Sunday 6 December 2015

Kalifat Śmieje się z nas.

Nie wiem do jakiego stopnia humor jest dozwolony w ramach ponurego państwa islamskiego. Mimo że parokrotnie prorok Mohamet wykazywał poczucie humour, nawet w Koranie, wyczuwam że nie można sobie pozwalać za bardzo na śmiech w takim kraju. Gdy nowy kalif Al Bagdadi wygłosił kazanie w czasie tegorocznego Ramadanu w Wielkim Meczecie w Mosulu, popisując się mimochodem zegarkiem Omegą na ręku wartości przeszło 5,000 dolarów, rzekomo żartowano że szkoda tylko że wciąż myli się w czasie bo nie wie w którym żyje tysiącleciu. Ale widząc często w internecie uśmiechnięte gęby zadufanych w sobie zamachowców islamskich wyobrażam sobie że kpienie z innowierców na Zachodzie jest jak najbardziej dozwolone. A kpić mają z czego. Mają prawo kpić nie tylko z chaosu które oni sami stworzyli, ale równięż chaos który my sami sobie doprawiamy na skutek ich propagandy i ich zbrodni. Wiecznie nas zaskakują swoją śmiałością i swoją bezczelnością. Zakończyły się czasy kiedy prymitywni talibowie afgańscy niszczyli słupy telegraficzne i telewizje jako dzieła szatana. Dziś islamiści z pod znaku kalifatu zachłystują się nowoczesnymi mediami, niczym luteranie nowym wynalazkiem Gutenberga, aby szerzyć swoją przewrotną ideologię na świecie. Ich celem jest wywołanie świętej wojny która połączy wszystkich prawomyślnych sunitów w ostatecznym zwycięstwie nad innowiercami, Żydami i heretykami szyickimi a główną metodą walki jest teror i kontakt, najpierw przez meczety, ale teraz głównie przez internet, trafiający do zrażonej młodzieży muzułmańskiej porozsianej po całym świecie. W ten sam sposób przedwojenna agitacja bolszewicka wykorzystywała przedewszystkiem młodzież żydowską wyobcowaną zarówno ze społeczeństwa lokalnych gojów jak i własnych wspólnot. Pozatem istnienie państwa islamskiego ze swoimi złożami nafty w północnym Iraku zapewnia stały dopływ środków finansowych i najnowoczesniejszej broni i materiałów wybuchowych dla swoich wyznawców w terenie. A tegoroczny nawał uchodźców z Syrii doprowadził do stałego chaosu w Europie i do wzrastającego rozkładu solidarnośći europejskiej która była jednym z podstaw stabilnego układu gospodarczego i kulturalnego świata po zakończeniu zimnej wojny. W tej sytuacji liberalne państwa europejskie, błądzą we mgle niedołężności swoich reakcji na te pzerażające zjawiska. W ostatnich tylko pięciu tygodniach 224 pasażerów rosyjskich zginęło na skutek zamachu w samolocie na Półwyspie Synajskim, 43 osoby zginęły w zamachu w Bejrucie, 26 tego samego dnia zginęło w Bagdadzie. 13 listopada, jak wiemy aż za dobrze, 130 ginie w Paryżu. Ścięto publicznie 2 zakładników z państw neutralnych w Rakka, jednego Norwega, drugiego Chińczyka. Dalsze 21 osób z zagranicy ginie zmasakrowanych w hotelu Radisson w Bamako, stolicy Mali. Są to ofiary komórki ISiSu na północną Afrykę. 13 żołnierzy ginie w zamachu samobójcy w Tunezji, dalsze 7 osób w egipskim hotelu. Ofiary takie są najczęściej kompletnie bezbronne jak też poprzednio turyści brytyjscy w Tunezji a wykonawcy żyją zakamuflowani swoim obywatelstwem kraju zamieszkania już od urodzenia, lub swoim statusem nowoprzybyłego uchodźcy. W swojej bezradności kraje europejskie zmuszone są walczyć na dwuch frontach. Jedna to walka ideologiczna, przedewszystkiem w mediach internetowych, w szkołach i meczetach. Czują potrzebę podkreślenia wartości europejskich, lub krajów zamieszkania, szczególnie w zakresie tolerancji religijnej, wolności osobistej, kultury opartej na zamiłowaniu do życia doczesnego. “Oni mają śmierć, a my miłość,” przemawia prezydent Hollande. Podkreślają w szkołach pozytywne aspekty historii i osiągnięć kulturalnych i naukowych. Szczególnie robi to Francja ze swoim kultem państwa świeckiego