Monday 31 July 2017

Czy Wreszcie Mamy Prezydenta?


Od momentu zwycięstwa wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w październiku 2015 nie mogę się oprzeć pokusie porόwnywania losόw ich przewrotu politycznego do losόw przedwojenego Bezpartyjnego Bloku Wspόłpracy z Rządem wspierającego Marszałka Piłsudskiego. I jedni i drudzy doszli do władzy w przeświadczeniu o moralnej deprawacji i powszechnej korupcji swoich demokratycznych poprzednikόw. Obie partie zastrzegały że nie tworzą dyktatury. Pierwsi głosili haslo “Sanacji” społecznej, a drudzy mόwili o “Dobrej Zmianie”. W obydwu wypadkach wyrażali pogardę dla swoich przeciwnikόw zarόwno w Sejmie, jak i na ulicy. Sanacja używała nawet swoje wojsko do nastraszenia posłόw w Sejmie, a rachunki osobiste z polemistami z opozycji, jak Dołęga Mostowicz czy Nowaczyński, załatwiała brutalnie przy pomocy “nieznanych sprawcόw”; lecz dzisiejsze metody dręczenia oponentόw wyzwiskami w zcentralizowanych państwowych mediach są rόwnie brutalne. Stronnicy obydwu partii rządzacych traktowali swoich wodzόw z niemal religijną czcią. Kochali i bali się Komendanta, a teraz Prezesa, i byli przekonani o ich nieomylności. Zarόwno Kaczyński jak i Piłsudski żyli w bardzo skromnych warunkach i nie piastowali najwyższych funkcji w państwie. Kaczyński pozostaje wciąż zwykłym posłem i najwyżej prezesem własnego klubu parlamentarnego, a Piłsudski odmόwił prezydentury i pozostał ministrem spraw wojskowych, świetnie ucharakteryzowany przez Korczaka jako Minister Wojny w “Krόlu Maciuszu Pierwszym”. A od czasu do czasu obydwaj zabierali głos z mόwnicy Sejmu nazywając swoich przeciwnikόw “zdrajcami” i “łajdakami”, choć Piłsudski nieraz używał o wiele gorszych słόw. Jeden oskarżał opozycję o zabόjstwo Prezydenta Narutowicza, a drugi o zabόjstwo swojego brata. Nic dziwnego w tym podobieństwie, bo przecież Kaczyński wzoruje się na Piłsudskim, podziela jego dumę narodową, ale też i jego apodyktyczność.
Tak jak Piłsudski używał postaci prezydenta Mościckiego, czy premiera Bartla, czy ministra przemysłu Kwiatkowskiego (założyciela Gdynii), jako bardziej liberalne oblicze swoich rządόw, do uspokojenia nastrojόw w społeczeństwie, tak samo Kaczyński manewrował bardziej umiarkowanymi postaciami z sympatyczniejszym profilem w swojej administracji, jak prezydent Duda, czy premier Szydło, czy minister finansόw Morawiecki, aby dawać elektoratowi poczucie że Polską rządzą ludzie umiarkowani, zdala od awanturnictwa politycznego. Z tym że przy osobistych zasługach naukowych i administracyjnych tej pierwszej trόjki, druga trόjka wyglada bardziej drugorzędna i mniej wyrazista.
A prezydent, szczegόlnie, postać wypadająca bardzo pozytywnie w sondażach publicznych (ostatnio ma poparcie 58%), nie dawał żadnych znakόw że posiada swoje własne oddzielne zdanie i że reprezentuje oddzelny ośrodek władzy. Miał możliwości jako zwycięski prezydent odgrywać rolę samodzielną. Był prekursorem i kluczowym czynnikiem zwycięstwa PiSu. Po swoim własnym zwycięstwie Duda unikał kontaktu z premierem starego rządu i nie przyjął ślubowania nowo mianowanych sędziόw Trybunału Konstytucyjnego, wyznaczonych przedwcześnie przez poprzedni Sejm. Natomiast, od momentu parlamentarnego zwycięstwa PiSu, prezydent Duda zadowolił się rolą konstytucyjnego monarchy ktόry wykonuje wszystko czego od niego wymagał nowo wybrany rząd, bez żadnego zająknięcia. Jak krόlowa angielska. Rząd mόgł być mniej czy bardziej popularny w sondażach publicznych, ale wiecznie uśmiechnięty prezydent, pozostający jakby ponad codzienną polityką, cieszył się największą i najbardziej stabilną popularnością.
Prezydent Duda robił to przedewszystkiem dlatego że był w pełni oddany koncepcji potrzeby “dobrej zmiany”, wierzył święcie że gospodarka polska “jest w ruinie”, że wymiar sprawiedliwości podlegał korupcji i był opanowany przez potomkόw ideologii komunistycznej. Zresztą dalej wierzy w te mity. Jeszcze w maju br. narzekał że dzieci zdrajcόw panoszą się w “bardzo wpływowych miejscach” i wciąż fałszują historię. Powiedział wόwczas że “to jest starcie ideologiczne, starcie historyczne, ale jest to starcie rόwnież o to, kto w naszym kraju ma sprawować rząd dusz, czy nadal ma on być w rękach postkomunistόw.” Widocznie, tak jak Jarosław kaczyński, Pan Prezydent wierzy w teorię międzypokoleniowego przekazu patriotyzmu i dziedzicznej skłonności do zdrady narodowej. Potwierdza to jego ideologiczne przywiązanie do obozu rządzącego ale rόwnież podważa moralnie jego prawo do reprezentowania wszystkich Polakόw.
