Wednesday 22 April 2015

Walka o Podręczniki

Historyk profesor Rafał Habielski, dobry znawca naszego londyńskiego świata emigracyjnego, określa polskie militarne osiągnięcia w Drugie Wojne Światowej jako jedne “z wydarzeń współtworzących współczesną mitologię narodową”. Doceniał wysiłek i poświęcenie żołnierzy polskich i ich przywódców za ich udział ale przypominał że przy skali wysiłku wielkich mocarstw w pokonaniu Trzeciej Rzeszy mylilibyśmy się starając o parytet w angielskich podręcznikach szkolnych między naszymi sukcesami a zwycięstwami na skali El Alamein, Stalingradu czy D-Day. Natomiast uważa że bardziej trzeba podkreślać unikalny fenomen jakim było Państwo Podziemne a we wcześniejszym okresie międzynarodowe znaczenie Bitwy o Warszawę w roku 1920. Professor Habielski nawiązywał w tym wypadku do nieopublikowanego jeszcze naukowego raportu na temat “Wizerunku Polski i Polaków w podręcznikach brytyjskich” rozpracowanego na prośbę Ambasady RP przez zespół pod kierownictwem dr Joanny Pyłat. Raport ten, jak również kwestia naszego wizerunku w prasie brytyjskiej było przedmiotem konferencji zorganizowanej przez PUNO 11 kwietnia w POSKu w której professor Habielski miał wprowadzający referat. Rzucił tezę że nasz negatywny profil w świadomości brytyjskiej jako naród “prawicowy” czy “reakcyjny” wynika z braku bliskich stosunków polsko-brytyjskich w XIX wieku (bo w końcu niezależne państwo polskie wówczas nie istniało) i nasz niedemokratyczny wizerunek w okresie międzywojennym. Habielski obawia się że nawet przy najlepszej woli i ogromnym wysiłku naszych apologetyków te “deformacje polskiej przeszłości wynikają z zakorzenionych sposobów myślenia a więc mają charakter trwały”. Bardzo to pesymistyczna ocena. A jednak Habielski szczególnie chwali oceny błędów w podręcznikach angielskich przez zespół Joanny Pyłat a szczególnie poleca ich obiektywizm w ocenach i proponowanych korektach który kontrastuje z roszczeniowym podejściem wielu krytyków opierających się głównie na “polonocentrycznym” światopoglądzie. Uważa że trzeba poprawiać błędy merytoryczne i korygować oceny, szczególnie w tych podręcznikach podających informacje w skrótach. Ale przypomina że trzeba mieć alternatywną ocenę wydarzeń zgodną z realiami a nie pompatyczną wersję opartą na polskiej martyrologii czy przechwałach o naszej doskonałości. Daje przykład podręcznika który stwierdza że członkowie rządu generała Sikorskiego na Zachodzie byli ci co “przyczynili się do upadku demokracji parlamentarnej w przedwojennej Polsce w 1926 roku”. Uważa że nie wypada to stwierdzenie potępiać czy mówić tylko że jest uproszczeniem bo nie można zaprzeczać że stronnictwa przedmajowe też podważały zasady demokracji w Polsce (choćby przez ich udział w rozruchach które zaowocowały w morderstwie przezydenta Narutowicza) a pomajowe wprowadzały rządy autorytarne nie zgodne z demokratycznymi zasadami konstytucji marcowej. Uważe że trzeba oceniać ówczesnych polskich polityków na miarę kryzysu demokracji w niemal wszystkich krajach europejskich gdzie nasze rządy przed- i po-majowe stanowczo nie należą do najbardziej jaskrawych przykładów rządów nacjonalistycznych ale przypomina też że “nie wszystko, czego chcielibyśmy bronić, da się obronić”. Raczej, twierdzi Habielski, trzeba więcej kłaść nacisku na pozytywną rolę rządu emigracyjnego reprezentującą demokratyczne oblicze Polski wobec dyktatury hitlerowskiej i sowieckiej. W popołudniowej sesji były kontrastujące wykłady Jana Niechwiadowicza z Polish Media Issues Group oraz profesora Anity Prażmowskiej z London School of Economics. Niechwiadowicz i jego zespół mają wielkie zasługi w korygowaniu błędów w mediach brytyjskich i zagranicznych na temat roli Polski w Drugiej Wojnie Światowej, a szczególnie w związku z Holocaustem i krzywdzącym nazewnictwem “polskich obozów koncentracyjnych”. Przez ostatnie 5 lat swoimi żmudnymi argumentami i poprawkami doprowadzili do niemal tysiąc udanych interwencji w programach telewizyjnych, gazetach i portalach internetowych. Bezustannie muszą podkreślać że obozy były na terenach okupowanej Polski, że naród polski nie był odpowiedzialny za Holocaust, że wśród licznych ofiar zbrodni hitlerowskich prawie nigdy nie wylicza się Polaków, i że Państwo Podziemne karało zbrodnie przeciw Żydom przez Polaków. Zaznacza jednak że nie można odstąpić od prawdy że były też zbrodnie popełniane przez Polaków choc nie obarczały całe społeczeństwo. W pewnych momentach ich misja wydaje się być jak walka z wiatrakami. Co jedną gazetę czy dziennikarza przekonają to nadchodzi nowy dziennikarski żółtodziub i powtarza te same błędy. Ale już wiele pism opisuje obozy poprawnie i można teraz powoływać się na precedensy w sposób zapobiegawczy. Niestety BBC pod tym względem jest wciąż niereformowalna i Niechwiadowicz już publikował