Saturday 14 June 2014

Kto wypuścił psy

Mimo ostrzegawczych uwag Kasi Bzowskiej w poniedziałkowym Dzienniku Polskim o zarozumielstwie politycznych elit europejskich nie byłem gotowy na klęskę aż takiego rozmiaru dla tradycyjnych głosów “rozsądku” i integracji. W poprzednich latach wybory europejskie były normalnie polem dla wyrafinowanch politycznie klas średnich i rządzących elit które tworzyły około jedną trzecią elektoratu w głównych państwach europejskich. Można zawsze było liczyć na odpowiednie poparcie dla tolerancyjnego chrześcijańskiego i liberalnego zeitgeistu który stał się przewodnią ideologią głównych ugrupowań w parlamencie europejskim, czyli chadecji, socjał-demokracji, liberałów i zielonych. Te nurty odzwierciedlały szerzej pryjętą opinię publiczną w zachodniej Europie zaś w centralnej Europie były to niemal wyłącznie głosy pro-europejskich elit. Lecz był to okres względnego dobrobytu. Gdy istniał optymizm oparty o wiarę w lepsze warunki materialne na przyszłość, można było być tolerancyjnym wobec innych, nawet dla nie pracujących a pobierających zasiłki, ba, nawet dla cudzoziemców z innych krajów unijnych. Natomiast na uboczu pozostały głosy osób zaniepokojonych z nawałą przyjazdów imigrantów z innych krajów, z brakiem suwerenności własnego państwa szczególnie w zakresie rozpowszechnienia nowej waluty euro i z rosnącym poczuciem wyobcowania z własnego środowiska i własnego rynku pracy. W okresie zaciskania pasa budżet Unii Europejskiej rozszerzał się a z cynizmem patrzono na nieograniczone wydatki prywatne euro-parlamentarzystów. Ci wyborcy rzadko głosowali bo nie czuli aby jacyś kandydaci z istniejących partii reprezentowali ich problemy i ich światopogład. Lecz dobrobyt się skończył; optymizm prysł. Nastąpił kryzys gospodarczy i dramatyczne cięcia w budżetach państw, szczególnie śródziemnomorskich, gdzie rozmiar cięć, a nawet wybór rządu i premiera, zostały uzależnione od obcych rządów i biurokratów z Brukseli. Wyniki wyborów 25go Maja dały o sobie znać. Po raz pierwszy głos sfrustrowanego protestu i zranionego nacjonalizmu, znalazł dla siebie stronnictwa godne, w ich oczach, poparcia. Poprzez niemal wszystkie kraje unijne przelał się tsunami uprzedzeń który zachwiał stare fundamenty starych prounijnych elit i zmienił dramatycznie polityczny krajobraz całego kontynentu. We Francji 25% głosów padło na any-unijni rasistowski Front Narodowy prowadzący otwartą wojnę z Islamem i Romami. W Wielkiej Brytanii 27% głosujących wybrało europosłów z partii UKIP której głównym celem jest wyprowadzenie Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej w ślepej wierze że w ten sposób odzyskają dla Wysp Brytyjskich chimerę pełnej suwerenności. Proeuropejscy Liberalni-Demokraci stracili wszystkie mandaty z jednym tylko wyjątkiem. W Danii pierwsze miejsce zdobyła anty-imigracyjna Duńska Partia Ludowa. We Włoszech 5 mandatów zdobył anarchistyzny tzw. Ruch Pięcio-Gwiazdkowy a dalsze dwa zdobyła szowinistyczna Liga Północna. Równie dobre wyniki miała anty-imigracyjna Partia Wolności w Niderlandach, a w Grecji lewicowa anty-europejska Syriza wyszła na pierwszym miejscu, a na trzecim faszyzująca Partia Złotego Wschodu, której logo oparta jest na swastyce a która, mimo tego, zdobyła 9% głosów elektoratu greckiego. Na Węgrzech prawicowa rządząca euro-sceptyczna partia Fidesz wygrała wybory, ale większą zgrozę wywołała anty-semicka i anty-cygańska partia Jobbik.Tak samo przy eurosceptycznym PiSie, ujawnił się o wiele skrajnieszy Kongres Nowej Prawicy który ma zamiar przemienić parlament europejski w brukselski burdel. Jej przywódca Janusz Korwin-Mikke, robiący od wielu lat wrażenie klowna ze swoją muszką i prowokującymi uwagami o zgwałconych kobietach i skorumpowanych zgniłych liberałach. Ostatnio kwestionował czy Hitler w ogóle coś wiedział o zagładzie Żydów a mimo to zdobył przeszło 7% głosów polskiego elektoratu, i to najczęściej od namłodzych wyborców. W Niemczech po raz pierwszy od założenia parlamentu Europejski mandat poselski wygrał kandydat Narodowej Partii Demokratycznej. Frekwencja wyborcza pozostała bardzo niska, np. w Slowacji zaledwie 13% elektoratu głosowało. Wyciszone głosy elit pro-europejskich zostały zagłuszone liczniejszym szczekaniem i skomleniem niedosyconych mas.
