Friday 4 January 2013

Klęska Polityki Europejskiej Wielkiej Brytanii

Bo ja wiem czy to można w ogόle nazwać „polityką”? „Polityka” oznacza jakiś plan wsparty kierunkiem myślenia i obliczeniem zyskόw i strat dla interesόw państwa. Tutaj tego nie widać. Widać natomiast (i słychać) gardłowy wrzask prawicowych posłόw, eufemistycznie nazwanych „eurosceptykami”, ale faktycznie „eurofobami”, ktόrych populistyczne uprzedzenia anty-europejskie kierują cały kraj powoli w kierunku oderwania Zjednoczonego Krόlestwa od Unii Europejskiej. Statek bezwładnie posuwa się z prądem bez sternika i bez kotwicy. Ton tej krucjaty anty-europejskiej nadaje pawicowa prasa – nasi starzy „przyjaciele” – „Daily Mail”, „Daily Express” i „The Sun”. Znamy naszych „przyjaciόł”. Znamy ich bo wszystko co o nas nasmarowali wyłaniało się z ich nienawiści do Europy i do rządu labourzystόw ktόry umożliwił masowy przyjazd naszych rodakόw w roku 2004. Oczywiście od czasu do czasu nasze własne, powiedzmy, mniej pieszczotliwe, nawyki, jak nielegalne łowienie ryb czy hałaśliwe spożywanie alkoholu w parku, stały się materiałem do następnej nagonki. Ale nasza liczebność i zaradność były naszymi głόwnymi grzechami. Pracodawcy chcieli nas zatrudniać? To źle bo zabieramy komuś pracę. Zakładamy rodziny i rodzimy dzieci? Stajemy się statystyką ktόrą te gazety cytują aby wykazać że zalewamy Wielką Brytanię i jej służbę zdrowia i świadczenia społeczne. Nigdy nie określają polskich pracownikόw na Wyspach tak jak powinni być określani,czyli jako „UK taxpayers”. Manipulują fakty ale przedwszystkiem emocje. Jeden negatywnie brzmiący tytuł przekreśla wszelkie obiektywne argumenty i fakty podawane w dalszych cześciach artykułu ktόre już prawie nikt nie przeczyta. Ale to wystarcza aby w czasie dochodzeń przez prawnikόw przedstawić swoje artykuły jako obiektywne. Te same chwyty używają rόwnież przeciw Europie, a przedewszystkiem przeciwko Unii Europejskiej. Na Unię zwalali wprowadzenie tzw. politycznej poprawności a rόwnież nadmiaru prawodawstwa o dyskriminacji opartej o rasę, płeć czy orientację seksualną, narzuceniu pomiarόw metrycznych, ekscesόw w zakresie bezpieczeństwa osobistego i przepisόw regulujących normy towarόw produkowanych na terenie Unii. Narzekali na koszta biurokracji europejskiej, a szczegόlnie na wydatki na rolnictwo i na zbędnych tłumaczy we wszyskich językach państw unijnych. Wprowadzali w tą krytykę rόwnież prawa więźniόw do głosowania, czy prawa osόb oskarżonych o teroryzm ktόrych nie można deportować do państw w ktόrych służby bezpieczeństwa jeszcze praktykują tortury w czasie przesłuchania. Te ostatnie nie wynikają z członkostwa Unii Europejskiej ale z członkostwa Rady Europy, ale dla czytelnikόw „Daily Express” to wszystko dalej pachnie „Europą”. Wychodzi tu też na jaw podskόrna niechęć tych „patriotycznych” pism wobec największym narodom europejskim – Francji i Niemiec – historycznych wrogόw Anglii przez stulecia. Jak długo Europa prosperowała, a Wielka Brytania razem z nią, to anty-europejskie nastroje tych gazet nie przejawiały się w głόwnych nurtach polityki brytyjskiej. Był to raczej głos marginesu, czasem lewicowego, ale głόwnie prawicowego. W pewnym momencie większość Brytyjczykόw wyrażało nawet poparcie dla projektu premiera Blair’s aby dopuścić Wielką Brytanię do strefy euro. To Gordon Brown zapobiegł wprowadzeniu tej koncepcji w życie przez zwlekanie decyzji o wstępie. Szczegόlnie młodzież brytyjska wyrażała zadowolenie z możliwości podrόżowania po Europie szukając przygόd i płatnego zatrudnienia, a ogromna fala brytyjskich emerytόw osiadła w słonecznej Hiszpanii. Teraz do tego koktajlu uprzedzeń dochodzi dochodzi kryzys waluty euro, no i......my. Kryzys euro wykazał że biurokracja unijna i wizje polityczne przywόdcόw europejskich nie są już nieomylne. Prysła ta wiara że europejskie struktury na wszystko znajdą rozwiązanie. Gdy nastąpił bankowy kryzys kredytu okazało się że logika prowadzenia waluty wielonarodowej nieopartej o bank rezerwowy suwerennego państwa była mylna w założeniu. Z jednej strony wiara że przetrwanie waluty euro jest konieczne dla przetrwania wszystkich osiągnięć Unii sciera się z realizacją że Hiszpania, Grecja i Portugalia nigdy nie pozbędą się swojego zadłużenia przez narzucony im surowy system wyrzeczeń a podatnik niemiecki, holenderski czy fiński nie będzie w nieskończoność pokrywać długi południowych sąsiadόw. Jest to sytuacja bez wyjścia ktόrą nowa proponowana umowa o unii bankowej nie uchroni przed katastrofą. Brytyjscy szowniści zacierają tu ręce z radości. A nasz pobyt w tym kraju, z początku tolerowany, wprowadza