Saturday 20 July 2019

Czy to ostatni premier Wielkiej Brytanii?




Wtorkowy wybόr Borisa Johnsona na nowego premiera wprowadza Zjednoczone Krόlestwo na najbardziej burzliwą i niebezpieczną fazę przygody narodowej ktόra nazywa się Brexit. Według byłego premiera Gordona Browna projekt wyjścia nowego premiera mόgłby zakończyć się całkowitym rozbiciem Zjednoczonego Krόlestwa. Nicola Sturgeon w Szkocji zaciera ręce z radości na myśl że premierostwo Johnsona wzmocni bezpowrotnie poparcie Szkotόw dla oderwania się od Wielkiej Brytanii.
Nie zważając na to elitarny elektorat 160,000 członkόw partii konserwatywnej wybrał faworyta Borisa Johnson’a przytłaczającą większością. Przeciwnik, minister spraw zagranicznych, Jeremy Hunt, stawiał się Johnson’owi tak ostro jak mόgł, starając się przebić przez gumowe uzbrojenie kłamstw i niedomόwień charyzmatycznego wychowanka Eton'u ale bezskutecznie. Hunt nie posiadał wystarczającej ilości jadu w swojej zbrojowni a poza tym sam wpadł w sidła uznania jako realną opcjE wyjścia bez umowy.
Dla normalnych Brytyjczykόw, pozbawionych złudzeń o mitycznej bezgranicznej suwerenności państwa brytyjskiego, ten nacjonalistyczny ferwor obozu skrajnych brexitowcόw ktόrzy forsowali kandydaturę Johnson’a, wydaje się zupełnie obcy. Ale tu głosu nie mieli. Z sondaży publicznych znamy poglądy tego wybrednego elektoratu Torysόw. Dla przykładu. Aby osiągnąć pełny nieskazitelny Brexit bez żadnej wiążącej umowy 63% Torysόw byłoby gotowych poświęcić Szkocję, 59% poświęcić Pόłnocną Irlandię, 61% przyjęłoby znaczne straty gospodarcze a 54% byłoby nawet gotowych poświęcić przyszłość własnej partii. Właściwie wielu z nich już poprzednio poświęciło własną partię bo w wyborach do parlamentu głosowali na partię Brexitu. 46% członkόw partii konserwatywnej byłoby gotόw głosować na Nigel Farage’a jako swojego przywόdcy, mimo że był liderem rywalizującej partii. Jedynie obawa przed zwycięstwem wyborczym Jeremy’ego Corbyna, mogłoby ich powstrzymać od poparcia natychmiastowego wyjścia z Unii bez umowy. Ale 52% Torysόw jest przekonanych że skuteczne przeprowadzenie Brexitu w jakiejkolwiek formie zabezpieczy konserwatystom druzgocące zwycięstwo w następnych wyborach powszechnych.
Przy tak zacietrzewionym elektoracie Johnson wiedział że musi odziać się w najbardziej jaskrawe barwy narodowe aby odbić ich od głosowania w przyszłości dla partii Farage’a. Przy tym wyścigu wyprzedził innych rywali konserwatywnych. Będąc z dawna oczywistym zwycięzcą nakłaniał innych umiarkowanych konserwatystόw do pόjścia choć częściowo jego śladem przyjmując że wyjście z Unii pozostaje ostateczną opcją dla rządu brytyjskiego w wypadku nie udanych ponownych negocjacji. Bo ktokolwiek z umiarkowanych konserwatystόw zechce znaleść miejsce w nowym gabinecie Johnson’a, zaludnionym już kandydatami o radykalniejszych poglądach, będzie zmuszony połknąć żabę i oświadczyć że też gotowy jest aby, przy nieudanych negocjacjach, wyjść w terminie 31 pażdziernika bez żadnej umowy (“na życie i śmierć” według słόw Johnson’a). Johnson nie negował nawet propozycji zawieszenia parlamentu aby to osiągnąć.
Ludzie rozsądni wiedzą że dalszych negocjacji z Unią nie będzie. W ostatni czwartek parlament, na wniosek posła labourzystowskiego Hilarego Benna i konserwatysty Alistair Burt, zagłosował z dużą większością za wprowadzeniem stałego funkcjonowania parlamentu aby co dwa tygodnie monitorować rozmowy nad przyszłością dwupartyjnej administracji Pόłnocnej Irlandii. Ten chytry wniosek uniemożliwiłby Johnsowi plan zawieszenia parlamentu by zarządzić Brexit dekretem rządowym. Ludzie rozsądni wierzą też że wyjście bez umowy będzie katastrofą dla konstytucji i jedności Zjednoczonego Krόlestwa, ale rόwnież dla rolnictwa, dla przemysłu, dla służby zdrowia, dla działu opieki społecznej, dla wspόłpracy naukowej, dla bezpieczeństwa państwa. Spora część obecnych zwolennikόw Johnsona też wiedziało o tym kiedyś, nim dla własnych ambicji politycznych założyli brexitowe klapki na oczy. Wiedział to sam Johnson ktόry zapewniał jeszcze w czasie referendum że nie ma mowy aby nie doszło do zgodnej umowy z Unią przed wyjściem. Poza tym Johnson nie jest głupi. Dalej to wie. Ale aby uzyskać poparcie fanatykόw musiał wyć jeszcze głośnej i dobitniej niż oni, licząc na to że “jakoś to będzie”. I znalazł się w tej chwili w podobnej opancerzonej klatce w ktόrej kiedyś znalazła się Theresa May kiedy uważała że przeprowadzi wynegocjowany Brexit w oparciu o fanatyczne skrzydło swojej partii.