Były to urozmaicone głosy pretensji, protestu, gniewu, fustracji, oparte niekiedy na najniższych pobudkach moralnych. Zwrócone były przeciw Wielkiej Idei o utrwaleniu pokoju, demokracji i dobrobytu przez zjednoczenie wszystkich państw europejskich w jeden blok z wolnym wewnętrznym prawem poruszania bezcłowego towaru, kapitału, usług i siły roboczej. Najbadziej chodziło o to ostatnie, czyli imigrację. Wielkie ideały pan-europejskie które przyświecały założycielom Wspólnego Rynku aby zapobiec nowej pożodze wojennej zostały już w dużym stopniu osiągnięte w pierwszej dekadzie XXI wieku. Europa była już wolna, demokratyczna, bez podziałów ideologicznych, bezpieczna od zamachów i inwazji, ciesząca się dobrobytem i licząca na stały wzrost gospodarczy. Raziły co prawda wysokie pensje brukselskich urzędników i posłów z zapewnioną odprawą emerytalną i z brakiem kontroli nad wydatkami urzędowymi, ale w ogólnej atmosferze dobrobytu narzekania wyborców pozostały bez echa. Raziły też masowe przyjazdy cudzoziemców z innych biedniejszych państw unijnych i z poza Europy lecz jak długo była praca dla wszystkich zwiększona migracja była to w większości tolerowana. Oficjalne hasło Unii “Co raz bardziej zwięzły związek” było stałym sygnałem dla tych dobrze zarabiających komisarzy i urzędników aby wprowadzać co raz to nowsze przepisy w imieniu bliższej harmonizacji handlu wewnątrz Unii. Czasem te przepisy narzucały ciężkie nowa koszta dla przedsiębiorstw europejskich i zachwaszczały programy ustaw parlamentów krajów członkowskich gdzie przeszło 70% nowych ustaw pochodziło bezpośrednio od wskazówek czy wręcz nakazów z Brukseli. Społeczeństwa przyjmowowały ten stan rzeczy jako cenę za względny wzrost w ich pozomie życia i komfort podróżowania po Europie bez paszportu w poszukiwaniu pracy i przygód. W tym okresie pozwolono sobie jeszcze na projekt europejskiej wspólnej waluty jako dalszy etap tej “co raz większej zwięzłości” ale bez odpowiedniego zabezpieczenia waluty jednym wspólnym suwerennym bankiem. Przywódcy unijni już tak byli przekonani co do swojej nieomyślności że nie dopilnowali odpowiednie mechanizmy stałej zharmonizowanej polityki gospodarczej istniejących państw członkowskich. Jak długo był dobrobyt nikt znaczący tym się nie przejmował gdy państwa członkowskie przekraczały próg uzgodnionego procentu długu publicznego bezkarnie, szczególnie gdy w pewnym okresie głównymi winowajcami były Niemcy i Francja. Na tej skali długi małego kraju jak Grecja były prawie niezuaważalne. Ktokolwiek przestrzegał czy oponował przeciw fałszywym założeniom waluty euro traktowany był jako osoba z marginesu świata polityki i ekonomii. Decyzje wówczas Wielkiej Brytanii i Szwecji by zachować własną walutę traktowano jako nieco ekscentryczne przez inne państwa. Niestety po roku 2008 nastąpił, jak wiemy, kryzys finansowy. Wzrosło dramatycznie bezrobocie, bankrutowały banki, napęczniałe budżety państwowe trzeba było obkrajać. Wszyscy musieli zaciskać pasy, szczególnie w państwach śródziemnomorskich, ale również w Irlandii i Belgii, pozbawionych możliwości zdewaluowania swojej suwerennej waluty, gdy ich długi publiczne i bankowe musiały ratować zamożniejsze gospodarki północnej Europy. Tylko Bruksela nie musiała zaciskać pasa i wciąż domagała się znów wzrostu w wydatkach, co dla zmagających się z długami i widmem bankructwa I głodu zwykłych mieszkańców było szczególnie prowokacyjne. Cały projekt eurolandu był pod stałym naciskiem groźby dewaluacji i rozkładu, szczególnie gdy krajom jak Grecja, Hiszpania czy Włochy narzucono z zewnątrz surowe cięcia budżetowe przekraczające 20% procent dochodu, i zmuszano ich rządy do przyjmowania tych drastycznych zobowiązań. Było to zaprzeczeniem wszelkich zasad demokracji I nagle prysła legenda o nieomyślności projektu europejskiego który dotychczas zdawał egzamin i zapewniał spokój I dobrobyt. Prysła również wiara politykom którzy identyfikowali się z tym projektem. Część znaczna społeczeństwa obróciła się przeciw pozostaniu w Eurolandzie, a w wypadku krajów jak Wielka Brytania, w ogóle wobec pozostania wewnątrz Unii. Obecność cudzoziemców poszukujących pracy I w oparciu o to praw dla zasiłków, dotychczas tolerowana, nagle