowity rząd nowej republiki. Niestety poczucie państwowości wśród zróznicowanego narodu ukraińskiego było jeszcze wówczas zbyt słabe a rzekome atrakcje haseł sowieckich zbyt zachęcające dla zubożałych mieszkańców tych ziem gdzie znaczna część ziemi należała do polskiego ziemiaństwa. Okazało że wojsko polskie było już zdane głównie na własne siły gdy nastąpiła sowiecka kontrofensywa. Uważam że rozumowanie Piłsudskiego i śmiałość jego ofensywy były uzasadnione gdyż inwazja sowiecka, która i tak była nieunikniona, została przyspieszona przed największą koncentracją wojsk rosyjskich. Prowadzona była bezładnie przy stałych kłótniach dowódców sowieckich na obydwu frontach. Ofensywa ta przemieniła się w marzenia dowództwa sowieckiego o wznowieniu ponownie rewolucji na terenie całej Europy centralnej w oparciu o bagnety Armii Czerwonej na której przyjście z wielką nadzieją oczekiwali zachodni rewolucjoniści a w Niemczech nawet generalicja. Wojska sowieckie okupowały i wprowadzały czerwony teror już nie tylko na Białorusi i Ukrainie ale i na rdzennie polskich ziemiach, a “hordy” (określenie samego Tuchaczewskiego) czerwonej kawalerii paliły, gwałciły i mordowały gdziekolwiek przebywały, torturując i mordując bestialsko zarazem polskich oficerów i ochotników którzy wpadli w ich ręce. Niestety to przyspieszenie inwazji miało i ujemne skutki bo, zajęci wojną na Wschodzie, Polacy nie mieli możliwości pomóc powstańcom śląskim czy wywalczyć od Czechów Księstwo Cieszyńskie czy od Niemców Warmię. Lecz nadmiar ambicji czerwonych wodzów, ich zaniedbanie kluczowych zasad wojskowych i wiara we własną propagandę zawiodła ich. Wielki zryw patriotyczny nastąpił nie tylko wśród “polskiej burżuazji” ale również wśród chłopów, pod wodzą premiera Witosa, i robotników, pod wodzą wicepremiera Daszyńskiego. Duch oporu umożliwił wprowadzenie kluczowej kontrofensywy Piłsudskiego w sierpniu która, po dalszych bitwach stoczonych nad Niemnem i pod Komarowem, doprowadziła do zwycięstwa Polski i zabezpieczenia jej granic i wolności przez następne 20 lat. Wiktor Moszczyński Tydzien Polski 15 sierpień 2015

No comments:

Post a Comment