Wednesday 1 June 2011

Potrzeba Mlodych Liderow?



W „Dzienniku” z 21 stycznia, w oczy rzuca mi się tytuł: „Czy Polonia brytyjska potrzebuje młodych liderów?” Pytanie niby jest retoryczne. Widać z wypowiedzi trzech młodych i ambitnych uczestniczek konferencji zorganizowanej w Ambasadzie przez zacnego i doświadczonego socjologa profesora Zbigniewa Pełczyńskiego, że dla nich sprawa jest oczywista. Muszą być charyzmatycznymi przywódcami, muszą codziennie zmuszać się do pracy, muszą otaczać się innymi liderami („sukcesem jest to: kim się otaczasz, w miarę tego, kim się stajesz”).
Dowiadujemy się też, że liderzy nie powinni ciągle interesować się historią i obozami koncentracyjnymi a powinni trzymać się z dala od rzekomo skłóconych organizacji starszego pokolenia i powinni opierać swoją działalność na ambasadach, mimo że są “jednostkami upolitycznionymi”. Szukam w tych trzech wypowiedziach, co własciwie ci “młodzi liderzy” chcą zrobić dla społeczeństwa, w odróżnieniu od tego, jakie mają korzyści dla swojego dobrego samopoczucia. Czy chcą pracować przy szkołach sobotnich? Czy chcą opiekować się starszymi Polakami? Albo działać w parafiach? A może przy polskich więźniach? Ucieszyłem się, że jedna z uczestniczek, pani Anita Florek, zajmuje się bezdomnymi Polakami w Paryżu, ale o tej pozytywnej działalności nie mówiła w swoich wypowiedziach. Dla mnie pytanie w tytule nie jest retoryczne. Wymaga odpowiedzi. A moja odpowiedź brzmiałaby “Polonia brytyjska potrzebuje więcej młodych wolontariuszy społecznych, nie liderów.”
Mam wielkie uznanie dla pracy profesora Pełczyńskiego w szkoleniu liderów dla Polski postsolidarnościowej .Było to wspaniałe szkolenie wysoko cenione przez Sejm i Senat w Polsce. Wielu polityków i działaczy samorządowych ze wszystkich stronnictw politycznych z tych kursów skorzystało, szczególnie w organizowaniu swojej pracy codziennej, w krzewieniu swojego wizerunku i uszanowaniu swojego elektoratu.
Ostatnio pan profesor te metody nauczania przerzucił na Wyspy Brytyjskie tworząc sieć młodych ambitnych Polaków i Polek, najczęściej uczących się na brytyjskich uniwersytetach. Wyczuwał ich poczucie izolacji nie tylko wśród Brytyjczyków, ale również wobec mas nowo przybyłych Polaków ze słabą znajomością angielskiego i zajętych wyłącznie dorabianiem się w ciężkich warunkach bytowych. Wyczuł też ich brak wspólnego języka z istniejącymi organizacjami ze swoimi nieco archaicznymi strukturami i hierarchią społeczną. Ci młodzi najlepiej czuli się w swoim własnym towarzystwie w ramach tzw. “Polish societies” na swoich uczelniach. Profesor słusznie wyczuł, że wielu z nich czuło potrzebę po studiach zagrania jakiejś większej roli w Wielkiej Brytanii, ale przez swoje wyobcowanie nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Ponadto profesor Pełczyński zadbał o kontakt z działaczami lokalnymi z nowego pokolenia, autentycznymi sprawdzonymi “liderami”, jak np. Maciej Bator z Belfastu, którzy umieli przez swój zapał i poświęcenie założyć lokalne organizacje, które promowały polskie sprawy w społeczeństwie brytyjskim. Stali się nowymi wzorcami dla nowych młodych pokoleń kończących studia uniwersyteckie. Jest to piękny przykład, ale nie każdy młody Polak może iść właśnie tą drogą. Nie każdy może być od razu “liderem”.
W ogóle nie używałbym tu angielskiego słowa “lider” (po niemiecku “fuhrer”, a propos).Nie można siebie, albo swojej grupy znajomych, określać samozwańczo “liderami”. Jest to forma narcyzmu społecznego. Trzeba się raczej starać o uzyskanie szacunku i zaufania społeczeństwa. Uważam, że trzeba najpierw stworzyć swój dorobek – popracować społecznie przez szereg lat w ramach istniejących organizacji polskich czy brytyjskich a dopiero potem inni mogą wydać ocenę, stwierdzić że mają do czynienia z wpływową osobowością polskiego społeczeństwa. Jezeli ambitni młodzi Polacy chcą zyskać taki szacunek za ich działalność, powinno to być wystarczającą nagrodą i ambicją dla tego pokolenia. A drzwi do działalności społecznej przy POSK-u, Macierzy Szkolnej, Zjednoczeniu Polskim, przy parafiach, Zjednoczeniu Polek, są zawsze otwarte dla tych, którzy to zaufanie społeczne zdobyli swoją pracą. I dopier wtedy może ktoś potocznie będzie chciał ich określić “liderami”.
„Dziennik Polski” (Londyn) 28 styczeń 2011r.

No comments:

Post a Comment