co raz większe poczucie zagrożenia dla stałych mieszkańcόw, tymbardziej że obawiają się że za nami podąże następne hufce Rumunόw, Bułgarόw, a może nawet Turkόw czy Ukraińcόw. I nagle z marginesu eurofobia przeniosła się w autentyczny potężny nurt polityczny. Według sondażu YouGov 49% Brytyjczykόw głosowałaby za opuszczeniem Unii, a tylko 32% głosowałoby za pozostaniem. Pozostali po prostu nie mieli wyrobionego zdania. Gdyby to referendum wprowadzono w życie jako pełnomocne to nastąpiłaby druga katastofa rόwna do kryzysy euro. Tego referendum domaga się w pierwszym miejscu prawicowa partia UKIP – Partia Niepodległości Zjednoczonego Krόlestwa – ktόra uplasowała się już na trzecim miejscu w sondażach, spychają c na czwartą pozycję pro-europejską partię liberalno-demokratyczną. UKIP stał się poważnym zagrożeniem elektoralnym dla Torysόw i strach przed traceniem dalszych głosόw przynagliło dużą część posłόw konserwatywnych do domagania się szybkiego referendum aby wyjść z Unii lub wynegocjować nowe warunki członkostwa. Przy cyniczmym wsparciu ze strony Partii Pracy rebelianci przeprowadzili uchwałę w Parlamencie aby wymusić na rządzie brytyjskim postawienie weta przeciw zwiększeniu, a nawet utrzymaniu na obecnym poziomie, nowego budżetu unijnego, na grudniowym szczycie Unii. Czysta panika pcha partię konserwatywną w kierunku pozbawionym zupełnie sensu. Jaki byłby skutek dla Zjednoczonego Krόlestwa gdyby w wyniku obszernie domaganego referendum zdecydowali opuścić Unię Europejską? Mimo usunięcia pewnych regulacji ekologicznych i prawodastwa pracowniczego i mimo usunięcia kontroli nad rolnictwem i rybołόstwem, Brytyjczycy stracili by dużo. Brytyjskie produkty byłyby obłożone wysokim cłem w najważniejszym dla Wielkiej Brytanii rynkiem europejskim, a szczegόlnie w eksporcie samochodόw, żywnośći i ubrań. Światowe korporacje nie inwestowałyby więcej w Wielkiej Brytanii jeżeli przestanie być częścią scalonego rynku europejskim i Wielka Brytania straciłaby ogromne wpływy w świecie handlowym, finansowym, dyplomatycznym i militarnym gdyby przestałaby być częścią największego rynku na świecie. Przez opuszczenie Europy starciłaby dużo jako sojusznik Ameryki. Gdyby wprowadziła ograniczenia w prawach przeszło 2 milionόw obywateli europejskich na terenie Wielkiej Brytanii to zagrożona byłaby pozycja około 1,7 milionόw Brytyjczykόw żyjących i pracujących w krajach unijnych. Straciłaby nawet na rynkach pozaeuropejskich jak Chiny, Indie, Brazylia, Stany Zjednoczone bo musiałaby negocjować z pozycji słabnącej traktaty bilateralne i nie korzystać z negocjacji największego rynku europejskiego. Gdyby Brytyjczycy chcieli zachować status zewnętrznego partnera Unii jak Norwegia czy Szwajcaria to okazały by się że muszą dalej wprowadzać wszystkie unijne regulacje handlowe i prawne bez najmniejszego wpływu na ich legislację. Wielka Brytania stałaby się „niepodległą” małą wyspą w orbicie Europy wobec ktόrej byłaby jeszcze bardziej podległa niż poprzednio, kiedy była członkiem. I to wszystko w atmosferze wrogiej ze strony sąsiadόw europejskich ktόrzy traktowali by Brytyjczykόw jako „zdrajcόw”idei europejskiej. Premier Cameron wie że musi objąć ster i dać tej fali jakiś sensowny kierunek. Wie że w ciągu następnych paru lat jakieś referendum będzie musiało miec miejsce ale z sensowną propozycją korzystną dla Wielkiej Brytannii i dla Unii. Lecz żeby to przeprowadzić musi oprzec się na masowej inicjatywie społecznej w obronie pozostania w Unii Europejskiej w ktόrym będą uczestniczyć głόwne partie polityczne, organizacje młodzieżowe, świat biznesu,związki zawodowe i organizacje kulturalne. Jest rzeczą kluczową aby polskie organizacje społeczne brały udział w tej debacie, zarόwno na szczeblu krajowym i lokalnym. Zarόwno Polska jak i polska diaspora ma dużo do stracenia gdyby Wielka Brytania opuściła Unię. Mimo poważnych rόżnic na temat europejskiego budżetu, Polska straciła by partnera strategicznego w uformowaniu pro-amerykańskiej osi jako przeciw wagi wobec dominacji niemiecko-francuskiej a dla Polakόw dostęp do rynku pracy w Wielkiej Brytanii jest kluczowym pozytywnym elementem we wzroście polskiej gospodarki. Musimy przypomnieć też Brytyjczykom że jednak nasz polski wkład w gospodarkę brytyjską jest też korzystny i że mamy poważny wkład w demograficzne odmłodzenie tych Wysp. Gdy nastąpi wielka debata o przyszłe miejsce Albionu w Europe nie możemy zostać na uboczu. Bo ta debata dotyczy też naszej przyszłości. Trzymajmy się znanej zasady - nic o nas, bez nas. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 30 grudzień 2012

No comments:

Post a Comment