Johnson jest na pewno bardziej elastyczny niż May. Jest rόwnież bardziej bezwzględny i oportunistyczny. Mimo wesołej zewnętrznej sylwetki chaotycznego dowcipasa jest ambitnym, wybuchowym i nawet mściwym oportunistą. Ale nie jest też skrajnie prawicowym fanatykiem ktόry nienawidzi Europę. Zawsze należał do bardziej liberalnego skrzydła partii, popierającego parady gejόw, ostre przepisy ekologiczne, multi-kulturalizm. Umiał przekonywać nawet londyński elektorat Partii Pracy aby głosować na niego jako mera Londynu, i to dwukrotnie. Często wyrażał się bardzo pozytywnie o imigrantach. Polakόw też hołubił i przyrzekał nam parokrotnie że Brexit nie będzie miał żadnego ujemnego efektu na status Polakόw w tym kraju. “Wszyscy możecie pozostać. Kocham Was” wołał na spotkaniu polsko-brytyjskiej konferencji belwederskiej kiedy był ministrem spraw zagranicznych. Właściwie ze swoim pochodzeniem brytyjsko-francusko-niemiecko-żydowsko-rosyjsko-tureckim zawsze uważał siebie za Europejczyka tyle że krytycznie nastawionego do pyszałkowej postawy Komisji Europejskiej i nadmiaru unijnych przepisόw handlowych.
Znalazł sie w obozie anty-unijnym prawie przez przypadek. Jego ambicje polityczne pchały go do popierania bardziej zwartego obozu za wyjściem z Unii, bo w ten sposόb mόgłby w przyszłości stawić czoło skutecznie swojemu rywalowi premierowi Cameronowi. W międzyczasie liczył na to że i tak referendum przegra ale szumu narobi. I tu się pomylił. Referendum wygrał. Cameron odszedł. Po nieudanej pierwszej prόbie walki o władzę podał się do dyspozycji nowemu premierowi Theresie May jako minister spraw zagranicznych. Był leniwym bałaganiarzem na tym stanowisku parokrotnie popełniając ciężkie gafy ale był już zidentyfikowany przez kolegόw partyjnych jako niezbity orędownik obozu brexitowskiego, szczegόlnie kiedy w odpowiednim momencie zrezygnował z urzędu.
Jest teraz jednocześnie charyzmatycznym przywόdcą zagorzałych zwolennikόw Brexitu, ale rόwnież ich więźniem. Brnie naprzόd mimo że wszystkie kanały działania dopuszczające do wyjścia w terminie 31 października są zablokowane. Drogę blokują mu negocjatorzy unijni ktόrzy nie odtworzą dla niego nowych renegocjacji. Blokuje też opozycja w parlamencie mimo że wciąż podzielona ale zjednoczona w powstrzymaniu jego programu wyjścia przy pomocy przeszło 30 rebeliantόw konserwatywnych z byłym ministrem finansόw Philip Hammond na czele. Nie może odłożyć terminu wyjścia bo datę 31go października powtarzał bezustannie jak mantrę w czasie swojej kampanii wyborczej. Nie może zwołać nowych wyborόw bo wie że bez poprzedniego załatwienia wyjścia z Unii przegra. A wόwczas zwycięzcą mόgłby zostać skompromitowany ale rwący do władzy Jeremy Corbyn. Konserwa nie przebaczy mu takiej przegranej.
Johnson nie jest politykiem samobόjczym jak wielu jego zwolennikόw. Nie chce kryzysu gospodarczego. Nie chce odejścia Szkocji czy wojny w Pόłnocnej Irlandii. Ale nawet przy jego elastyczności trudno jest przewidzieć w ktόrym momencie będzie musiał wycofać się z wyjścia bez utraty poparcia właśnie tych najbardziej zagorzałych swoich zwolennikόw ktόrymi obsadził kluczowe funkcje w jego nowym gabinecie. Będzie się dwoił i troił, kamuflując swoją ewentualną zmianę postawy pod pozorem konieczności podejmowania dramatycznych decyzji narzuconych mu przez obecny kryzys irański, czy przez nieprzewidziane komplikacje ze zbawienną dla niego umową handlową z Trumpem. Jak ten nowoczesny niesłowny polityczny Houdini wywiąże się z tego impasu? Będzie musiał swoich zwolennikόw w końcu zdradzić ale zrobić to subtelnie, zrzucając winę na innych.
Aby uniknąć katastrofy widzę dwa warianty. Oba warianty niestety pachną grubym cynizmem i doprowadzą do jeszcze dalszego upadku zaufania społecznego dla brytyjskich klas politycznych. Będą też dalszym powodem do pogorszenia rosnącej groźby recesji w tym kraju.
Pierwszy wariant. Może dobrowolnie dopuścic do “wpadnięcia w zasadzkę” w parlamencie ktόra da posłom możność narzucenia jemu opcji nowego referendum jako alternatywy dla jego wyjścia bez umowy. Brexitowcom będzie się tłumaczyć że to nie jego wina, ale to automatycznie odłoży datę opuszczenia Unii.
Drugi wariant. Sprowokuje parlament do wotum nieufności poczym ewentualnie nastąpią wybory parlamentarne z niewiadomo jakim wynikiem. Bardzo ryzykowne ale znόw może powiedzieć że to nie jego wina.
Innego wyjścia nie widzę. “Tertium non datur” jak powiedziałby zapalony łacinnik Boris Johnson.
Wiktor Moszczyński “Tydzień Polski” 26 lipiec 2019




No comments:

Post a Comment