wprowadzonego jeszcze sto lat temu po rozstrzygnięciu tzw. afery Dreyfusa. We Włoszech premier Renzi ogłosił ze każdy 18-latek dostanie 500 euro na “kartę kultury” którą będzie mógł użyć na pójście do teatru czy muzeów, “bo oni chcą teror a my na to odpowiadamy że kultura przezwycięży ignorancję”. Ale wszędzie ta konfrontacja ideologiczna jest wspierana przez służby specjalne danego kraju kierujące daleko posuniętą inwigilacją naszych telefonów i laptopów. Strach przed dalszą falą uchodźców wypieranych przez wojnę w Syrii i Iraku, a szczególnie przez machinacje rządu tureckiego, grozi zaciesnieniem zewnętznych i wewnętrznych granic Europy, tymczasowym zawieszeniem umowy Schengen i blokady w przyjmowaniu jakichkolwiek uchodźców muzułmańskich, nie tylko w krajach jak Polska czy Węgry, ale nawet w Holandii czy w Szwecji. Umowa niedzielna Tuska z rządem tureckim jest już ostatnią deską ratunku. Rosną wszędzie odruchy islamofobii i nasilenie w ruchach nacjonalistycznych. Widać że liberalne podbrzusze zjednoczonej Europy chwieje się pod ciosami zadanymi pośrednio i bezpośrednio przez islamistów. Już pojawiają się artykuły porównujące obecny kryzys w Europie do powolnego upadku imperium rzymskiego. Drugi front to militarny. Obiekty wojenne i gospodarcze na terenach okupowanych przez kalifat bombardowane są wciąż, choć mało skutecznie, przez samoloty amerykańskie, rosyjskie, tureckie, francuskie, saudyjskie, jordańskie, irańskie, do niedawna australijskie. Nawet pokojowe Niemcy przyłączyły się ofiarowując 5 Tornadów posiłkowych. Kanada wycofała swoje samoloty po zmianie rządu, czego nikt nawet nie zauważył. Cameron niecierpliwie walczy jeszcze o indywidualne głosy posłów gramolącej się lewicy aby dołączyć do akcji sojuszników w Syrii. Czasem naloty osłaniają bardziej skutecznie natarcia kurdijskiej peszmergi i regularnych wojski irackich (przez USA), szyitów irackich (przez Iran), wojsk syryjskich (przez Rosjan). Czasem jest to tylko bezskuteczne bombardowanie odwetowe, jak w wypadku Francji. Ale w swoich tunelach podziemnych mołojcy kalifatu mogą dalej śmiać się z tego ataku bo wiedzą że większość bombardujących napastników wcale nie traktuje ISiS jako głownego wroga. Rosja wciąż głównie atakowała wrogów Assada wśród Turkmenów którzy z kolei byli popierani przez Turków w walce z reżymem Assada. Turcy również bombardowali Kurdów syryjskich bojąc się że zamkną dalszą drogę dla zatajnionego eksportu nafty kalifatu przez Turcję. Ten konflkt zaprowadził do zestrzelenia przez Turków myśliwca rosyjskiego na pograniczu Turcji i Syrii. Saudyjczycy bardziej boją się Iranu i Szyitów z Hezbolii w Libanie niż ISiSu i, tak jak USA, woleliby obalić reżym Assada. Iran za żadne skarby nie chce dopuścić do upadku Assada i wspiera irackich sziitów których USA nie chce poprzeć. Ale wszyscy na Zachodzie unikają użycia wojsk lądowych po doświadczeniach Iraku i Afganistanu. Możliwe że, pod naciskiem moralnym prezydenta Hollande, Putin skoncentruje się tymczasowo na nalotach przeciw ISiSowi, ale tak jak Stalin w czasie wojny, walczący nie tylko z Hitlerem, ale również ubocznie z Armią Krajową, ostatecznie Putin wrogom Assada nie popuści. A przezydent Obama, rozumiejący beznadziejność położenia Zachodu, nie jest w stanie połączyć te zwaśnione strony we wspólnej akcji przeciw jednemu wrogowi, i może tylko liczyć na dobra wolę poróżnionych negocjatorów we Wiedniu. W końcu nawet gdyby kalifat został obalony to co potem stanie się z Syrią? A teror w miastach Europy pozostałby tyle że bez gigantycznych finansowych środków. Ten rechot który teraz słyszę to albo następny atak z kalasznikowem na bezbronne miasto zachodnie albo pogardliwy śmiech kalifatu. Wiktor Moszczyński Tydzien Polski 4 grudzień 2015

No comments:

Post a Comment