Wednesday 25 October 2017

Polska na kolonialnych bezdrożach

Zanurzam się w najciemniejsze kąty Czarnego Lądu. Wędrując przez nieprzeniknione puszcze i moczary, kamienne pustynie, wydmy, zadymy i dzikie nadbrzeża, przekraczam rzeki, jeziora i bagna gdzie panuje bezwględny świat komarόw, much tsetse i szarańczy; błądze po wioskach porozsianych gdzie szerzy sje bieda, apatia, trąd i malaria, gdzie woda do picia zawiera robactwo i fekalia zwierzęce. A w tym piekle jednak samotny podrόżnik zachłystuje się ciszą, spokojem i urokiem gwiaździstch afrykańskich nocy, słuchając kumkania ropuch i ryku lwόw.
Czytam z zachwytem i podziwem angielskojęzyczną kronikę* podrόźy polskiego donkiszota Kazimierza Nowaka, prawdziwego bohatera i podrόżnika, ktόry w latach 30-ych, w ciągu pięciu lat pokonał samotnie Afrykę rowerem od Libii przez Egipt i Kongo do Kapsztadu, a potem znόw spowrotem do Algieru, choć już teraz posługując się końmi, transportem wodnym i w końcu wielbłądem. W sumie pokonał w tym czasie 40,000 kilometrόw, a wszędzie spisywał pamiętnik, pisał listy i robił fotografie. Widać na tym zdjęciach też jego portety gdzie z wyglądu przypomina powiększoną wersję kronikarza Koszałka Opałka.
Nawet po przeczytaniu książki nie mogę w pełni zrozumieć skąd ten obsesyjny Polak zdecydował na swoją podrόż nie mając ani wsparcia finansowego ani właściwych kontaktόw do ułatwiania mu podrόży. Chciał zapoznąć się z Afryką, przekazać jej tajemniczy urok czytelnikom w Polsce, a przedewszystkiem chciał wystawić siebie na prόbę. Czy wytrzyma? Czy pokona? Czy przeżyje?
Z początku zachłystywał się urokiem życia kolonialnego ktόry spopularyzował w przedwojennej Polsce Sienkiewicz, a pόźniej Janusz Korczak ze swoimi egzotycznymi czarnymi przyjaciόłmi Krόla Maciusia. Z jednej strony wabiła go egzotyka przyrody i prymitywność afrykańskich szczepόw, a z drugiej strony, ład i komfort życia kolonialistόw. Lecz Nowak czuje się źle wśrόd białych. Gdy dojeżdza do zamożniejszych miast jak Kair, Elisabethville, Johannesburg, od razu czuje się nieswojo. Nie znosi hałasu aut i odgłosu radia. Nocuje pod swoim namiotem na peryferiach miasta, walczy z biurokracją o wizy i przepustki, i marzy o powrocie do buszu i do dżungli. Tam znόw walczy z przyrodą i użera się z tubylcami. Najlepiej czuje się wśrόd misjonarzy i właściwie calą trasę wyznacza wyprawami do misji katolickich, często w niedostępnych bezdrożnych lasach do ktόrych stara się trafiać nawet nocami. i niemal każda misja ratuje go z kolei z kolejnej zaraźliwej choroby czy z zupełnego wycieńczenia. Pozatem odpoczywał psychicznie gdy trafiał od czasu do czasu na Polakόw, jak np na hrabiego Zamoyskiego w Angolii ktόry podarował mu konia.
