Sunday 11 March 2012

„Polak Londyńczyk” nie daje zasnąć



CZWARTEK, 09 LUTEGO 2012 00:00 SEKCJA: ŻYĆ W UK - NASZE SPRAWY
The Polish Observer
Share
Na tej kolumnie, zgodnie już z pewną tradycją, publikujemy wywiady z Polakami mieszkającymi na Wyspach Brytyjskich, którzy dokonali czegoś niezwykłego, pokazując tym samym, że nie tylko świetnie skręcamy rury i solidnie myjemy okna…

Tym razem jednak, jestem zmuszony odstąpić od tej zasady, bowiem zapis rozmowy z Wiktorem Moszczyńskim, przekroczyłby znacznie objętość całej gazety. Dlatego też z bólem ograniczam się do kilku tysięcy znaków, które mają na celu zarekomendowanie książki jego autorstwa pt. „Polak Londyńczyk”, wydanej nakładem Oficyny Wydawniczej Kucharski z Torunia. Zacznijmy od walorów estetycznych samego woluminu. Twarda oprawa, znakomity papier i równie wspaniałe opracowanie graficzne. Ale jak mogłoby być inaczej, skoro i znakomita jest jej zawartość. Sam autor skromnie zauważa, że to tylko zbiór felietonów, esejów i wystąpień publikowanych w prasie polonijnej, w latach 1966-2008. No tak… tylko zbiór, ale jaki!

Urodzony w Londynie Wiktor Moszczyński, to ikona brytyjskiej Polonii. Jest znany z działalności w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii, z pracy w roli publicysty, aktywnie działa również w Partii Pracy. Jego życiorysu starczyłoby dla kilku osób, a interesujących szczegółów, wątków z jego biografii, w książce tej nie brakuje.
Ze wstydem przyznaję, że Wiktor Moszczyński od strony publicystycznej, a nawet literackiej (tak, tak) nie był mi zbyt dobrze znany. Owszem wiedziałem, że pisuje, sądziłem jednak (błędnie), że skupia się on na bardzo wewnętrznych sprawach brytyjskiej Polonii, na detalach, których nie mógłbym pojąć, choćby z tej racji, że środowisko to, było mi bardziej obce niż bliskie. Z drugiej jednak strony, z jego licznych wypowiedzi dla mediów wynikało, że ma on sporo mądrych rzeczy do powiedzenia, a jego oceny, czy uwagi są zawsze celne, na ile to możliwe - obiektywne i często zabarwione, wysokiej próby poczuciem humoru. Zdarzało mi się też wchodzić na blog autora, na którym imponuje i stylem, i wnikliwością.
A mimo to, muszę przyznać, że książkę tę brałem do ręki bardziej z obowiązku, niż dla przyjemności czytania. Zacząłem od kartkowania, próbując ocenić, czy czeka mnie mozolne przedzieranie się przez opisy niezrozumiałych dla mnie faktów, nieznanych mi ludzi i równie niepojętych relacji zachodzących między nimi… lecz nie - przejrzałem i byłem już pewien - czeka mnie kilka nieprzespanych nocy. Było warto.
Wiktor Moszczyński czuje się świetnie nie tylko w felietonie, czy eseju, lecz jest równie dobrym reportażystą, o czym może zaświadczyć jego relacja z Kongresu Polaków w Moskwie, czy wspomnienia z pobytu we Lwowie. Posmak sensacji mają z kolei jego przygody z czasów, kiedy przypadła mu rola kuriera do spraw kontaktów z antykomunistyczną opozycją w PRL. Ten wątek mógłby posłużyć za kanwę do filmu sensacyjnego.
„Polak Londyńczyk”, to rzecz bardzo uniwersalna, a co za tym idzie - dla wszystkich. Zarówno dla tych, którzy mają nikłą wiedzę o brytyjskiej Polonii, jak i tych, co chcieliby ją tylko uzupełnić. Publikacja ta, pokazuje też, że autor jest świetnym, przenikliwym politykiem i urodzonym dyplomatą.
Jego książka obala pewne mity dotyczące polskiej emigracji na Wyspach Brytyjskich, a ściślej „starej emigracji”, funkcjonujące głównie w środowiskach Polaków przybyłych do UK po 2004 roku. Ot chociażby takie banialuki, jak ten, iż owa „stara emigracja” to skostniałe, zasklepione w sobie środowisko posuniętych w latach ludzi, żyjących we własnym świecie, zgorzkniałych, negatywnie nastawionych do rodaków przybywających z Polski. Dzięki książce Wiktora Moszczyńskiego, możemy przekonać się, że sądy te są nieuprawnione, widzimy jak bogate, jak różnorodne były i nadal są wspomniane środowiska, ile wyszło z nich wspaniałych postaci, ile akcji przeprowadzono na rzecz rodaków mieszkających w PRL, jak wielkiej pomocy brytyjska Polonia udzielała nowej Polsce. To dzięki działaczom polonijnym, między innymi też Piotrowi Moszczyńskiemu, zniesiono w latach 90. wizy dla Polaków (szczegółowy opis wizowej batalii znajduje się właśnie w tej publikacji), jak wspierali nas na drodze do NATO. Znajdziemy też szereg trafnych analiz, ocen sytuacji międzynarodowej w latach 1966-2008, również z odniesieniem do czasów sprzed 1966 roku. Kolejnym walorem zawartym w książce, jest piękna polszczyzna Wiktora Moszczyńskiego. To wartość sama w sobie. Gorąco zachęcam do jej przeczytania…

Janusz Młynarski

fot. Wiktor Moszczyński - Archiwum prywatne

No comments:

Post a Comment