zaczęła razić. Stąd wzrosła popularność w ostatnich latach wśród partii domagających się dramatycznych reform, zwrotu do większej suwerenności, a nawet powrotu do autarchii poszczególnych państw w formie rosnących nacjonalizmów. Wyniki ostatnich wyborów dały wyraz tym nowym odruchom, ale dalej te głosy protestu pozostają głosami mniejszości, znacznej ale wciąż mniejszości. W Niemczech, Szwecji, Włoszech, Holandii wciąż dominowały głosy pro-europejskie, i dalej będą dominować w parlamencie europejskim. Same partie ekstremalne nie zawsze będą chciały współpracować i prawdopodonbie zamiast tworzyć jednego dużego bloku anty-europejskiego powstaną trzy, czy nawet cztery, mniejsze bloki zwalczające się nawzajem. Pozostaje groźba że ta pro-europejska większość może wykorzystać swoją parlamentarną przewagę aby odrzucić postulaty ekstremy i prowadzić politykę europejską na zasadzie “business as usual”. Gdyby tak zrobili to na pewno Wielka Brytania, ale też i inne państwa, zerwałyby z Unią Europejską na stałe. Aby zapobiec takiej katastrofie decydenci europejscy muszą podjąć specyficzne kroki aby ratować project europejski. Po pierwsze, trzeba będzie ograniczać koszty cyrku w Brukseli, zaprzestać stałe doroczne przeniesienie się parlamentu do Strasburga, zamrozić wszelkie podwyżki płac, zmiejszyć wydatki biurowe, ograniczyć astronomiczne koszty tłumaczeń do najwyżej czterech języków (sorry, Włochy; sorry Polska). Niech elektoraty europejskie doświadczą ten nowy ascetyzm w samym centrum Europy. Na drugim miejscu, tzw. “susydiarność”. Trzeba będzie zwiększyć inicijatywę parlamentów narodowych w przyjmowaniu lub odrzuceniu więcej zaleceń z Komisji Europejskiej i parlamentu w Brukseli, a mniej nakazów, szczególnie w prowadzeniu norm w towarach i usługach. Parlament europejski nie powinien narzucać czy sklepy w danym państwie winne być otwarte w niedzielę lub czy ogórki są proste lub krzywe. Po trzecie, trzeba beędzie jednak rozlużnić zobowiązania do udziału nowych państw jak Polska w walucie euro i zezwolić takim krajom zadłużonym jak Grecja aby tą walutę opuścić i ochronić swoją gospodarkę przez dewaluację. Nowa proponowana unia bankowa służyłaby wtedy tylko tym państwom które chcą podlegać żelaznej dyscyplinie budżetowej potrzebnej do prowadzenia wspólnej waluty. Po czwarte, zastanowić się nad dłuższym ograniczeniem wolności poruszania się pracownikom nowszych państw kandydujących do członkostwa Unii, a wprowadzić już ograniczenie na dłuższą skalę w wypadku krajów jak Turcja czy Ukraina dla których pełne członkostwo Unii byłoby na dłuższy okres niemożliwe. Trzeba również zezwolić poszczególnym krajom większą rozwagę w sprawie udostępnienia świadczeń i usług społecznym migrantom unijnym. Na piątym miejscu, trzeba jak najszybciej dojść do porozumienia o wspólną strefę bezcłową z Ameryką Północną i na dalszą metę z Mercosurem (w Południowej Ameryce) aby zachęcić elektoratom którzy chcą obecnie porzucić Europę że nie leży w ich interesie być poza największym blokiem ekonomicznym na świecie zapewniającym wszystkim państwom członkowskim najbardziej dogodne warunki handlowe I inwestycyjne na całym świecie, a szczególnie z tygrysami azjatyckimi. No i wreszcie czas zakończyć już z hasłem “co raz bardziej zwięzły związek” który tak prowokował społeczeństwo brytyjskie a dawał tylko zielone światło biurokratom brukselkim w wprowadzeniu nowych często nie pożądanych przepisów handlowych w imieniu nadgorliwej harmonizacji reguł handlu wewnątrz europejskiego. Czy przywódcy parlamentu europejskiego i pro-europejskich rządów narodowych, a szczególnie pani kanclerz Angela Merkel, zrozumieją nowe zasady gry o przyszłość Europy? Zobaczymy kiedy uzgodnią we wrześniu kto ma być nowyn przewodniczącym Komisji Europejskiej. Powinna to być osoba poza obecnym kluczem zarozumiałych europejskich biurokratów nastawiona na program reform strukturalnych, cięć w administracji, większej elastyczności w sprawie euro i polityki wzrostu gospodarczego. Bez poprawy w gospodarce i zasadniczych reform szczekanie ekstremy może zdemontować wreszcie karawanę europejską. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 6 czerwiec 2014

No comments:

Post a Comment