Nowak unika białej “cywilizacji” częściowo ze względu na brak pieniędzy, ale głownie dlatego że dochodzi do wniosku że biali kolonizatorzy (w odrόżnieniu od misjonarzy) są zakałą Afryki. Wprowadzają drogi, mosty, słupy telegraficzne, koleje, szpitale, szkoły lecz czynią to dla własnej korzyści, a tubylcόw eksploatują, przekupują i upokarzają. W angielskiej szkole podstawowej jeszcze uczono mnie o “white man’s burden” w Afryce, czyli “brzemię białego człowieka”. Lecz biali stali się brzemieniem dla czarnych mieszkańcόw. Podbito ich kraj, narzucono im podatki, wprowadzano najsurowsze kary, wystawiono sztuczne granice i zmuszano ich do pracy w krόtkotrwałych kopalniach, a najgorzej zdeprawowano ich kobiety i dziewczyny, z ktόrymi kolonizatorzy rodzili dzieci, ktόre potem błąkały się z chorowitymi matkami po wyjeździe “białego tatusia” na stałe do Europy. Przy istniejących już chorobach tropikalnych, jak trąd, filarioza, beri-beri, śpiączka afrykańska czy dżuma, dochodzi powszechnie w Afryce syfilis i inne choroby weneryczne poprzednio tam nieznane. Dalej mimo zaprzeczeń białych władz uprawia się niewolnictwo, szczegόlnie w terenach na południe od Sahary. Wycieczki z Europy masowo polowały na zwierzynę co już wtedy, przed Wojną, groziło wyniszczeniem źrόdła pokarmu dla tubylcόw. W Rodezji Nowak był poddany pod ostracyzm przez Anglikόw bo uważali że nie przystało aby biały człowiek sam sobie parzył herbatę.
Nowak, osoba żarliwie religijna, jest głęboko przejęty zakłamaniem kolonializmu i zapowiada że kiedyś czarni tubylcy wyjdą ze swojego letargu i siłą odbiją Afrykę białym. Wtedy to było do niepomyślenia, ale już zaledwie 20 lat pόźniej, jego zapowiedzi zaczęły się spełniać.
Parokrotnie Nowak pisze z zadowoleniem że na szczęście Polska nie ma kolonii. Gdy widzi arogancję Brytyjczykόw czy Belgόw, brutalność i bezwględność systemu ktόre korumpuje zarόwno eksploatorόw i eksploatowanych, cieszy się że Polacy nie są zdani na takie pokusy. Tu staje w konflikcie z Polską Ligą Morską i Kolonialną ktόra ofiarowała mu poważne wsparcie i była gotowa udostępnić mu darmowe wydanie jego książki po swoim powrocie do Polski, lecz Nowak nie poddawał sie takim namowom i sam organizował swoje wykłady w Polsce.
Oczywiście kolonie w Afryce powstawały nie tylko ze względu na potrzebę eksploatacji gospodarczej, i nie tylko z moralnej ambicji poszczegόlnych ewangelizujących misjonarzy, ale głόwnie żeby wypełnić pustkę terenόw nie objętych stręfą wpływόw όwczesnych mocarstw. Jeszcze w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku Francuzi dominowali w pόłnocnej Afryce, Burowie i Anglicy na południu, a Portugalczycy i Hiszpanie na zachodnich wybrzeżach. Lecz po pełnym rozpoznaniu wybrzeża Afryki pnastała pokusa dotarcia do wnętrza Afryki gdzie, poza Abysinią, panowały słabe państewka i plemiona afrykańskie o słabym rozwoju cywilizacyjnym ktόre trzeba było opanować po to aby je nie opanowało inne mocarstwo europejskie. Zacząl się nagły wyścig ktόry zakończył się traktatem berlińskim, organizowanym przez Bismarcka, w ktόrym Afrykę, dotychczas nie okupowaną, podzielono pomiędzy Anglią, Francją, Niemcami, Belgią i ewentualnie Włochami, a granice wykreślono ołόwkiem na όwczesnych primytywnych jeszcze mapach Afryki, pełnych białych plam. Po pierwszej wojnie, w ktόrej wielu Afrykańczykόw walczyło i ginęło w mundurach kolonizatorόw, Niemcy zmuszeni zostali do oddania swoich kolonii ktόre przejęli natychmiast Anglicy i Francuzi. Już w latach 30ych gdy wybierał się Nowak Afryka nie miała już białych plam gdzie nie rządzili Europejczycy, i nawet cesarstwo abysińskie zostało podbite przez Włochόw. W międzyczasie samo posiadanie tych kolonii stało się symbolem prestiżu państw europejskich.