Dlatego prezydent systematycznie podpisywał każdą ustawę przekazaną mu przez obecny rząd, a nawet te przegłosowane nocami bez odpowiedniej konsultacji ktόre pόźniej trzeba było poprawiać. Wspierał każdy krok rządu w walce o status Trybunału Konstytucyjnego. Przyjmował każde upokorzenie narzucone mu publicznie, szczegόlnie ze strony ministra sprawiedliwości, w sprawie uprawnień w wyznaczeniu sędziόw, czy przez ministra Obrony Narodowej w sprawie rewolucyjnych zmian w armii, a sczegόlnie w założeniu Obrony Terytorialnej, masowej dymisji generałόw i zerwania umowy na dostawę francuskich śmigłowcόw. W końcu to prezydent ma być strażnikiem konstytucji i zwierzchnikiem polskich sił zbrojnych. Był nawet moment kiedy prezydent postarał się w szόstą rocznicę katastrofy smoleńskiej o przywrόcenie sobie roli pojednania społeczeństwa. Wezwał wόwczas narόd aby wszyscy “wybaczyli sobie … wzajemnie, wszystkie niepotrzebne słowa, wszystkie gorące zachowania, wszystkie momenty poniżenia”. Piękne słowa. Tylko że w kilka godzin pόźniej Jarosław Kaczyński orzekł że “wybaczenie tak, ale dopiero po wymierzeniu kary”. Prezydent już się więcej na ten temat nie wypowiadał.
To ideologiczne uzależnienie od rządu i pas osobistych upokorzeń zostały szczegόlnie uwypuklone przez popularny satyryczny program telewizyjny “Ucho Prezesa” gdzie jego postać odgrywa rolę potulnego Adriana siedzącego bezwiednie w przedpokoju Prezesa, czekając nadaremnie na możliwość konsultacji z nim. Pobłażliwy przydomek “Adrian” przylgnął mimochodem do Prezydenta jako znak jego braku wyrazu i braku kręgosłupa. Przypomina to przedwojenne powiedzenie o rόwnie bezwolnym prezydencie Mościckim “Tyle znaczysz co Ignacy, a Ignacy nic nie znaczy”.
W lipcu Sejm i Senat uchwalili trzy kontrowersyjne ustawy o sądownictwie, ktόre właściwie uzależniają sędziόw od kontroli politycznej. W pierwszym, Sejm, a nie środowiska sędziowskie, ma teraz wybierać członkόw Krajowej Rady Sądownictwa przez 3/5 głosόw. W drugim, minister sprawiedliwości ma zaproponować KRS kto z obecnych wciąż jeszcze niezależnych sędziόw Sądu Najwyższego ma przejść w stan spoczynku, a nowy zespόł Sądu ma podlegać Izbie Dyscyplinarnej ktόra ma stać na straży czystości wymiaru sprawiedliwości. A trzecia ustawa będzie regulowała działalność sądόw powszechnych aby żaden z sędziόw nie miał większego zakresu obowiązkόw niż jego kolega, a minister sprawiedliwości będzie miał prawo usuwania prezesόw sądόw powszechnych ktόrzy stracili “społeczne zaufanie”. Trzy ustawy, mające według rządu uwolnić system sprawiedliwości od kumoterstwa, a według opozycji uzależnić go od kontroli partyjnej, przekazano prezydentowi do podpisu.
W społeczeństwie zawrzało. Pareset tysięczne masy, szczegόlnie młodzieży, wypełnily w desperacji ulice przeszło 200 miast. Zabrakło transparentόw partyjnych, ale hasła ulicy były zdecydowanie anty-rządowe i domagały się ochrony konstytucji. Unia Europejska zagroziła sankcjami a media zachodnie potępiły proponowane zmiany.
Nagle szok. 24 lipca Prezydent Duda zawetował dwie pierwsze ustawy, a podpisał tylko trzecią o sądach powszechnych. Zaskoczeni seniorzy PiSu spotkali się w trybie nagłym domagając się wyjaśnienia. Tłumy szalały ze szczęścia. Demonstrowały swoje poparcie przed Pałacem Prezydenckim. Zadzwonił do mnie przyjaciel z Polski. “Wreszcie Mamy Prezydenta!” zawołał. Po paru dniach ulice ucichły
Rzeczywiście przemόwienie Prezydenta przed mediami było imponujące. Zmężniał nieco. Pozbył sie swojego stałego irytującego uśmiechu. Mόwił elokwentnie o potrzebie uporządkowania treści ustaw o ktόrej nie był konsultowany, aby były zgodne z konstytucją i uspokoiły obawy społeczeństwa. Krytykował też nadmiar uprawnień ministra sprawiedliwości. Lecz dalej potwierdził swoją wiarę w konieczność reform ustrojowych swojego obozu.
Oczywiście Prezydent nie miał najmniejszego zamiaru przybliżyć się do politycznej opozycji ktόrą dalej gardzi. Był jednak świadomy że jeżeli za 3 lata ma ponownie być kandydatem na prezydenta to musi wykazać się jakąś inicjatywą podkreślającą że nie jest jakimś tam “Adrianem” popychadłem i że podejmuje inicjatywy polityczne. A rząd PiS uzyskał moment oddechu od naciskόw społecznych i z zagranicy aby ostatecznie przegłosować przed końcem roku pozostałe dwie nieco poprawione ustawy. Znany prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz oświadczył “Dziś narodził się Andrzej Duda jako samodzielny polityk.” Już widać jak szybko biskupi ochrzczą nowonarodzonego swoim kościelnym imprimatur. A opozycja odczuła że masowe protesty wbijają jednak klin w zwarte szeregi obozu rządowego. Wszyscy zadowoleni, lecz rewolucja ustrojowa trwa nadal.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 4 sierpień 2017

No comments:

Post a Comment