pamflet analizujący ich wypaczenia w nierównym podejściu do zbrodni niemieckich na zachodzie i na wschodzie. Prażmowska natomiast podkreślała jak bardzo naszemu wizerunkowi szkodzi nasza nękająca lamentacja w naszych listach i występach wobec mediów brytyjskich o naszym poczuciu krzywdy, zarówno osobistej i narodowej. Uważa że choć ten wizerunek miał prawo bytu jeszcze w latach powojennych, obecnie jest niezrozumiały a nawet irytujący dla brytyjskich dziennikarzy i dlatego mało skuteczny. Tezę Prażmowskiej podchwycił w dyskusji historyk senior Zbigniew Siemaszko. Anglicy nie znoszą samochwalstwa, powiedział. Wolą podejście do dyskusji bardziej skromne, wyważone, samokrytyczne. Podkreślał też że nie doceniamy jak wiele książek historycznych i pamiętników z czasu wojny bardzo pozytywnie ocenia rolę Polaków. Dam własny przykład. Podręczniki jak podręczniki ale w moim doświadczeniu najpowszechniej uczniowie angielscy odbierają naukę która nie jest im podana w mdłym sosie naukowym. W mojej młodości taką książką była ośmieszająca szablonowe opisy historii “1066 and all that”. Obecnie istnieje przeszło 50 tomów różnych “Horrible Histories” gdzie starożytne cywilizacje i historyczne dynastie angielskie poddane są uproszczonej ale pikantnej historii pełnej anegdot i szokujących informacji podkreślających okrucieństwo, obłudę władców i głupotę poddanych. Lecz w każdej książce tkwi zrozumienie podstawowych prawd o tym okresie i wielu pedagogów jak i rodziców uważe że jest to świetny sposób zapoznania się z historią poprzez kuchnię a nawet przez kibel. Książki te są bestsellerami. Sprzedały już przeszło 20 milion egzemplarzy. Chłopak czy dziewczyna zaglądający do tomu “Horrible Histories” poświęconego Drugiej Wojnie Światowej dowiedział by się na przykład że w 1939 roku Niemcy kłamliwie oskarżyli Polskę o napad na niemiecką stację radiową, że inwazja Polski rozpoczęła Drugą Wojnę, że Sowiety zaatakowały Polskę równoznacznie z Niemcami (szczeniacka mapka wskazuje na inwazje z obu stron), że w okrutny sposób Niemcy mścili się mordując polskich cywilów, że polskie podziemie rozstrzeliwało zdrajców, że masowo wywożono polskie rodziny na Syberię i wiele ginęło w pociągach w czasie drogi, że Sowieci zamordowali polskich oficerów w Katyniu a później oskarżyli Niemców o tą zbrodnię, że po ataku Niemiec na Rosję Sowieci zabijali polsich więźniów dynamitem wrzuconym do celi, że w kwietniu 1943 roku wybuchło powstanie w getcie które Niemcy krwawo zdławili, że obozy zagłady jak Treblinka były na podbitych (“conquered”) terenach Polski i prowadzone przez Niemców i Ukraińców, że w sierpniu 1944 wybuchło powstanie polskie w Warszawie ale Sowieci nie chcieli pomóc i wielu Polaków zginęło (“pole-axed”). To wszystko jest pisane językiem żartobliwym ale w taki sposób że dziecko pamiętało by znaczną część tych szczegołów. Ale było w tej książce jeszcze jedno opowiadanie. Dotyczy przerażające przeżycie dziecka żydowskiego które ukrywało się z rodziną w poddaszu gdy Niemcy szukali Żydów w pustych budynkach w gettcie przy pomocy żydożerczej polskiej policji granatowej. Dziecko by zginęło gdyby nie kłamliwe oświadczenie polskiego policjanta że już tam więcej Żydów nie widać. Czy mamy być oburzeni na te niepoważne opisy? Chwytać za pióro? Wysyłać poprawki? Czy może jednak cieszyć się że udało się tyle prawdy zmieścić w tak powszechnie popularnej książce dla młodzieży? Uczestniczka konferencji proponowała nawet abyśmy sami wydali tom o Polsce wydany w tym samym wesołym obrazoburczym tonie. Doceniano też książki jak “Soldier Bear” które pokazywały drogę wojenną Drugiego Korpusu poprzez życie Wojtka a które łatwiej trafiają do wyobraźni angielskiego dziecka. Zespół proponował wprowadzenie wspólnej komisji polsko-brytyjskiej do oceniania i poprawienia podręczników szkolnych, coś na modelu podobnych komisji polsko-niemieckich czy polsko-ukraińskich. Nie wiem do jakiego stopnia brytyjczycy traktowali by to jako sprawę pierwszoplanową bo mają dużo bardziej powściągliwe podejście do własnej historii, a szczególnie do roli imperium brytyjskiego. Z poczucia “fair play” i szacunku dla prawdy historycznej Brytyjczycy mogliby się zgodzić na taką inicjatywę choć wyobrażam że wydobywanie i ocenianie roli Wielkiej Brytanii w polskich podręcznikach szkolnych byłoby pracą syzyfową nawet dla British Council i raczej dla nich drugorzędną. Przy całokształcie swojego dorobku dziejowego Brytyjczycy nie za bardzo by się przejmowali naszymi ocenami, nawet najbardziej najczarniejszymi. Czy Churchill nas oszukiwał? Czy Polacy sami się oszukiwali? Czy Wielka Brytania powinna była wejść w konflikt ze Stalinem aby odzyskać dla nas Lwów i Wilno? Z ich punktu widzenia - who cares? Piszcie sobie co chcecie. Dziennik Polski 17 kwiecień 2015 Wiktor Moszczyński

No comments:

Post a Comment