Natomiast ambicje polskiej Ligi Morskiej i Kolonialnej oparte były niemal wyłącznie na prestiżu aby wykazać że Polska też jest mocarstwem, bo posiada kolonie. Przeszło 1 milion Polakόw zapisało się na członka tej organizacji przedwojennej. W tym byli też chłopi chętni do znalezienia pracy na odległych terytoriach z dala od wynędzniałej polskiej wsi. Ale Liga nie miała już szans wciśnięcia Polski do rangi prawdziwego państwa kolonialnego. I całe szczęście. Prόbowano wykupić 2 miliony hektarόw w brazylijskim stanie Parana. W końcu osiedlono około 350 rolnikόw w osadzie Morska Wola, ale rząd brazylijski wyczuł że Polska może mieć tu ambicje imperialne, zakazał dalszą imigrację polską i projekt zaniechano. W Liberii, mimo podpisania bardzo korzystnej umowy handlowej, podobna prόba wprowadzenia osadnikόw polsich zakończyła się fiaskem gdy liberyjscy dyplomaci doczytali się w prasie polskiej że ich państwo jest już polską kolonią. Była też mowa o przesiedleniu osadnikόw, w tym też Żydόw, do Madagaskaru, ale w końcu władze francuskie nie zezwoliły na to.
Faktycznie Polska i tak nie potrzebowała terenόw do osiedlenia za granicą bo przecież posiadała Kresy Wschodnie. Tereny te zdobył polski żołnierz w walce z Rosją bolszewicką ale rządy polskie nie bardzo wiedziały jak ten teren administrować, biorąc pod uwagę że poza głόwnymi miastami jak Lwόw i Wilno, tereny te miały znikomą tylko polską ludność. Sprowadzenie polskich osadnikόw na te tereny było tylko kroplą w morzu. Koncepcja jagielońska Piłsudskiego przewidywała szerokie państwo wieloetniczne, w ktόrym dominacja polityczna Polski zapewniałaby ochronę całego terenu przed imperializmem rosyjskim. Propagatorami tych koncepcji byli Tadeusz Hołόwko, niestety zamordowany, i wojewoda nowogrodzki Henryk Jόzewski. Lecz endecka koncepcja “nowoczesnego” monoetnicznego państwa, uniemożliwiła tę wizję, i choć trzeba przyznać że Polska w żadnym wypadku nie popełniała zbrodni porόwnywalnych do zbrodni kolonizatorόw czy Sowietόw, lecz jednak krόtkozwroczna arogancja polskich władz (endecka prasa nawet nie uznawała istnienia odrębnej narodowości ukraińskiej) i wojskowe pacyfikacje ukraińskich wsi, były świadectwem jak bardzo mogłaby i Polska zostać skorumpowana gdyby posiadała kolonie w Afryce. Myślę że z czasem sytuacja by się poprawiła na Kresach ale musiała by odrosnąć koncepcja państwa wielonarodowego. Ale jak wiemy czasu nie było.
Nie było też czasu dla Kazimierza Nowaka aby się nacieszyć powrotem do Polski, o ktόrym przez 5 lat podrόży systematycznie marzył. Zniszczony przez choroby afrykańskie przeżył w swoim kochanym Poznaniu zaledwie jeden rok. Osłabiony malarią zmarł w szpitalu na zapalenie płuc. Nie dożył wyzwolenia Afryki, nie wiadomo też czy by się z tego wyzwolenia tak bardzo nacieszył.

Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 27 październik 2017

• Kazimierz Nowak, “Across the Dark Continent” – Bicycle diaries from Africa 1931-1936, Wyd, Sorus, Poznań

No comments:

Post a Comment